W przypadku obu poprzednich tomów
serii ”Deadly Class” na blogu
pojawiały się odświeżone wersje moich tekstów napisanych w czasach, gdy miałem
okazję przeczytać początek tej serii w oryginale. Pamiętam wyraźnie, że wówczas
zainteresowanie tytułem tym wyraziło wydawnictwo Taurus Media, więc od razu
przestałem inwestować w wersje rodem z USA i rozpocząłem cierpliwe czekanie na
rodzimą premierę. Wtedy jeszcze nie sądziłem, że przyjdzie nam wypatrywać jej
przez cztery lata, a gdy ”Deadly Class”
w końcu ostatecznie zawita do Polski, to mając na okładce logo zupełnie innego
wydawnictwa. Życie, życie jest nobelom, jak to mawia klasyk, ale najważniejsze
jest to, iż możemy się cieszyć już z powodu premiery trzeciego tomu cyklu Ricka
Remendera i Wesley’a Craiga.
Jeśli oglądaliście skasowaną
niestety, serialową adaptację ”Deadly
Class”, w naszym kraju emitowaną pod jakże znakomitym tytułem ”Szkoła Zabójców”, to trzeci tom komiksu
jest dla Was idealny, ponieważ rozpoczyna się w momencie, w którym serial
został ucięty. Marcus i jego przyjaciele muszą zmierzyć się z ojcem nieżyjącego
Chico, co oznacza kolejny rozlew krwi oraz nowe problemy, ponieważ nie każde z
nich wróci tego dnia w mury King’s Dominion. Wszystko to zostaje podbite
młodzieńczym buntem oraz solidną porcją dragów, co w efekcie doprowadza do
rozpadu kolejnych przyjaźni. Życie Marcusa jeszcze nigdy nie było aż tak
zagrożone, a najgorsze jest to, że najmocniej szkodzi mu nie kto inny, jak on
sam.
Jak już mogliście się domyśleć z
powyższych akapitów, premiera pierwszych dwóch tomów serii ”Deadly Class” od wydawnictwa Non Stop
Comics nie było dla mnie ani pierwszym, ani nawet drugim kontaktem z tą marką.
Z ”Wężowiskiem” jest już jednak
zgoła inaczej – oryginalne wydania komiksu przerwałem na dwóch tomach, tu również
zatrzymał się serial. Gdzieś tam co prawda przy postowaniu na blogu przebijały
mi się jakieś większe lub mniejsze spoilery, ale jednak do lektury zasiadałem
wreszcie jak do materiału dla mnie premierowego, mając w głowie co najwyżej
opinie innych osób. Oczekiwania były spore, ale ponieważ mam ogromną wiarę w
autorskie projekty Remendera (w przeciwieństwie do wielu rodzimych czytelników,
ja naprawdę polubiłem ”Black Science”),
nie wątpiłem nawet przez moment, że lekturę komiksu skończę co najmniej
zadowolony. I szok, dokładnie tak właśnie było.
Seria ”Deadly Class” od samego początku ma zawartych w sobie kilka takich
rzeczy, które sprawiają, iż trudno mi się od niej oderwać. I od razu dopowiem,
że przynajmniej dla mnie nie są to rzucane co rusz odniesienia do muzyki z
końcówki lat osiemdziesiątych, połowy których szczerze mówiąc nawet nie
wyłapuję. Dla mnie największymi zaletami fabularnej części tego komiksu są
takie rzeczy jak niezwykle dynamiczne tempo prowadzenia opowieści, a także z
tomu na tom coraz ciekawie zarysowane postacie, których wcale nie musimy lubić,
ale na pewno nie są nam totalnie obojętne. W przypadku tej drugiej rzeczy,
zdecydowanie w ”Wężowisku” widać to
na przykładzie Marcusa, który jest tu praktycznie przez każdy z pięciu
rozdziałów totalnie skończonym dupkiem. Tego chłopaka po prostu nie da się
lubić i czytając niniejszy tom trudno nie mieć odczucia, że totalnie zasłużył
na bycie w takiej sytuacji, w jakiej się znalazł. Ale zarazem Remender prowadzi
go w taki sposób, że cały czas jesteśmy ciekawi tego, gdzie zaprowadzi chłopaka
i jak jeszcze spróbuje mu dokopać. Reszta również dostaje swoich kilka minut i
tu też Remender wykazuje się fajnym wyczuciem. Saya, Willie czy nawet stojący
bardziej na uboczu Viktor i Siobhan – każde z nich otrzymuje coś fajnego od
scenarzysty, przez co trudno będzie z kimkolwiek z nich się rozstać, jeśli w
serii znów posypią się głowy. A zakończenie tomu wskazuje na to, że egzaminy
końcowe będą krwawe. I wiecie co? Nie mogę się już ich doczekać!
Jednakże, podobnie jak w przypadku
wspominanego wcześniej ”Black Science”,
tak i ”Deadly Class” jest taką
serią, która z pewnością nie robiłaby na mnie tak dużego i pozytywnego
wrażenia, gdyby rysownik był o dwie klasy gorszy. Tam Matteo Scalera odwalał
kawał genialnej roboty, tu dokładnie to samo wyczynia Wesley Craig, dzielnie i
dziarsko wspierany przez kolorystę Lee Loughridge’a (z dodatkowym wsparciem
Justina Boyda). Mieszanka szczegółowości i realizmu z miejscami mocno psychodeliczną
kreskówką już sama w sobie jest niesamowitym doświadczeniem wizualnym, lecz to,
iż całość jest niezwykle pomysłowo oraz rozważnie pokolorowana tylko podbija
już i tak wysoką ocenę komiksu. Wydaje mi się, że ”Deadly Class” będzie w czołówce wielu tegorocznych podsumowań
komiksowych i nie wątpię, iż nie byłoby tego, gdyby nie rewelacyjna praca
zarówno scenarzysty jak i rysownika cyklu.
Na końcu zbioru dostajemy kilka
stron dodatków, które również bardzo cieszą oko. Całość liczy sobie 132 strony
w miękkiej i niestety mocno gumiastej oprawie. Cena okładkowa wynosi 44 złote,
ale tu i tam możecie znaleźć komiks ten z odczuwalnie niższej cenie, chociaż
jestem zarazem daleki od stwierdzenia, by była to lektura jakkolwiek droga. Oczywiście
zachęcam do sięgnięcia po trzeci tom ”Deadly
Class”, chyba nawet mocniej niż miało to miejsce w przypadku odsłon
poprzednich. I już nie mogę doczekać się kolejnej odsłony przygód Marcusa i
jego przyjaciół… którzy wcale nimi być nie muszą.
"Deadly Class #3: Wężowisko" do kupienia w sklepach Non Stop Comics i ATOM Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz