Komiksy na licencjach są
obecne w każdym większym wydawnictwie w USA. Także i w Image, póki co wyłącznie
za sprawą studia Top Cow, ale przebąkuje się, że i Skybound może koniec końców
po coś takiego sięgnąć. Tymczasem jeszcze jakiś czas temu trochę tego typu
rzeczy można było znaleźć w ofercie tego wydawnictwa. Image publikowało
przecież komiksy takich marek jak ”G.I.Joe”, ”Teenage Mutant Ninja Turtles” (jest
to dość specyficzny tytuł, który nie działa tak jak większość licencji, ale
jednak Image wykupywało prawa do jego publikacji), Rob Liefeld swego czasu
próbował uszczknąć coś z tortu zwanego ”Power Rangers” i wykupił licencję na komiksową
adaptację serialu Zeo (ale tylko tego, bo tak). Całe studio WildStorm jeszcze
przed przejściem pod szyld DC Comics już kombinowało coś z tego typu tytułami,
a ja zaś chciałem wspomnieć Wam o jeszcze jednym tytule, który w latach
2002-2003 doczekał się liczącej jedenaście numerów (i jeden specjal) serii. Jeśli
śledzicie w miarę na bieżąco ofertę wydawnictwa IDW, z pewnością kojarzycie
nazwę ”Micronauts”.
Wszystko zaczęło się w
roku 1976 i potrwało krótko, bo raptem cztery lata. Tyle jednak wystarczyło, by
marka obrosła legendą i z czasem trafiła w ręce naprawdę potężnych graczy. Ale
po kolei. ”Micronauts” rozpoczęło
swój żywot we wspomnianym wcześniej roku jako linia zabawek opartych na
japońskiej marce ”Microman”. Była to seria figurek przedstawiających
futurystycznych wojowników z odległych krańców wszechświata, którzy łączą siły
w obliczu wielkiego wroga – Barona Karzy. Słowem: nic szczególnie odkrywczego,
lecz przyjęło się znakomicie i firma Mego Corporation zalała rynek zabawkarski kolejnymi
figurkami. Tych, jeśli wierzyć Wikipedii, przez cztery lata ukazało się blisko
60 i kto wie, czy nie była to lekka przesada. Mego w 1980 roku przestało
publikować kolejne figurki z serii ”Micronauts”,
zaś dwa lata później zbankrutowało i skazało markę na trwającą dwie dekady
śpiączkę. Co ciekawe, rozpoczęta w 1979 roku i publikowana przez Marvela seria
komiksowa przetrwała aż do 1986 roku i zakończyła swój żywot na dwóch seriach
mających łącznie 79 numerów.
W 2002 roku Palisades
Toys postanowiło wskrzesić bohaterów tej serii i wypuściło w dwa lata trzy
serie figurek. Łącznie 16 sztuk. Oczekiwania były duże, dlatego też wokół tego
interesu szybko zaczęło kręcić się wydawnictwo Devil’s Due Publishing. Ta
założona w 1998 roku firma wyspecjalizowała się w komiksowych adaptacjach marek
nieco zakurzonych (chociaż dała światu także autorski cykl ”Hack/Slash” – obecnie publikowane przez
Image), przeżyła po drodze kilka trzęsień ziemi, ale funkcjonuje do dziś. Rok 2002
był okresem, gdy Devil’s Due nie czuło się jeszcze na tyle mocne, by poradzić
sobie ze wszystkim samemu, dlatego też o wydawnicze wsparcie poprosiło Image
Comics. Dlatego też wspomniane wcześniej ”G.I. Joe” (łącznie 25 numerów) czy
właśnie ”Micronauts” ukazywało się z
charakterystycznym, dużym I na okładce, chociaż w rzeczywistości za większość
rzeczy odpowiedzialny był inny wydawca.
Bliskie pokrewieństwo
obu przed chwilą wymienionych marek oraz fakt, że komiksowe przygody żołnierzy
z ekipy G.I. Joe publikowane przez Image zdobyły całkiem dużą popularność wśród
fanów, liczyłem po cichu, iż także i ”Micronauts”
czymś pozytywnie zaskoczy. Niestety pierwszy numer to żenada, nawet jak fakt,
iż komiksy licencyjne z reguły stoją na nieco niższym poziomie (tak, są
wyjątki, wiem). Głównym bohaterem jest Ryan Archer – syn genialnego naukowca,
który jest świadkiem uruchomienia pierwszego, międzygwiezdnego portalu. Oczywiście
coś idzie nie tak jak trzeba i przechodzą przez niego tajemnicze istoty i porywają
Ryana. Tak trafia zniewolony do miejsca o nazwie Mechopolis, gdzie poznaje
swoich pierwszych towarzyszy niedoli jak i wrogów. Iiiii… w sumie to by było tyle.
Premierowa odsłona tej serii nie oferuje nic, oprócz przedstawienia głównego
bohatera, który notabene jest bardzo nijaki, a także teasowania kilku innych,
które w kolejnych odsłonach odegrają konkretną rolę. Komiks wyróżnia się stylem
graficznym, który może nie jest jakiś szczególnie dobry, ale za to już po kilku
pierwszych stronach można łatwo stwierdzić, iż jest to licencyjniak na bazie
serii zabawek. Obaj twórcy, a są nimi Scott Wherle oraz Eric Wolfe Hanson, nie
odznaczyli się zresztą niczym szczególnym na rynku komiksowym. Obaj rozpoczęli
i w zasadzie zakończyli swoje kariery w barwach Devil’s Due, pracując właśnie
przy ”Micronauts” oraz kilkukrotnie
wspomnianym już przy okazji ”G.I. Joe”. Doszukałem się informacji mówiącej o
tym, że przy #1 pomagał trochę Jim Valentino, lecz niestety nie ustaliłem czy
to prawda i co dokładnie robił jeden z założycieli Image Comics, który w 2002
roku stał na jego czele.
”Micronauts” zakończyło się na 11 numerach i jednym specjalu. Hitem sprzedażowym
wielkim nie było, o czym świadczy także popularność kontynuacji. W 2004 roku
kolejna seria komiksowa, tym razem już wydana samodzielnie przez Devil’s Due,
zatrzymała się na czterech numerach i poszła w odstawkę, nie inaczej było i z
zabawkami. W 2005 roku firma SOTA Toys przejęła od Palisades prawa do marki i
wypuściła trzy figurki. Te nie cieszyły się zbyt wielką popularnością i sprawa
upadła, a tytuł ”Micronauts” zniknął
fanom z oczu na kolejną dekadę.
Teraz jednak wygląda na
to, że czeka nas renesans ”Micronauts”.
Najpierw w 2016 roku Hasbro ogłosiło przejęcie marki, wypuściło specjalną i
limitowaną serię zabawek, a także z miejsca włączyło jej bohaterów do
komiksowego świata IDW. Mikronauci doczekali się liczącej 11 numerów serii (2016-2017),
pojawili się na łamach ”Revolution” – komiksowego crossoveru pomiędzy markami
Hasbro (2016), zaś potem zaliczyli jeszcze jedną miniserię (2017) oraz kolejny
crossover, tym razem z ROMem (2017-2018). Na przyszły rok planowany jest serial
animowany, zaś w 2020 roku pojawić ma się film kinowy.
Ale komiks niezmiennie
kiepściutki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz