niedziela, 15 lipca 2018

Z archiwum Image #55 - Micronauts

Komiksy na licencjach są obecne w każdym większym wydawnictwie w USA. Także i w Image, póki co wyłącznie za sprawą studia Top Cow, ale przebąkuje się, że i Skybound może koniec końców po coś takiego sięgnąć. Tymczasem jeszcze jakiś czas temu trochę tego typu rzeczy można było znaleźć w ofercie tego wydawnictwa. Image publikowało przecież komiksy takich marek jak ”G.I.Joe”, ”Teenage Mutant Ninja Turtles” (jest to dość specyficzny tytuł, który nie działa tak jak większość licencji, ale jednak Image wykupywało prawa do jego publikacji), Rob Liefeld swego czasu próbował uszczknąć coś z tortu zwanego ”Power Rangers” i wykupił licencję na komiksową adaptację serialu Zeo (ale tylko tego, bo tak). Całe studio WildStorm jeszcze przed przejściem pod szyld DC Comics już kombinowało coś z tego typu tytułami, a ja zaś chciałem wspomnieć Wam o jeszcze jednym tytule, który w latach 2002-2003 doczekał się liczącej jedenaście numerów (i jeden specjal) serii. Jeśli śledzicie w miarę na bieżąco ofertę wydawnictwa IDW, z pewnością kojarzycie nazwę ”Micronauts”.

Wszystko zaczęło się w roku 1976 i potrwało krótko, bo raptem cztery lata. Tyle jednak wystarczyło, by marka obrosła legendą i z czasem trafiła w ręce naprawdę potężnych graczy. Ale po kolei. ”Micronauts” rozpoczęło swój żywot we wspomnianym wcześniej roku jako linia zabawek opartych na japońskiej marce ”Microman”. Była to seria figurek przedstawiających futurystycznych wojowników z odległych krańców wszechświata, którzy łączą siły w obliczu wielkiego wroga – Barona Karzy. Słowem: nic szczególnie odkrywczego, lecz przyjęło się znakomicie i firma Mego Corporation zalała rynek zabawkarski kolejnymi figurkami. Tych, jeśli wierzyć Wikipedii, przez cztery lata ukazało się blisko 60 i kto wie, czy nie była to lekka przesada. Mego w 1980 roku przestało publikować kolejne figurki z serii ”Micronauts”, zaś dwa lata później zbankrutowało i skazało markę na trwającą dwie dekady śpiączkę. Co ciekawe, rozpoczęta w 1979 roku i publikowana przez Marvela seria komiksowa przetrwała aż do 1986 roku i zakończyła swój żywot na dwóch seriach mających łącznie 79 numerów.

W 2002 roku Palisades Toys postanowiło wskrzesić bohaterów tej serii i wypuściło w dwa lata trzy serie figurek. Łącznie 16 sztuk. Oczekiwania były duże, dlatego też wokół tego interesu szybko zaczęło kręcić się wydawnictwo Devil’s Due Publishing. Ta założona w 1998 roku firma wyspecjalizowała się w komiksowych adaptacjach marek nieco zakurzonych (chociaż dała światu także autorski cykl ”Hack/Slash” – obecnie publikowane przez Image), przeżyła po drodze kilka trzęsień ziemi, ale funkcjonuje do dziś. Rok 2002 był okresem, gdy Devil’s Due nie czuło się jeszcze na tyle mocne, by poradzić sobie ze wszystkim samemu, dlatego też o wydawnicze wsparcie poprosiło Image Comics. Dlatego też wspomniane wcześniej ”G.I. Joe” (łącznie 25 numerów) czy właśnie ”Micronauts” ukazywało się z charakterystycznym, dużym I na okładce, chociaż w rzeczywistości za większość rzeczy odpowiedzialny był inny wydawca.
Bliskie pokrewieństwo obu przed chwilą wymienionych marek oraz fakt, że komiksowe przygody żołnierzy z ekipy G.I. Joe publikowane przez Image zdobyły całkiem dużą popularność wśród fanów, liczyłem po cichu, iż także i ”Micronauts” czymś pozytywnie zaskoczy. Niestety pierwszy numer to żenada, nawet jak fakt, iż komiksy licencyjne z reguły stoją na nieco niższym poziomie (tak, są wyjątki, wiem). Głównym bohaterem jest Ryan Archer – syn genialnego naukowca, który jest świadkiem uruchomienia pierwszego, międzygwiezdnego portalu. Oczywiście coś idzie nie tak jak trzeba i przechodzą przez niego tajemnicze istoty i porywają Ryana. Tak trafia zniewolony do miejsca o nazwie Mechopolis, gdzie poznaje swoich pierwszych towarzyszy niedoli jak i wrogów. Iiiii… w sumie to by było tyle. Premierowa odsłona tej serii nie oferuje nic, oprócz przedstawienia głównego bohatera, który notabene jest bardzo nijaki, a także teasowania kilku innych, które w kolejnych odsłonach odegrają konkretną rolę. Komiks wyróżnia się stylem graficznym, który może nie jest jakiś szczególnie dobry, ale za to już po kilku pierwszych stronach można łatwo stwierdzić, iż jest to licencyjniak na bazie serii zabawek. Obaj twórcy, a są nimi Scott Wherle oraz Eric Wolfe Hanson, nie odznaczyli się zresztą niczym szczególnym na rynku komiksowym. Obaj rozpoczęli i w zasadzie zakończyli swoje kariery w barwach Devil’s Due, pracując właśnie przy ”Micronauts” oraz kilkukrotnie wspomnianym już przy okazji ”G.I. Joe”. Doszukałem się informacji mówiącej o tym, że przy #1 pomagał trochę Jim Valentino, lecz niestety nie ustaliłem czy to prawda i co dokładnie robił jeden z założycieli Image Comics, który w 2002 roku stał na jego czele.

Micronauts” zakończyło się na 11 numerach i jednym specjalu. Hitem sprzedażowym wielkim nie było, o czym świadczy także popularność kontynuacji. W 2004 roku kolejna seria komiksowa, tym razem już wydana samodzielnie przez Devil’s Due, zatrzymała się na czterech numerach i poszła w odstawkę, nie inaczej było i z zabawkami. W 2005 roku firma SOTA Toys przejęła od Palisades prawa do marki i wypuściła trzy figurki. Te nie cieszyły się zbyt wielką popularnością i sprawa upadła, a tytuł ”Micronauts” zniknął fanom z oczu na kolejną dekadę.

Teraz jednak wygląda na to, że czeka nas renesans ”Micronauts”. Najpierw w 2016 roku Hasbro ogłosiło przejęcie marki, wypuściło specjalną i limitowaną serię zabawek, a także z miejsca włączyło jej bohaterów do komiksowego świata IDW. Mikronauci doczekali się liczącej 11 numerów serii (2016-2017), pojawili się na łamach ”Revolution” – komiksowego crossoveru pomiędzy markami Hasbro (2016), zaś potem zaliczyli jeszcze jedną miniserię (2017) oraz kolejny crossover, tym razem z ROMem (2017-2018). Na przyszły rok planowany jest serial animowany, zaś w 2020 roku pojawić ma się film kinowy.

Ale komiks niezmiennie kiepściutki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz