Jeśli chodzi o naszą rodzimą edycję serii ”Chew”, to zawsze towarzyszyło mi przy
niej sporo obaw. Wydawnictwo Mucha Comics bowiem nigdy wcześniej nie
opublikowała niczego, co miałoby więcej niż pięć tomów, a tymczasem zapowiadają
serię składającą się z aż dwunastu odsłon. Ponadto jest to komiks bardzo
specyficzny i daleki od czegokolwiek amerykańskiego, co dotychczas można było
spotkać na naszym rynku. Nie pomagało także bardzo mieszane przyjęcie serii
wśród recenzentów – jedni wychwalali każdy aspekt historii, inni wręcz
przeciwnie i (z nielicznymi wyjątkami) szybko żegnali się z przygodami Tony’ego
Chu i jego najbliższych. Jednakże żadne moje czarne scenariusze się nie
sprawdziły i chociaż ”Chew” nie jest
największym hitem w ofercie Muchy – tym jest i jeszcze długo będzie ”Saga” – to jednak właśnie dotarliśmy do
dwóch trzecich całości opowieści. I chociaż lekturę tomu jak zwykle ocenię
całkiem nieźle, szczegóły w dalszej części tekstu, to jednak nie bawiłem się AŻ
TAK dobrze, jak chociażby przy poprzedniej odsłonie.
Tony Chu jest w żałobie po tym, jak jego siostra
Toni została zamordowana. Musi jednak wziąć się w garść i rozwiązać zagadkę jej
zgonu, w czym zmarła bliźniaczka ma zamiar mu pomóc. Wszystko dzięki odciętemu
paluchowi, który ma pomóc cybopacie dopaść mordercę. Tylko czy Toni w swoich
ostatnich chwilach na pewno chciała, aby jej brat rozwiązał tylko jedną sprawę?
I czy materiału pod postacią palucha wystarczy, aby rozwiązać wszystkie
zagadki? Gdy nadzieja wydaje się być ponownie stracona, do akcji wkraczają
Amelia i Oliwka. Tymczasem Savoy jest w więzieniu i niemal nikt nie, że tak
naprawdę jest to tylko kolejny etap jego planu.
Jeśli czytacie serię ”Chew” od samego początku, zauważyliście już pewnie, iż John Layman
nie poświęca każdego tomu na intensywne rozwijanie najważniejszych wątków
swojej fabuły. We wcześniejszych siedmiu odsłonach cyklu można wskazać co
najmniej dwie, a część z Was pewnie powie iż trzy, które stanowiły odskocznię
od wątku tajemniczego wampira. ”Przepisy rodzinne” od samego początku sugerują,
że wypełnienie ostatniej woli Toni będzie okazją ku temu, by wiele elementów
fabuły mocno ruszyło do przodu, a tymczasem… tak się nie dzieje. I chociaż na
łamach komiksu dzieje się dość sporo, a Layman kolejny raz daje nam popis
swojej, wydawać by się mogło, nieskończenie dużej wyobraźni, delikatne wrażenie
rozczarowania towarzyszyło mi w zasadzie do finałowych stron.
Wątek Toni, ale także i Savoy’a bazuje w tym
tomie na niedopowiedzeniach. Widzimy i jesteśmy świadkami momentów, w których
Tony, Amelia, Oliwka czy wspomniany przed chwilą były agent FDA dowiadują się
czegoś. I gdy wszystko zmierza w stronę finału, w którym spodziewamy się
ujawnienia przynajmniej części tych wszystkich rewelacji, dostajemy… no niemal
nic. Bo dodanie pewnego elementu do
układanki dotyczącej tajemniczych napisów z jednego z poprzednich tomów to
rozczarowująco mało. Apetyt rósł w miarę jedzenia, a tymczasem po zakończeniu
lektury można się poczuć, jakby w restauracji kucharz pokazywał nam dania, lecz
koniec końców nie dawał ich próbować. I chociaż to wszystko przykrywane było
zabawnymi i pomysłowymi opowieściami, lektura ”Przepisów rodzinnych” pozostawia
nas z pewnym niedosytem.
No ale właśnie, nie można powiedzieć, by ten tom
”Chew” pozbawiony był zalet. Co to,
to nie! Gdy już przełkniemy gorzki smak braku momentów zdecydowanie
popychających fabułę do przodu, znajdziemy na łamach ”Przepisów rodzinnych”
sporo dobrego. I tak oto kolejny raz Layman i Guillory upychają w każdy możliwy
kąt mnóstwo smaczków i żarcików, których odkrywanie daje mnóstwo frajdy. Jednym
z moich ulubionych jest podany na butelce detergentu do ubikacji skład produktu
(”kwas do baterii i dużo gniewu”). Poznajemy także, nawet jeśli tylko na jednym
kadrze, kolejnych ludzi obdarowanych naprawdę pomysłowymi i nietypowymi mocami.
Tutaj szacunek oddać trzeba nie tylko wyobraźni scenarzysty, ale także wysiłkom
tłumacza, Roberta Lipskiego, który w większości przypadków bardzo fajnie
przekłada zakręcone nazwy na język polski. Mój faworyt z tego tomu to
zdecydowanie „Gazobrzuchobuch”. Wreszcie, całość stanowi bardzo udany moim
zdaniem miks komedii i dramatu. ”Chew”
nie jest jednostajnie komediowym komiksem – są tu momenty, w których atmosfera
gęstnieje, robi się bardzo poważnie, a także i smutnawo. Bardzo podoba mi się
to, że taka wyraźnie poważniejsza scena działa i nie sprawia wrażenia
nienaturalnej, nawet jeśli następuje zaraz po narkotycznym ataku Tony’ego i
Colby’ego na wytwórnię poduszek, w trakcie której obu wydaje się, że są
zwierzętami. Bez szczegółów, poczytacie to będziecie wiedzieć co dokładnie
miałem na myśli pisząc to zdanie :)
Rysunki Roba Guillory’ego stoją na poziomie
znanym z poprzednich odsłon serii ”Chew”,
co oznacza nic innego jak mocno cartoonowe i ocierające się wręcz o przesadzone
ilustracje. Fajnie, że scenarzysta dał mu się wyszaleć także w nieco innym
stylu niż zazwyczaj, jak przy okazji wspomnianej przeróbki bohaterów na
zwierzęta, lecz nie sądzę, by poziom warstwy graficznej Was w jakimś stopniu
mógł zaskoczyć. Jak zwykle dopiszę, że nie potrafię patrzeć na rysowane przez
Guillory’ego kobiety, lecz całą resztę niezmiennie lubię.
Na końcu znajdziecie garść dodatków. Jest tego
raptem parę stron, lecz jak zwykle z zaciekawieniem czytałem biografie twórców.
Te zmieniają się w każdym tomie i niezmiennie powodują u mnie spory uśmiech. Nic
nie zmieniło się, jeśli chodzi o jakość wydania. Mucha Comics oferuje tytuł ten
w twardej oprawie i standardowym formacie. Ta sama jest również cena okładkowa,
wynosząca dokładnie 49 złotych.
”Przepisy rodzinne” w ogólnym rozrachunku nieco
mnie zawiodły. Ale i tak czytało mi się tom ten lepiej, niż cała masę innych
komiksów, z którymi miałem ostatnio do czynienia. Nie wiem więc jak to bardziej
odpowiednio ująć i napiszę tak: nie nastawiajcie się na fabularnego kopa, to z
pewnością wyniesiecie z lektury mnóstwo satysfakcji.
-------------------------------------------------------------------------
Dziękuję wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
"Chew #8: Przepisy rodzinne" do kupienia w sklepie Mucha Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz