Zasiadając do tego tekstu
zastanawiałem się mocno nad tym, czy w ogóle jest sens go zaczynać. ”Copperhead” to seria w chwili obecnej
(05.2019) zawieszona i chociaż Jay Faerber oraz Scott Godlewski (oryginalny
rysownik, który miał wrócić na finał) zapewniają, że uda się wydać finałowe
trzy zeszyty, to jednak kolejne miesiące mijają, a tych jak nie było w
zapowiedziach, tak dalej nie ma. Co zatem mnie przekonało? Ano to, że niedawno
zaliczyłem ponowne przeczytanie dotychczas wydanych tomów, które przypomniało mi
tylko, jak mocno liczę na to, że wspomniana dwójka ze swoich obietnic się
wywiąże. ”Copperhead” to bowiem
jeden z tych tytułów, co do których nastawiałem się bardzo sceptycznie, a
tymczasem okazało się, że ukochałem go sobie w sposób ponadprzeciętny. I podobnie
jest z tomem czwartym, wydanym już nieco ponad rok temu.
Szeryf Clara Bronson znajduje się w
bardzo nieciekawej pozycji – w Copperhead pojawił się szalony ojciec Zekego i
jego równie nienormalna partnerka, na jaw wychodzą dawno skrywane sekrety, a
dawni przyjaciele nie chcą pomóc, albo też mogą pojawić się na miejscu zbyt
późno. Boo, który nadal pełni funkcję burmistrza miasteczka, musi w końcu
zadecydować po czyjej stoi stronie – Clary czy manipulującego wszystkimi
Hickory’ego. Zanim jednak do tego dojdzie, wiele żyć zawiśnie na włosku. Android
Ishmael może okazać się nadzieją na to, by konflikt w mieście nie pochłonął
kolejnych ofiar. Lecz za jaką cenę?
Tym z Was, którym nie świta tytuł ”Copperhead” wcale, pozwolę sobie
napisać iż jest to zaskakująco sprawnie napisana mieszanina komiksu
science-fiction z westernem. Zwłaszcza ten drugi gatunek był dla mnie swego
czasu mocno problematyczny, ponieważ nie ukrywam, że z komiksowych opowieści
spod znaku dzikiego zachodu lubiłem jeszcze do niedawna w zasadzie tylko ”Lucky
Luke’a”, a i tu nie o wszystkich tomach mogę tak powiedzieć. Faerber z
Godlewskim pokazali mi jako jedni z pierwszych, że w dupie byłem i mało co widziałem,
a moja niekonieczna pozytywna o tym gatunku jest słaba. I uczynili to tak
naprawdę tworząc komiks, który z takim prawdziwym westernem mimo wszystko wspólnego
ma stosunkowo niewiele. ”Copperhead”
przekonało mnie przede wszystkim sprawnie prowadzoną fabułą, ciekawymi i
nietuzinkowymi postaciami oraz wysokim poziomem warstwy graficznej, co na
szczęście nie zmieniło się w momencie, gdy Godlewski opuścił tytuł i pognał do
DC Comics. Czwarty tom, podobnie jak ten, który oceniałem blisko półtora roku
temu, cały czas trzyma satysfakcjonujący poziom.
Niestety zarazem seria w wydaniach
zbiorczych nadal stara się wydusić z nas więcej pieniędzy niż powinna. Tom czwarty,
podobnie jak poprzedni, liczy sobie raptem nieco ponad sto stron i mimo to cena
okładkowa wynosi niemal 17 dolarów.
Omawiany właśnie tom ponownie
pozytywnie zaskakuje. Zapowiadane sekrety z przeszłości szeryf Clary Bronson okazały
się być nad wyraz ciekawe i zaskakujące, a nie ukrywam – sądziłem iż twórcy
tego cyklu wystrzelali się już z możliwości jakiegoś mocniejszego zaskoczenia
mnie. I co dla mnie najważniejsze, dobry poziom prezentowanej historii jest
stały. To nie jest jeden z tych komiksów, w którym fajne są tylko wybrane
momenty, a resztę należy przekartkować i w sumie zapomnieć. Tutaj od początku do
końca jesteśmy rzucani na głęboką wodę, lecz jej nurt, chociaż wartki, nie
sprawia iż momentalnie topimy się i idziemy na dno. Dzieje się dużo, dzieje się
intensywnie, ale przede wszystkim, wszystko jest spójne, logiczne, postacie nie
wychodzą nagle ze swoich dotychczasowych roli i nawet jeśli dowiadujemy się o
nich czegoś zaskakującego, to jednak po chwili namysłu okazuje się, że w sumie
ma to sens. Pod tym względem seria pisana przez Jay’a Faerbera jest
niesamowicie konsekwentna i ujmująca.
Podobnie jak poprzednim razem, także
i teraz za rysunki odpowiadają Drew Moss (szkic) oraz Ron Riley (kolory). Duiet
ten nie zszedł poniżej znanego mi już wcześniej poziomu, co cieszy, ponieważ
dzięki temu ”Copperhead” wygląda więcej
niż przyzwoicie. Okładki do poszczególnych rozdziałów to z kolei robota Scotta
Godlewskiego, który parę w łapie ma i z chęcią ponownie zobaczyłbym go przy
jakimś projekcie na pełen etat. Na razie, niestety jego konto na Twisterze sugeruje,
że poszukuje on płatnego zajęcia, a nie nim się para.
Tom zawiera garść graficznych
dodatków które cieszą oczy, lecz niestety nadal nie stanowią usprawiedliwienia
dla ceny okładkowej zbioru.
Ten jednak stoi, podobnie jak reszta
serii, na znakomitym poziomie, oczywiście w kategorii komiksów nastawionych
przede wszystkim na rozrywkę. I jeśli nie boicie się tego, że ciąg dalszy mimo
wszystko może nie nastąpić (oby tak nie było), to warto zainteresować się tą
właśnie pozycją.
--------------------------------------------------------------
"Copperhead vol. 4" do kupienia w ATOM Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz