Listopad nie zaskoczył nas wysypem nowych serii od Image Comics. Tych łącznie było pięć i udało mi się zdążyć na czas oraz przeczytać każdą z nich. Czy tytuły te przypadły mi do gustu i dobrze rokują na przyszłość. Sprawdźcie w rozwinięciu posta.
"Auntie Agatha's Home for Wayward Rabbits #1" (Keith Giffen/Benjamin Roman)
Komiks zapowiadany jako wielki powrót Keitha Giffena do pisania autorskich rzeczy na kolana mnie nie powalił. Punkt wyjścia jest bardzo prosty - poznajemy Julie, która pracuje jako opiekunka bezdomnych królików w przeznaczonym dla nich schronisku. W tym świecie jednak zwierzaki te są jak najbardziej inteligentne i wygadane. Za wszystko odpowiada niemłoda już ciocia Agatha, do której z "propozycją nie do odrzucenia" przychodzą dwie groźne kobiety. I w sumie tyle - historyjka po pierwszym numerze nie prezentuje nic nadzwyczajnego, a po końcowym cliffhangerze trudno było mi nie odnieść wrażenia, że Giffen mógł planować swój komiks jako OGN, ale w którymś momencie się z tego wycofał i ostatnie strony poszczególnych rozdziałów będą mocno nijakie. Ogólnie komiks ten nie jest jakiś zły, nudny czy paskudnie narysowany. Po prostu po pierwszym numerze jest boleśnie nijaki - postacie są mało angażujące, historia w sumie nie do końca wiadomo gdzie ma zamiar zmierzać, a warstwa graficzna, chociaż nie jest najgorsza, też nie potrafi szczególnie mocno oczarować. Nie będę sięgać po kolejne numery.
"Bitter Root #1" (David F. Walker & Chuck Brown/Sanford Greene)
Davida Walkera i Sanforda Greene'a kojarzyć możecie z miniserii "Power Man & Iron Fist" od Marvela, która ponoć nie była wcale taka najgorsza, jak mogłoby sugerować to wydawnictwo. W Image duet ten łączy siły z Chuckiem Brownem i daje nam opowieść osadzoną w latach dwudziestych ubiegłego stulecia, mówiącej o czarnoskórej rodzinie, która w dobie nietolerancji, rasizmu i prohibicji walczy nie tylko z nadnaturalnymi zdarzeniami, ale także z typowymi problemami osób czarnych z tamtego okresu. Podobnie jak wspomniany powyżej komiks, także i ten Ameryki na nowo nie odkrywa (całkiem niedawno w Image pojawiło się w sumie dość podobne w ogólnym zamyśle "The Gravediggers Union"), ale przynajmniej jest napisany sprawnie, potrafi zainteresować, ma fajnie rozpisane postacie, zaś rysownika należy tylko i wyłącznie pochwalić za to, co wyczyniał na łamach tego zeszytu. W chwili obecnej "Bitter Root" wskakuje na moją listę zakupów w formie TP, ale dla pewności sprawdzę jeszcze drugi numer.
"Middlewest #1" (Skottie Young/Jorge Corona)
Zdecydowanie najmocniej promowana premiera listopada nie zawodzi. Skottie Young bodaj pierwszy raz w swojej karierze napisał komiks, który nie jest slapstickową komedią i przynajmniej po pierwszym numerze jestem zaintrygowany. Młodzieniec o imieniu Abel mieszka sam z ojcem. Ich relacja jest, delikatnie mówiąc, bardzo szorstka. Ponieważ jednak młodzież rządzi się swoimi prawami, chłopak co rusz wpada w kolejne kłopoty, które ściągają na jego głowę gniew ojca. W tym świecie jednak nie wszystko jest normalne - magia istnieje i w końcu Abel przekonuje się, że historia jego rodziny jest z nią nierozerwalnie połączona. Komiksowi zdecydowanie należą się brawa za fenomenalną okładkę Mike'a Huddlestona i rysunki Jorge Corony. Fabuła jest tutaj najmniej okazała, ale patrząc na inne dokonania Younga w tej kwestii, to i tak jest bardzo dobrze. Strasznie mnie korci, by sięgnąć po ten tytuł w formie wydania zbiorczego, ale z decyzją jeszcze się wstrzymam do lektury drugiego numeru.
"Outer Darkness #1" (John Layman/Afu Chan)
Druga w ostatnich miesiącach seria autorstwa Johna Laymana wylądowała właśnie na sklepowych półkach i pozytywnie zaskakuje. O ile "Leviathan" jest po prostu sympatyczną rozwałką w rozmiarze XXL, tak "Outer Darkness" zapowiada się na coś z pomysłową i ciekawą fabułą. Oto bowiem okazuje się, że kosmos pełen jest duchów i demonów, a te ostatnie mogą nawet stanowić niemal oswojony napęd statku kosmicznego, o ile oczywiście odpowiednio się ich nakarmi. Kapitan Riggs właśnie przejmuje stery takiego pojazdu, by wykonać jedną, śmiertelnie niebezpieczną misję. Przyznać trzeba, że do dość ogranego schematu Layman dorzucił coś ciekawego i dzięki temu "Outer Darkness" przynajmniej początkowo wydaje się mieć na siebie fajny pomysł, z którego może wykiełkować oryginalna i interesująca opowieść. Niestety, kompletnie w przypadku tej pozycji nie przekonuje mnie rysownik, który dysponuje strasznie kanciastym stylem, a jego ilustracjom bardzo brakuje dynamiki. Niemniej daję szansę temu projektowi i z chęcią sięgnę po drugi zeszyt.
"The Warning #1" (Edward Laroche)
Edward Laroche w wywiadzie w którym zachęcał do sięgnięcia po ten komiks podkreślił kilkukrotnie, że przede wszystkim jest rysownikiem. I to po "The Warning" zdecydowanie widać. Ilustracje są bardzo dopracowane i można odnieść wrażenie, że autor za wszelką cenę chciał pokazać, że na kompozycji zna się jak mało kto w tym fachu. Ale coś za coś - fabuła wlecze się niemożebnie i w pierwszym zeszycie dowiaduje się niewiele. Oto mamy do czynienia z grupą żołnierzy, która rusza na misję w trakcie której zdecydowanie będą ścierać się z czymś pozaziemskim. I to w zasadzie tyle plus jeden, luźno zarysowany wątek poboczny. Fajne rysunki to jednak trochę za mało, by przekonać mnie do tego, by dać temu komiksowi szansę i tym samym już na jedynce moja przygoda z nim dobiega końca.
Na dziś to wszystko, kolejna odsłona "Jedynek pod lupą" ukaże się 6 stycznia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz