wtorek, 5 czerwca 2018

Odrodzenie #3: Odległe miejsce (Tim Seeley/Mike Norton)

Odrodzenie”, podobnie jak ”Żywe Trupy”, jest dla mnie serią ciężką do oceniania. Zachowując odpowiednie proporcje – wszak seria Tima Seeley’a i Mike’a Nortona to ”tylko” osiem tomów – oba te tytuły mają dość zbliżone do siebie konstrukcję fabularną. I tu i tu obserwujemy ludzi stojących w obliczu niespotykanie trudnej sytuacji i chociaż nadnaturalna otoczka jest tu bardzo ważna, to jednak twórców przede wszystkim interesują ludzie, którym przyszło w danych realiach funkcjonować. Dominują dialogi, stosunkowo niespieszne tempo prowadzenia historii, a ponieważ nie dotarliśmy jeszcze nawet do połowy cyklu, wciąż jesteśmy w miejscu, gdzie pojawia się więcej nowych pytań niż pada odpowiedzi na już zadane. I w konwencji swoistych komiksowych telenowel, które po  drodze nie robią sobie tysiąca przerw na eventy i crossovery czuję się zazwyczaj jak ryba w wodzie. Ale zapytany dlaczego tak jest, miałbym ogromną trudność ze skonstruowaniem jakiejś mającej ręce i nogi odpowiedzi. Załóżmy jednak, że ktoś takie pytanie zadał. W dalszej części tekstu postaram się wyjaśnić, dlaczego polubiłem trzeci tom ”Odrodzenia”.

Rzeczą, która ostatnimi czasy mocno odrzuciła mnie od głównonurtowego, amerykańskiego komiksu superbohaterskiego, na którym bądź co bądź wyrosła moja miłość do historii obrazkowych, był wszechobecny pośpiech do wielkich wydarzeń. Urodziłem się pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia i dorastałem wraz z TM-Semiciem, a z czasem także zagłębiałem się mocno w historię moich ulubionych trykociarzy. Raz za razem powtarzam, że absolutnie uwielbiam w historii Supermana, gdy w latach dziewięćdziesiątych miał aż cztery swoje miesięczniki i każdy z nich powoli snuł swoje historie, nie zarzucając (do momentu ”Śmierci Supermana”) czytelników wielkimi wydarzeniami, które zmieniają wszystko na zawsze, zaś Człowiek ze Stali miał swoją małą grupkę towarzyszy i z równie dużym poświęceniem walczył o istnienie Metropolis jak i o to, by np. sąsiad nie bił swojej żony. Mnóstwo było także pojedynczych historii, których nikt nie skrajał pod wydania zbiorcze. Dziś, ten przykładowy Superman musi co tom zmagać się co najmniej z zagrożeniem o skali planetarnej, na łamach historii liczącej koniecznie 5-6 zeszytów, bo tak lepiej wygląda w trejdzie, by potem przespać się i znów lać po ryju kogoś, kto pierdnięciem może zniszczyć wszechświat. Oczywiście po drodze leci z Ligą Sprawiedliwości wziąć udział w jednym evencie, a następnie w kolejnym i kolejnym. I tak w kółko. To już nie są czasy, gdy superbohater ten po złojeniu Metallo czy innego Brainiaca na łamach swojego komiksu tropił ekipę zalewającą rzekę w mieście trującymi ściekami. Sorry, ta eventowa pogoń za pseudoepickością to już nie jest coś dla mnie.

Gdy wszystko to zaczęło mi mocno przeszkadzać, zacząłem szukać alternatyw – początkowo oczywiście trykociarskich. Gdy w Polsce zaczęto wydawać ”Żywe Trupy” i okazało się, że taki typ komiksu też mi strasznie pasuje, wydawnictwo Image znacznie mocniej zagościło w mojej świadomości (bo dotąd znałem nieco lepiej tylko Spawna, Witchblade czy The Darkness). Tak poznałem ”Invincible”, ”Noble Causes” czy ”Dynamo 5 i w każdym z nich zakochałem się z osobna. Komiksowa świadomość jednak nieustannie rozszerzała się i dziś mogę o sobie śmiało powiedzieć, że równie dobrze czyta mi się ”Odrodzenie” jak i ”Ryjówkę przeznaczenia” czy ”Araba Przyszłości”. Jest jednak coś, co nie uległo zmianie – jeśli chodzi o tytuły z USA, bardzo lubię rzeczy skrojone na 30-50 zeszytów (lub i więcej), które doczekały się naturalnego zakończenia, a twórcom nikt nie przeszkadzał robić to co chcieli i nie kazał im co kwartał pisać tie-iny do kolejnych ”Wojen Domowych” czy innych ”Tajnych Wojen”. I tu wreszcie dochodzimy do trzeciego tomu ”Odrodzenia”.

Jak już wspomniałem, lubię gdy seria jest nieco dłuższa, a twórcy mogą robić co tylko sobie zaplanowali. Największy zarzut jaki słyszę lub czytam wobec serii Seeley’a i Nortona jest taki, że pomimo publikacji już trzech tomów, nadal w zasadzie nic nie wiadomo, a tempo jest tak niespieszne, że można zasnąć. Tu od razu rozczaruję osoby, które nie czytały tego tytułu w oryginale – na odpowiedzi dotyczące najważniejszych kwestii przyjdzie Wam jeszcze trochę poczekać i nie wątpię, że wiele osób momentu tego nie doczeka i po drodze zrezygnuje z obcowania z tym komiksem. Ja jednak cieszę się, że ”Odrodzenie” prezentuje się właśnie w taki sposób. Dzięki temu, że twórcy nie prą przed siebie na złamanie karku, możemy spokojnie obserwować rozwój poszczególnych bohaterów jak i ich wzajemnych relacji. ”Odrodzenie” nie jest miejscem, gdzie ta lub inna postać dozna oświecenia oraz zmieni swoją życiową filozofię na przestrzeni dwóch kadrów, a Seeley i Norton nie wahają się poświęcać swoim bohaterom przesadnie dużo czasu.

Odległe miejsce” nie odpowie Wam na pytania o genezę tytułowego odrodzenia, nie dowiecie się też kim są tajemnicze stwory krążące po lesie. Zobaczycie za to jak rozwija się relacja Dany z jej siostrą Em, poznacie nowe sekrety zarówno wskrzeszonych jak i innych mieszkańców Wausau, na paru z nich spojrzycie również z zupełnie innej strony. I chociaż koniec końców komiks nie rusza jakoś szczególnie mocno najważniejszych elementów do przodu, to jednak robi wokół nich mocną podbudowę. Trzecia odsłona ”Odrodzenia” zaangażowała mnie już od pierwszych stron, kilkukrotnie zaskoczyła i pozostawiła z niespodziewaną świadomością tego, że tak jak kiedyś żywo interesowałem się kolejnymi losami w zasadzie każdej drugoplanowej postaci ze wspominanego Supermana, tak tutaj autentycznie polubiłem/znienawidziłem poszczególnych bohaterów i jestem mocno ciekawy tego, w jakim kierunku dalej popchną ich twórcy komiksu. To nie jest jeden z tych komiksów, na łamach którego widzicie dwadzieścia poubieranych w pstrokate kolorki klonów z różnymi mocami. ”Odrodzenie” oferuje pełnokrwiste postacie, ale nie tylko.

Omawiany właśnie komiks jest też pierwszym, gdzie znacznie większą rolę odgrywa pozorna normalność. Chociaż cały czas widzimy trwające śledztwo, to jednak widoczny brak postępów zrzuca go nieco na dalszy plan, zaś my mocniej skupiamy się na próbach udawania przez mieszkańców Wausau, że życie po prostu toczy się dalej. Spotykamy mieszkańców w barach, pracujących i odpoczywających, zaś rewelacyjny kontrast daje to, że co rusz w ich oczach widać strach przed nieznanym i obawy o kolejne niezwykłe wydarzenia. Tych tu oczywiście nie brakuje, wszak ”Odrodzenie” cały czas ociera się o horror, lecz trudno nie odnosić wrażenia, że przynajmniej w tym tomie te szokujące momenty odgrywają rolę mniej więcej podobną do zombiaków w ”Żywych Trupach” – niby każdy z nas wie, że one tam są, ale każdy raz gdy się pojawiają jest w jakiś sposób zaskakujący. Dla mnie to akurat zaleta, kolejna zresztą w tej długiej wyliczance.

No i niezmiennie dobra warstwa graficzna. Mike Norton, którego przed zapoznaniem się z serią ”Odrodzenie” w ogóle nie znałem, stał się dla mnie na swój sposób bohaterem. Ani jeden z 47 zeszytów składających się na ten komiks nie wyszedł opóźniony i tak samo żadnemu z nich nie można zarzucić, iż artysta się do niego nie przykładał. Jego kreska ujmuje konsekwencją jak i brakiem skrótów. Każdy kadr jest dopracowany, przemyślany, a kolory Tima Seeley’a świetnie zgrywają się ze szkicem. Norton może nie jest kimś, kto wydaje się być pewniakiem do Eisnerów, lecz tak solidnych artystów w USA ze świecą szukać. Dodatkowy plus dla Jenny Frison za konsekwentnie świetne okładki poszczególnych rozdziałów.

Trzeci tom ”Odrodzenia” pod kątem jakości wydania nie różni się niczym od poprzednich. Miękka okładka, przyjemny papier, dobre tłumaczenie i przyjemna cena okładkowa – a więc wszystko to, do czego przyzwyczaiło nas już wydawnictwo Non Stop Comics.

Jeśli więc chociaż trochę jesteście fanami komiksowych tasiemców bez trykociarzy, ale z nadnaturalnym zacięciem i doskonale zaprojektowanymi i prowadzonymi postaciami, ”Odrodzenie” z pewnością przypadnie Wam do gustu. Ja obcuję z tym komiksem już drugi raz i nadal bawię się wyśmienicie oraz już powoli wypatruję zapowiedzi następnej odsłony.
                           
----------------------------------------------------------------------------
                                         
"Odrodzenie #3: Odległe miejsce" do kupienia w sklepie Non Stop Comics

1 komentarz: