sobota, 4 sierpnia 2018

Black Science vol. 4: Godworld (Rick Remender/Matteo Scalera/Moreno Dinisio)

Jak już mogliście zauważyć jakiś czas temu, zaś jeśli nie to wspomnę o tym raz jeszcze, moja wiara w wydawnictwo Taurus Media w zasadzie się wyczerpała i postanowiłem przy okazji luźniejszego miesiąca nadrobić sobie częściowo w oryginałach ”Black Science” (którą to serię bardzo polubiłem) i coraz mocniej zastanawiam się nad tym, czy tego samego nie zrobić z ”Lazarusem”. Tak w moje łapska wpadły tomy 4-6 serii Ricka Remendera i Matteo Scalery. Cały czas mocno trzymam kciuki za tym, bym się jednak mylił i nasz rodzimy Taurus w końcu rozwiązał swoje problemy z wydawnictwem Image, aczkolwiek pewnej rzeczy im nie zazdroszczę – jeśli bowiem uda im się na nowo ruszyć z ”Black Science”, to będą musieli zacząć od tomu, który jest wyraźnie inny od poprzednich i mi przynajmniej nie przypadł jakoś szczególnie mocno do gustu.

Rick Remender oraz Matteo Scalera przyzwyczaili dotąd czytelników ”Black Science”, że jest to sprawnie skonstruowana seria opierająca się przede wszystkim na gnającej przed siebie akcji, dopiero wokół której dobudowana jest historia garściami czerpiąca z wszystkich wzorców typowych dla opowieści skupiających się na podróżach w czasie i przestrzeni. Na łamach trzech początkowych tomów bohaterowie ginęli, odradzali się, spotykali swoje alternatywne wersje i wszystko działo się tak szybko i z takim natężeniem, że momentami można było wręcz pogubić się kto z jakiego świata pochodzi i czy aktualnie jest bardziej dobry czy zły. ”Godworld” zdecydowanie odchodzi od tego stylu, przez większą część czasu serwując nam opowieść stosunkowo spokojną, wyważoną i stanowiącą podróż bardziej przez meandry umysłu jednego z bohaterów, zamiast po kolejnym, fantastycznym świecie.

Po wydarzeniach z końcówki trzeciego tomu, który notabene naprawdę warto sobie odświeżyć przed lekturą czwórki, Grant McKay żyje samotnie w kolejnym świecie do którego trafił. Z pewnych powodów nie może się z niego wyrwać, a ponadto nie jest w najlepszym stanie psychicznym. Wraz z mężczyzną odbędziemy podróż po wspomnieniach, które rzucą nieco światła na trudny i zdecydowanie nieprzyjemny charakter Granta, a zarazem być może pozwolą mu wrócić na drogę obrońcy Eververse i odnaleźć osoby mu bliskie.

Samo zwolnienie tempa w ”Godworld” nie jest powodem, dla którego komiks ten nie przypadł mi do gustu tak bardzo, jak poprzednie jego odsłony. Głównym zarzutem, jaki mam do twórcy scenariusza jest to, że poszedł po linii najmniejszego oporu i niebanalną oraz zdecydowanie niewzbudzającą zbyt wielu pozytywnych emocji postać, jaką początkowo był Grant McKay, zaczęto mocno wybielać. Uważam, że usilne robienie kolejnej doświadczonej przez los osoby, która zaczyna dostrzegać swoje błędy, to nienajlepsza decyzja Remendera, który tym samym w moich oczach nie rozwinął swojego bohatera, a cofnął go do bardzo bezpiecznych klamr, w których zwyczajnie znaleźć się nie powinien. W efekcie większa część czwartego tomu ”Black Science” niebezpiecznie skręca w kierunku opowieści jakich czytaliśmy bądź oglądaliśmy już wiele. Całe szczęście, że w pewnym momencie Remender stwierdza iż dość tego i powracamy na starsze, znane nam i chyba bardziej lubiane tory. Przynajmniej w moim przypadku tak to zadziałało.

Zeszyty #20-21, czy dwa ostatnie rozdziały ”Godworld” przynosi nam powrót do tego, do czego przyzwyczaiło ”Black Science” i czego od tej serii wręcz oczekiwałem. Tempo wyraźnie wzrasta, ponownie zaczynamy podróżować po przestrzeni i nie ukrywam, że od tego momentu lektura komiksu znów zaczęła sprawiać mi tę samą przyjemność, co początkowe trzy tomy. Niemniej, nie zmienia się tu niemal nic w stosunku do tego, co przybliżył nam niegdyś Taurus. ”Black Science” to cały czas komiks, po którym nie powinniśmy oczekiwać niczego więcej, jak dynamicznej, efektownej i miejscami efekciarskiej łupanki korzystającej ze schematu ”zabili go o i uciekł” często i na wiele różnych kombinacji. Fabuła trzyma się kupy, miejscami potrafi nieco zamącić w głowie, ale prędzej czy później wszystko staje się jasne, jeśli przymkniemy oczy na pewne logiczne nieścisłości. Ale zarazem jest to jeden z tych tytułów, przy których zupełnie nie powinno się wymagać ścisłego trzymania się zasad fizyki, o ile przy tym inteligencja czytelnika nie jest obrażana. Remender z tego zadania wywiązuje się znakomicie i tylko pozostaje mi nieco żałować, że w ”Godworld” ogranicza się to raptem do dwóch rozdziałów.

Matteo Scalera oraz kolorysta Moreno Dinisio na szczęście jednak zupełnie nie zawodzą i wspólnymi siłami dostarczają czytelnikom ”Black Science” rysunki na bardzo wysokim poziomie. Scalera kontynuuje tu swój wypróbowany styl i nadal ilustruje komiks ten w nieco kreskówkowy sposób (podłużne twarze, szpiczaste nosy, nie do końca realistyczna budowa ciała), ale nie tylko ma to swój urok, ale również doskonale pasuje do całości ”Black Science”. Urzekają mnie fantastyczne stworzenia, przy projektowaniu których artysta ten niezmiennie popuszcza szerokie wodze fantazji, równie duże wrażenie robią plenery, zaś współpraca Scalery i Dinisio układa się z tomu na tom coraz lepiej (przypomnę, że początkowo serię kolorował Dean White).

Godworld” nie oferuje czytelnikowi zbyt dużej ilości materiałów dodatkowych, których zmieściło się tutaj raptem osiem stron. Są to jednak przede wszystkim popisy talentu Scalery, więc nie będę narzekać, bo cieszą one moje oko niezmiennie mocno. Oczywiście także każdy rozdział otwiera okładka odpowiedniego zeszytu. Wydanie dość zauważalnie różni się od edycji Taurusa – oryginał jest drukowany na cieńszym papierze. Także okładka wydaje się być nie tak gruba jak w rodzimej wersji.

Czwarty tom ”Black Science” tylko miejscami bawił mnie tak samo jak poprzednie odsłony cyklu i tym samym jego końcowa ocena jest nieco niższa. Na szczęście doczytałem już odsłony kolejne i wiem, że nie należy stawiać na komiksie tym krzyżyka.
                                          
-------------------------------------------------------------------------------
                                  
"Black Science vol. 4: Godworld" do kupienia w sklepie ATOM Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz