czwartek, 12 kwietnia 2018

Monstressa #2: Krew (Marjorie Liu/Sana Takeda)

Nie dalej jak kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że drugi tom serii ”Monstressa” nominowany został do nagrody Hugo. Te samo wyróżnienie, chociaż oczywiście w innej kategorii, zdobyć ma również szansę rysowniczka Sana Takeda. Już dziś także trudno nie spodziewać się obecności tego cyklu w co najmniej paru kategoriach przy najbliższych Eisnerach. Ponadto oba opublikowane dotąd tomy cały czas całkiem dobrze się sprzedają, przynajmniej według list Diamond Comics. Można więc śmiało zaryzykować stwierdzenie, że triumfalny pochód Maiki Półwilk trwa w najlepsze. Wydawnictwo Non Stop Comics niedawno wypuściło na rynek właśnie drugi tom serii autorstwa Marjorie Liu oraz Sany Takedy, dzięki czemu możemy w rodzimym języku przekonać się co takiego spodobało się kapitule odpowiedzialnej za nominacje do nagród Hugo.

Nasza główna bohaterka jak zwykle nie ma chwili na oddech. Tropem Maiki i jej towarzyszy podążają liczne zastępy przeciwników, które chcą dopaść znajdujące się w niej Monstrum. Ona sama ma coraz większe problemy z jego opanowaniem, przez co gdy na pobliskich polach dochodzi do brutalnych okaleczeń zwierząt, podejrzenia od razu padają na dziewczynę. Ta jednak najmocniej skupia się na odkryciu wszystkich sekretów jej nieżyjącej matki. Pomóc w tym może pewien odnaleziony klucz, lecz oznaczać to będzie dla Maiki wyprawę najpierw do opanowanego przez klany piratów miasta Thyria, potem zaś na mroczną i nieprzystępną Wyspę Kości. Przy okazji także poznajemy znacznie więcej szczegółów na temat Monstrum, które zamieszkuje ciało dziewczyny. Niektóre ujawnione informacje mogę być naprawdę zaskakujące.

Na początku napiszę parę zdań o jakości publikacji wydawnictwa Non Stop Comics. Podobnie jak miało to miejsce w przypadku pierwszego tomu, tak i tutaj otrzymujemy sześć kolejnych rozdziałów skupiających się na losach Maiki Półwilk i jej towarzyszy. Jednakże od razu rzuca się w oczy fakt, że objętościowo komiks jest uboższy. Ma to związek z tym, że premierowy zeszyt serii miał ponad 70 stron. Niby nic takiego – objętość komiksów to sprawa płynna. Niemniej tym razem dostajemy mniejszą ilość stron w niezmienionej cenie okładkowej. Nie zrażajcie się, za moment dopowiem dlaczego warto. Wracając jednak do jakości wydania, muszę uczepić się jednej małej rzeczy, która zresztą być może dotyczy tylko mojego egzemplarza. Otóż drugi tom ”Monstressy” jest wyższy o jakieś 2 milimetry od pierwszego tomu i na półce wygląda to tak sobie. Nie jest to tak wielka różnica, jak miało to miejsce w słynnym trzecim tomie serii ”Loveless” od Mucha Comics, no ale jednak co wrażliwsze dusze fanów komiksów mogą zostać zranione tym faktem i warto nieco mocniej zwrócić na to uwagę przy kolejnych publikacjach. Chylę czoła za to przed Pauliną Braiter – tłumaczką tomu. Komiks ten to nie lada wyzwanie. Sam zbierając go jeszcze w oryginale nieraz posiłkowałem się słownikiem, zaś polska edycja nie tylko ustrzegła się błędów, ale także wszystko podano w przystępny i nietrudny do zrozumienia sposób.

Nie jest to bez znaczenia, ponieważ ”Monstressa” jest komiksem posiadającym strasznie dużo treści i tekstu. Jeśli zdecydujecie się, bądź już to zrobiliście, sięgnąć po ten komiks, zdecydowanie musicie najpierw przypomnieć sobie co było w premierowej odsłonie. Nagromadzona tu ilość wątków i postaci potrafi mocno skołować, jeśli od lektury pierwszego tomu upłynęło więcej czasu. ”Monstressa”  jest lekturą niełatwą i wymagającą, ja zaś absolutnie nie uważam tego za coś złego. Powiem więcej, poziom skomplikowania i rozbudowania fabuły w połączeniu z tym, iż przy zachowaniu odpowiednio dużej ilości uwagi i skupienia nietrudno czerpać z prowadzonej przez Marjorie Liu opowieści mnóstwa satysfakcji. Przynajmniej tak właśnie było w moim przypadku.

W omawianym komiksie urzeka mnie mnóstwo rzeczy i pisząc te słowa zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że chociaż recenzja z natury jest dziełem przedstawiającym subiektywną opinię, to tutaj już najprawdopodobniej będę leciał po bandzie. Po pierwsze: świat przedstawiony na łamach ”Monstressy” jest przeogromny, przemyślany i przedstawiony w taki sposób, iż wsiąknąłem w niego maksymalnie. Drugi tom rozbudowuje to co o nim wiemy o kolejne lokacje, a także przedstawia nam nowe fakty na jego temat. Tutaj raz jeszcze docenić trzeba te pojawiające się pod koniec każdego rozdziału jednoplanszówki z udziałem profesor Tam Tam, które warto przeczytać nawet wtedy, gdy cała ilustracja zawalona jest wręcz dymkami z tekstem.

Po drugie: postacie. Począwszy od Maiki, przez Kippę, a na postaciach z dalszego planu kończąc, trudno jest tu znaleźć kogoś, kto nie zostałby napisany bardzo dobrze. Poszczególni bohaterowie mają sporo głębi, ich wzajemne relacje nigdy nie nudzą, a przede wszystkim – rozwijają się wraz z trwaniem głównej fabuły. Nie jest to jednak przedstawione w sposób pośpieszny, Marjorie Liu nigdzie nie pędzi, dając wszystkim tyle czasu na zmianę postaw, ile tylko wymaga tego sytuacja. Nawet tajemnicze Monstrum zamieszkujące ciało Maiki doczekało się tutaj ciekawego i zaskakującego rozwinięcia, co po pierwszej odsłonie cyklu ”Monstressa” nie było dla mnie rzeczą w jakikolwiek sposób oczywistą.

Po trzecie: rysunki. To, co na łamach omawianego teraz komiksu wyczynia Sana Takeda jest absolutnie niesamowite. Każda strona, każdy kadr jest pod każdym kątem przemyślany i rewelacyjnie wykonany. To oczywiście tłumaczy tempo powstawania serii (jak sądzę, na trzeci tom przyjdzie nam poczekać aż do okolic końcówki roku). Takeda daje nam niesamowicie wyglądające tła, niesamowicie szczegółowe i doskonale zaplanowane kadry. Co więcej, zdecydowanie mniej widoczne są tu czysto komputerowe efekty, którymi artystka ta odznaczała się podczas pracy dla Marvela. Japonka zdecydowanie jest jedną z najlepszych artystek pracujących obecnie przy komiksach. I nie mam tu na myśli tylko tych powstających w USA.

Po czwarte wreszcie: całość jest idealnie wyważona. Komiks ten ma w sobie wszystko, począwszy od scen spokojniejszych i obfitujących w rozmowy, poprzez szybką oraz wartką akcję, elementy horroru, komedii (bezcenne są reakcje Rena), a na momentach chwytających za serce nawet najbardziej zimnego drania (w tych przoduje zdecydowanie Kippa). Liu zadziwia łatwością, z jaką wszystko to układa w dobrze zrealizowaną, wciągającą jak diabli opowieść. Dzięki temu wszystkiemu, drugi tom ”Monstressy” to chyba najlepsza komiksowa rzecz z zagranicy, jaką przeczytałem od dobrych kilkunastu miesięcy.

I z taką myślą zakończę ten tekst. Bierzcie, bo zdecydowanie warto. 

------------------------------------------------------------------------------

"Monstressa #2: Krew" do kupienia w sklepie Non Stop Comics.

1 komentarz:

  1. Jedynka zupełnie mnie nie przekonała, nie odnalazłam się w świecie Monstress, pogubiłam się w wątkach i tylko genialne ilustracje Takedy sprawiły, że sięgnęłam po dwójkę i przepadłam! Kontynuacja dużo, dużo, dużo lepsza :)

    OdpowiedzUsuń