piątek, 12 czerwca 2020

Nie tylko komiks #47 - The Darkness II (PC)

Co prawda od czasu do czasu lubię sobie pograć w coś na PC, to jednak taki ze mnie gracz, jak z koziej dupy trąba. Lubię strategie, rpgi, mam słabość do piłkarskich managerów, a jak chcę się kompletnie odmóżdżyć, to włączam sobie jakieś wyścigi samochodowe. Przygodówki często mnie nudzą, więc tym bardziej brawa dla twórców ”The Walking Dead” od TellTale, skoro przeszedłem (niemal) wszystkie odsłony. I tak samo nigdy mnie zakośnie jarały gry, gdzie po prostu idziesz przed siebie i wybijasz wszystko, co tylko spojrzy w twoją stronę. Ale cebula we mnie silna, dlatego gdy w 2018 roku można było za darmoszkę zgarnąć ”The Darkness II” na hubl… hembl… bedln… noooo, wiecie gdzie, to skorzystałem od razu. Ba, nawet zainstalowałem tę grę, pooglądałem jak wygląda, sprawdziłem sterowanie i wyłączyłem. Oczywiście z zamiarem zagrania w nią ”jak będę mieć czas”. I tak oto gra się kisiła na dysku kilka długich miesięcy, bo zawsze było coś innego do zrobienia lub obejrzenia czy nawet zagrania i w końcu poddałem się i grę odinstalowałem. ”Na szczęście” przyszła pandemia i okazało się, że mam znacznie więcej czasu niż chciałbym mieć i już nie było odwrotu. Wszedłem na Steama, zrobiłem poniższego screena i ponownie zainstalowałem ”The Darkness II”. I co więcej, zagrałem i nawet skończyłem. Dziś parę słów o wrażeniach z rozgrywki i nie ukrywam, że będę często odnosić się do opinii znalezionych w Internecie.
Przede wszystkim podkreślić trzeba na początku, że ”The Darkness II” to gra z 2012 roku i to po prostu widać. O ile w dniu premiery, podobno, chwalona była za dobrą grafikę, to jednak dziś dość mocno trąci już myszką. Na szczęście, jako że większość gier jakie kiedykolwiek skończyłem miała po kilkanaście lat, a takie ”Baldur’s Gate 2” z 2000 roku tłukę regularnie co kilka miesięcy (i to nie w wersji Enchanced, którą przeszedłem jak dotąd tylko raz), to grafika sprzed kilku generacji jakoś mi nie przeszkadza. Dodam także, że nigdy nie grałem w ”The Darkness” z 2007 roku, a nawet jakbym chciał, to szanse są stosunkowo kiepskie. Na Steamie gry tej nie ma, na GOGu tak samo, a używek przez Internet jakoś za szczególnie kupować mi się nie chce.

Dwójka rozpoczyna się, jeśli wierzyć opisowi z Gry-Online, dwa lata po wydarzeniach z jedynki. Jackie Estacado – nosiciel tytułowej Ciemności – stoi na czele mafijnej rodziny Franchetti. Jego moce co rusz dają o sobie znać, a dodatkowo, ktoś przypuszcza atak skierowany przeciwko jego organizacji. Lada moment wybuchnie nowa wojna gangów, lecz tym razem wszystko wskazuje, że prokuruje ją niejakie Bractwo, na czele którego stoi tajemniczy Victor Valente. Chłop ewidentnie ma zakusy na przejęcie Ciemności i jeszcze nie wie, jakie kłopoty właśnie na siebie ściągnął. Tu od razu dodam, że autorem scenariusza do gry był Paul Jenkins.

Z opinii w sieci wywnioskować można, że gra ”The Darkness II” została równie cieple przyjęta co jego poprzedniczka. Na wspomnianym Gry-Online, pierwsza część ma dziś ocenę 8/10, zaś druga – 7.8/10. Czyli całkiem dobrze. Najmocniej chwalona była zdecydowanie mechanika gry, polegająca na tym, iż Jackie może w swoich przeciwników nie tylko nawalać ze sporego arsenału broni, ale także, a może nawet przede wszystkim – używać mocy Ciemności. Wtedy do dyspozycji mamy nie tylko obie ręce głównego bohatera, ale także dodatkowe macki, które to nieraz ratują nam tyłek z opresji. I zasadniczo mogę podpisać się pod tym obiema rękami. Jak już wspomniałem, gry typu ”idź przed siebie i wyrzynaj spluwami wszystko” jakoś nigdy na dobrą sprawę mnie nie bawiły. Tymczasem tytułowa Ciemność w ”The Darkness II” i co za tym idzie, rozszerzenie możliwości głównego bohatera, potrafiło sprawić nie lada frajdę. Dla mnie, mimo wszystko growego laika, była to bardzo miła odmiana i jak ten medialno-stereotypowy psychopata, radowałem się na widok tego, jak dość brutalnie można rozprawić się w tej produkcji z licznymi wrogami. Taaaak, gra ”The Darkness II” zdecydowanie nie jest tytułem dla najmłodszych.

Do fabuły nie będę się za mocno przyczepiał. Nie jest ani jakaś szczególnie zła, ale też trudno tu mówić o nadzwyczajnej jej jakości. Pół żartem pół serio, ale i w pełni dyplomatycznie napiszę, że stoi raczej na standardowym poziomie komiksów z Jackiem Estacado. Nie jest to także gra szczególnie trudna, a pisze to Wam ktoś tak ”utalentowany”, że w takim ”Wiedźminie 3” potrafił zebrać wpierdziel od grupy Utopców. Jasne, w ”The Darkness II” też potrafiłem zginąć jak ostatnia łajza, lecz gdy już odpowiednio opanowałem co i jak powinienem robić, standardowy poziom trudności przestał sprawiać jakichkolwiek kłopotów. Muzyka pasowała do klimatu gry i nie przeszkadzała w niczym, aczkolwiek za parę dni miałbym pewnie problemy z określeniem, co w zasadzie leciało w tle. Ale to dobrze, nie lubię gdy coś odwraca uwagę od najważniejszego w grze, czyli czystej radochy z grania. ”The Darkness II” miało tego pod dostatkiem i do samego końca nie udało mi się znudzić tą produkcją. To w moim przypadku naprawdę ważne, bo jakieś 95% gier, w które w ogóle zaczynam grać, nigdy ostatecznie nie przechodzę w całości.

O grafice już parę słów napisałem. Ale powtórzę, gra ma już osiem lat i wcale nie była jakąś produkcją w niesamowicie wysokim budżetem. Drugiego ”Far Cry” nie oczekujcie. Zresztą dwa screeny macie w niniejszym poście i zapewniam, że całość gry wygląda podobnie. Czasem jest mrocznie, czasem dziwnie pstrokato, ale ogólnie całość po latach nadal prezentuje się naprawdę nieźle.

Jak obecnie jest z dostępnością gry? Zasadniczo, nie ma większego kłopotu z jej zdobyciem. Klucze na Steama można kupić już za około dyszkę, ale jeśli nie do końca ufacie w tego typu zabiegi (ja wciąż mam z tym kłopoty), to wersja pudełkowa to wydatek rzędu mniej więcej dwóch dyszek. Oczywiście w wersji na PC. Konsolowcy, zarówno ci od XBOX 360 jak i PlayStation 3, muszą przygotować nieco więcej dutków, bo około trzydzieści złotych. Jednak jak na tak udaną produkcję, to chyba stosunkowo niewiele.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz