poniedziałek, 8 czerwca 2020

Deadly Class tom 4: Umrzyj za mnie (Rick Remender/Wes Craig/Jordan Boyd)

Było to dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami i jednym oceanem. Rick Remender przyznał się w wywiadzie do tego, że początkowo planował ”Deadly Class” na coś około dwadzieścia numerów, ale podobnie jak w przypadku ”Black Science”, wpadł po drodze jeszcze na kilka nowych pomysłów. I tak oto przygody uczniów szkoły zabójców trwają sobie w najlepsze do dziś (czterdzieści cztery zeszyty już wydano, dziewiąty tom zbiorczy lada chwila w USA), zaś wydawnictwo Non Stop Comics, dotarło z wydawaną przez siebie, rodzimą wersją dokładnie do miejsca, które początkowo miało służyć właśnie za wspomniany finał. Sprawdźmy zatem, jak wypadła czwarta odsłona przygód Marcusa i jego najbliższych.

I tak oto dochodzimy do momentu, w którym pierwszoroczniaki muszą wykazać się najbardziej – do egzaminów końcowych. Tyle tylko, że w tak nietypowej szkole, nie mogą one wyglądać normalnie. Uprzywilejowanym uczniom bowiem każe się chwycić za pistolety, karabiny, noże, tasaki i wszystko, czym można komuś zrobić krzywdę i zaszlachtować kogo tylko się da spośród uczniów, których popularnie nazywa się ”szczurami”. Ci, którym uda się przeżyć najbliższych kilkadziesiąt godzin, otrzyma promocję do kolejnej klasy. Dla Marcusa – jednego ze szczurów – jest to oczywiście ogromny problem, ponieważ skłócony z Mayą, Williem i Billym ma niewielu sojuszników, a tym, by pozbawić go życia szczególnie zainteresowany jest sam Viktor. Czy jednak w tak trudnych chwilach dawne przyjaźnie wrócą do łask, czy też nasi bohaterowie zaczną jeszcze bardziej knuć przeciwko sobie? No i najważniejsze: kto w ogóle przeżyje egzaminy końcowe?

Jeśli śledzicie regularnie tego bloga, to zapewne zauważyliście już dawno temu, że mam swoistą słabość do komiksów autorskich w wykonaniu Ricka Remendera. Lubiłem zarówno ”Tokyo Ghost” jak i ”Black Science”, z niecierpliwością wypatruję finału ”Głębi”, a i opublikowane przez Image wznowienia ”Fear Agent” cieszą się w moich oczach dobrą opinią. Jednakże gdybym miał wskazać ten jeden ulubiony tytuł, bez wahania wskazałbym właśnie na ”Deadly Class”. I to z paru powodów. Po pierwsze, strasznie pasuje mi nie tylko sama tematyka komiksu, którą to można spokojnie teen dramą w bardzo nietypowych okolicznościach, ale nie byłbym aż tak pozytywnie nastawiony do tej serii, gdyby scenarzysta nie nadał jej bardzo charakterystycznego i trudnego do podrobienia sznytu. Osadzenie w bardzo konkretnym przedziale czasowym oraz dorzucenie mnóstwa przemyśleń na temat ówczesnej muzyki (nie ukrywam, że totalnie za każdym razem cieszę się niesamowicie, gdy uda mi się wyłapać i w pełni zrozumieć dane nawiązanie), stanowi tutaj ogromną wartość dodaną i gołym okiem widać, iż twórca ten nie tylko odpowiednio orientuje się w danym temacie, ale wręcz jest nim mocno podjarany.

Kolejną zaletą ”Deadly Class” jest dla mnie to, jak Remender prowadzi tu poszczególne postacie i jak często potrafi mimo wszystko zaskoczyć czytelnika konkretnymi rozwiązaniami. Nie jest żadnym wielkim spoilerem to, że w tomie tym trup ściele się gęsto. Lecz za to, jak w prezentowanych wydarzeniach scenarzysta osadził nie tylko Marcusa, Willy’ego czy Mayę, ale nawet postacie z drugiego planu (w niniejszym tomie mocno wysunięto na przód między innymi Siobhana) i ile razy udało mu się mnie zaskoczyć, należą się mocne gratulacje. Gwarantuję (tak na 95% znaczy się), że ostatni rozdział tego tomu pozostawi Was co najmniej mocno wstrząśniętych, a niewykluczone, że także i zmieszanych.
Za rysunki w czwartym tomie serii odpowiada niezmiennie Wes Craig i podobnie jak przy wcześniejszych odsłonach, tak i tutaj wzbija się on na wyżyny swoich umiejętności. ”Deadly Class” to jeden z tych komiksów, co do których jestem praktycznie bezkrytyczny, ponieważ totalnie każdy członek zespołu twórców wykonuje swoją pracę tak, że nie mam się do czego przyczepić. Craig idealnie rozrysowuje poszczególne sekwencje, świetnie potrafi zaprezentować dynamikę, a także bardzo podoba mi się to, jak przedstawia on mimikę twarzy poszczególnych bohaterów. Ponadto okładka niniejszego tomu, za którą również odpowiada Craig, jest wyśmienita i moim zdaniem najlepsza spośród dotychczasowych.

Warto podkreślić, że od tego tomu serii ”Deadly Class”, za kolory odpowiedzialny nie jest już Lee Loughridge i zastąpił go Jordan Boyd. Na szczęście dla czytelników, zmiana ta jest w zasadzie niezauważalna, dzięki czemu nadal otrzymujemy graficzny festiwal zajebistości zarówno ze strony rysownika, jak i osoby odpowiedzialnej za kolory. To cieszy i przy okazji sprawia, że z chęcią zainteresuję się innymi pracami pana Boyda – chociażby najbliższa możliwość będzie przy okazji premiery pierwszego tomu serii ”Niewidzialna Republika” od wydawnictwa Amber, która to nastąpi za kilka dni.

Jak to zwykle w przypadku wydawnictwa Non Stop Comics bywa, nie mam za bardzo do czego się przyczepić, jeśli chodzi o jakość wydania. ”Deadly Class” jak zwykle obite jest tą nieznośną folią matową, ale z tym to już chyba nic nie zrobimy. Tłumaczenie Pawła Bulskiego daje radę, zaś sam komiks wydano oczywiście w miękkiej oprawie. Na końcu tomu znajduje się bonusowa galeria okładek wariantowych oraz krótkie biografie twórców. Za całość wydawca życzy sobie 44 złote ceny okładkowej, co przy obecnych rabatach (w chwili gdy piszę te słowa, promocja -45% dotyczy tylko tytułów z europy) wciąż daje nam bardzo atrakcyjną ofertę. To kolejny powód, by chcieć sięgnąć po kolejną odsłonę ”Deadly Class”.

Deadly Class”, ”Descender” oraz ”Head Lopper” (oraz w pewnym sensie “Saga”) to obecnie moje ulubione tytuły od wydawnictwa Image, jakie ukazują się w naszym, niestety coraz mniej zabawnym kraju. Już nie mogę się doczekać premiery kolejnej odsłony, ale wydaje mi się, że to chyba nikogo z Was szczególnie nie dziwi.

"Deadly Class tom 4: Umrzyj za mnie" do kupienia w sklepach Non Stop Comics oraz ATOM Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz