czwartek, 5 września 2019

Shanghai Red TP (Christopher Sebela/Joshua Hixson/Hassan Otsmane-Elhaou)

Gdy jakiś czas temu ogłoszono, że Christopher Sebela pojawi się ponownie z dwoma autorskimi projektami w Image Comics, nie mogłem się bardziej cieszyć. Scenarzysta ten z pewnością nie jest szerzej znany typowym zjadaczom superbohaterskiej papki z Marvela czy DC, lecz ja kojarzę go z paru projektów, które niemal nigdy nie zeszły poniżej poziomu bycia bardzo dobrym. Takim małym wyjątkiem była miniseria ”Aliens vs Predator: Fire and Stone”, lecz na licencyjnych komiksach i lepsi od Sabeli potrafili sobie połamać nogi. No ale wróćmy do Image. Tu zapowiedziane zostały dwa tytuły: lekko futurystyczne i cieszące się dość dużym uznaniem ”Crowded” oraz miniseria ”Shanghai Red”, która przeszła trochę bez echa i kompletnie tego nie rozumiem. Dlatego też dziś poświęcę jej nieco uwagi, bo w mojej ocenie, jest to właśnie lepszy z tych dwóch tytułów i najlepsze, co Sebela jak dotąd przygotował dla Image.

Na początek warto podkreślić, że w tytule ”Shanghai Red” pierwsze słowo wcale nie oznacza dosłownie znanego azjatyckiego miasta. Zwrot ”shanghaied” oznacza tu dokładnie porwanie i umieszczenie kogoś na pokładzie statku w celu pracy przymusowej, co owszem było niesamowicie rozpowszechnione właśnie w Szanghaju, lecz w komiksie akcja dzieje się w USA. To właśnie takie porwanie przydarzyło się niejakiej Red, która jest główną bohaterką komiksu. Trafiła ona na pewną łajbę, gdzie miesiącami ukrywała iż w rzeczywistości jest kobietą. W końcu jednak ktoś popełnił błąd, niewolnicy zbuntowali się i pozabijali swoich panów, a Red objęła kruche przywództwo. Jej cel jest od teraz tylko jeden – wrócić do Portland i zemścić się na tych, którzy zniszczyli jej życie, a także dowiedzieć się gdzie są jej najbliżsi.

Christopher Sebela oferuje nam więc opowieść, która na pierwszy rzut oka przypomina dość klasyczny motyw zemsty i nie ukrywam, przynajmniej częściowo trudno się z tym nie zgodzić. Główna bohaterka ”Shanghai Red” to osoba zmotywowana i zdeterminowana oraz nie bez problemów krocząca po trupach do celu. Jasne, widzieliśmy takich historii już dziesiątki, a jednak kolejni twórcy sięgają po podobne pomysły i sprawiają, że czytelnicy mają prawo czuć się co najmniej zadowoleni. Co zatem decyduje o tym, że omawiany właśnie komiks oceniam tak wysoko? Ponieważ jest tu kilka zasadniczych plusów, które totalnie mnie do siebie przekonały.
Przede wszystkim poruszona tematyka oraz osadzenie akcji w Portland na początku XIX wieku wyszło brawurowo zarówno pod kątem wizualnym jak i tekstowym. Tutaj więc przejdę od razu do rysownika komiksu, którym jest mało znany Joshua Hixson. Artysta ten połączył siły w ”Shanghai Red” z kolorystą Hassanem Otsmane-Elhaou i wspólnie wykreowali przytłaczający, smutny, szary i dość przerażający obraz zepsutego do cna miejsca, jakim zarówno był statek na którym pracowała Red jak i Portland, do którego wróciła się mścić. Hixson delikatną, odrobinę rozmytą kreską idealnie rozmieszczał najważniejsze akcenty na kolejnych planszach, zaś oszczędna paleta kolorów używana przez jego kolegę dobrze podkreślała to, na czym nasza uwaga miała skupiać się najmocniej. Jest tu wiele scen w których dominują dosłownie dwie barwy, a mimo to nie zabrakło w ”Shanghai Red” scen mocno symbolicznych, jak na przykład kadr w którym widzimy stojącą przy brzegu morza Red, a woda wydaje się mieć krwisty kolor.

Sebela postawił na kartach swojego komiksu na spory realizm, co w pewnym sensie odróżnia w moich oczach ”Shanghai Red” od wielu innych opowieści w stylu ”zabili go i uciekł”. Główna bohaterka nie jest napędzana byle powodem, ma masę wątpliwości, czasem za dużo myśli, innym razem wręcz za mało i zdaje sobie sprawę z własnych ograniczeń. Red jednak nie jest jedyną dobrze i wiarygodnie nakreśloną postacią w komiksie, lecz gdybym ujawnił kto się z czasem pojawia, walnąłbym niepotrzebny spoiler, więc sobie podaruję.  Najważniejsze jest to, że Sebela poradził sobie z zadaniem przedstawienia nam wyrazistej grupy postaci i nawet ktoś, kto przez cały komiks trzyma się nieco na uboczu (widzimy go w trzech zeszytach) jest przedstawiony na tyle dobrze, by przynajmniej na chwilę zapadł w pamięci czytelnika.

Shanghai Red” ma dosłownie kilka stron dodatków na samym końcu i standardowo jest to galeria okładek wariantowych, ale nie tylko. Dorzucono także trzy strony, na których Christopher Sebela wyjaśnia jak stworzył świat, który widzimy na kartach komiksu. Poznajemy tu część historycznych źródeł na których się opierał, a całość dopełniają szkice Hixsona, a także dwa niewielkie projekty logotypu całej miniserii. Wszystko to w cenie niecałych siedemnastu dolców, więc w standardowej cenie obecnych wydań zbiorczych od Image.

No co tu dużo pisać? Jestem fanem Sebeli i jego ”Shanghai Red” ani trochę mnie nie zawiodło, a wręcz przeciwnie – przewyższyło oczekiwania, jakie miałem wobec tego tytułu. Podoba Wam się ”Crowded” tego samego scenarzysty? Dajcie więc i szansę temu tytułowi. To tylko jeden tom, ale zawierający solidną i godną polecenia historię.
    
-------------------------------------------
     
"Shanghai Red TP" do kupienia w ATOM Comics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz