Poprzednim razem zaliczyliśmy
półmetek, a teraz seria ”Descender”
dociera w naszym kraju do 2/3 swojej długości. Osoby narzekające na tempo
wydawnicze Mucha Comics przy tym cyklu mieli podwójne powody do kręcenia nosem,
ponieważ tak właściwie, czwarty tom rozwiązuje cliffhanger z… drugiej odsłony
cyklu. Na szczęście Jeff Lemire to (najczęściej) właściwy człowiek na właściwym
miejscu i po lekturze ”Orbitalnej
Mechaniki” mogę powiedzieć tylko jedno – zazdroszczę tym z Was, którzy nie
śledzili tej serii w oryginale.
Tom drugi zakończył się zapowiedzią
starcia pomiędzy TIM-21 i TIM-22, który okazał się być nie do końca tak
sympatyczny jak sądziliśmy. Trzecia odsłona serii ”Descender” delikatnie ruszyła ten wątek do przodu, lecz skupiliśmy
się tam przede wszystkim na pojedynczych opowieściach z życia poszczególnych
bohaterów, które mocno spowolniły akcję, ale wciąż stanowiły moim zdaniem
naprawdę godną polecenia lekturę. Tym razem ponownie wkraczamy na te znacznie
szybsze tory i nie tylko obserwujemy wynik starcia pomiędzy dwoma młodymi
robotami, ale także brawurową ucieczkę Telsy i Quona z Maszynowy Księżyca,
ujawnienie długo skrywanej tajemnicy Wiertacza oraz coś, co nazwałbym
pierwszymi oznakami tego, że Jeff Lemire miał już wówczas w głowie plan na
serię ”Ascender”. No chyba że właśnie
srogo nadinterpretuję :)
Tym razem zacznę trochę nie w swoim
stylu, bo zachwyty nad czwartym tomem serii ”Descender” zacznę od rysownika. Dustin Nguyen to jeden z moich
absolutnych faworytów i na jego prace mógłbym patrzeć i patrzeć. Osobiście moim
najbardziej lubianym jego komiksem pozostaje ”Batman: L’il Gotham”. Dosłownie
dzień przed rozpoczęciem pisania tego tekstu widziałem na jego Instagramie
filmik, na którym maluje on Bandita i odtwarzałem go sobie do znudzenia.
Praktycznie każda jego plansza w ”Descender”
to dla mnie małe dzieło sztuki – Nguyen wszystko maluje ręcznie i dopiero
potem, przy czym nie zawsze, lekko poprawia swoje prace na komputerze. Niewielu
zostało na rynku komiksowym w USA artystów, którzy cały czas trzymają się bardzo
blisko mainstreamu, nie trzaskają wszystkiego cyfrowo i nie zawalają terminów.
Nguyen tutaj jednak miał mocno ułatwione zadanie w niektórych momentach,
ponieważ Maszynowy Księżyc to miejsce skrajnie hermetyczne i totalna większość
scen na nim posiada minimalne tło, najczęściej pod postacią paru pociągnięć
pędzlem na białym tle. Mimo to Nguyenowi udało się osiągnąć efekt, który
zapewne zaplanował dla tych scen Jeff Lemire – siedziba Hardware to zimne
miejsce, do którego z całą pewnością nie chciałoby się trafić będąc na miejscu
głównych bohaterów. Bardzo mi się również podobało to, jak Nguyen i Lemire
rozplanowali pierwszy zeszyt w tym tomie, gdzie równocześnie śledzimy
wydarzenia z trzech różnych miejsc i wszystko to jest przedstawione w taki
sposób, by czytelnik nie miał najmniejszych nawet szans się zagubić.
Tymczasem i w sferze fabularnej
dzieje się sporo i czyta się to znakomicie. ”Orbitalna Mechanika” składa się z pięciu kolejnych rozdziałów serii
i każdy z nich coś wnosi do opowiadanej historii. Nie ma tutaj tych takich
typowych dla Marvela czy DC momentów, gdy w środkowej części danej opowieści
zwyczajnie wieje nudą. Tutaj nie dostaniecie szansy na przycięcie komara
podczas lektury, ponieważ chwila nieuwagi może kosztować Was utratę jakiejś
istotnej informacji. Sam zresztą mocno zacząłem się mocno zastanawiać nad tym,
czy Lemire nie zasygnalizował nam już tutaj pomysł na serię ”Ascender”, gdy w jednym z zeszytów
Wiertacz spotyka pewną postać wspominającą o istnieniu magii. No cóż, zobaczymy
czy i jak dalej ten wątek się rozwinie, lecz jestem niemal pewien, że przypadku
w tym nie było.
Lemire nie tylko bardzo fajnie
prowadzi zarówno fabułę, ale również i wymyślone przez siebie postacie. Zarówno
Telsa, Andy jak i Wiertacz mają tu swoje momenty, które dość mocno rozwijają
ich charaktery, zaś mój ulubieniec – doktor Quon – nadal dzielnie i znakomicie
lawiruje pomiędzy byciem skończonym dupkiem, a mającym pozytywne momenty…
dupkiem. Oczywiście główny bohater komiksu, a więc nieustannie młodzieńczo
naiwny lecz zarazem odkrywający coraz więcej informacji na swój temat TIM-21
również jest bardzo ciekawy, aczkolwiek mam nieodparte wrażenie, że w tym tomie
robot ten trochę jednak ginie przy znacznie bardziej charyzmatycznych i
pozostających w pamięci postaciach.
Czwarty tom serii ”Descender” pozbawiony jest dodatków. Mucha
nic nie zmieniła w kwestiach wydawniczych, a więc ponownie dostajemy twardą
oprawę, powiększony format i cenę okładkową w wysokości 55 złotych (minus
rabaciki) oczywiście. Tym razem do tłumaczenia nie mogę się przyczepić, lecz nadal
zastanawiam się czy tytuł drugiego tomu to wtopa czy może jednak stał za tym
jakiś plan? Jakakolwiek by nie była odpowiedź, tym razem jest super. A ponieważ
podczas lektury bawiłem się przednio i to pomimo tego, że znałem już ten tom w
oryginale, nie pozostaje mi nic innego jak tylko zachęcić Was do jak
najszybszego zapoznania się z TIM-21 i jego przyjaciółmi oraz przeciwnikami.
-------------------------------------------------------
"Descender #4: Orbitalna Mechanika" do kupienia w sklepie Mucha Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz