O premierowej odsłonie zbiorczej
serii ”Ice Cream Man” pisałem trochę
ponad siedem miesięcy temu TUTAJ
i nie wystawiłem komiksowi temu szczególnie wysokiej oceny. Nie przekonały mnie
do siebie zarówno poszczególne scenariusze W. Maxwella Prince’a jak i rysunki
Martina Morazzo i w ostateczności nazwałem pozycję tą ”średniakiem”. Mija kilka
tygodni i… wymieniam serię w gronie pięciu najlepszych premier minionego roku.
Co się stało? Kto mnie przekupił? Otóż po prostu w moje łapska trafił ”Strange Neapolitan”, który zdołał
kompletnie odmienić opinię, jaką dotąd o komiksie tym miałem.
Podobnie jak w przypadku pierwszego
tomu serii, kolejna odsłona ”Ice Cream
Man” składa się z czterech zeszytów z których każdy z nich zawiera
indywidualną historię. Wszystkie spaja jedynie tajemniczy i zdecydowanie
demoniczny lodziarz, a także mający coraz większą rolę współczesny kowboj. I
tak oto dowiadujemy się jak wiele dziwnych rzeczy może się stać w czasie, gdy
ktoś spada z dachu ogromnego wieżowca. Następnie poznamy trzy różne historie
człowieka, który zdecydował się na trzy gałki lodów. Potem przekonamy się co
musi się stać, by mała dziewczynka przestała wierzyć w ducha zmarłej
przyjaciółki, zaś na deser spędzimy bardzo dziwny dyżur z równie nietypową załogą
karetki pogotowia.
W przypadku pierwszego tomu serii ”Ice Cream Man” mój największy zarzut
dotyczący warstwy scenariuszowej polegał na tym, iż zawarte tam cztery
rozdziały w istocie szybko okazywały się niezbyt satysfakcjonującą, powtarzalną
grą schematów. Bardzo mocno obawiałem się, że ”Strange Neapolitan” będzie cierpieć z tego samego powodu i z
olbrzymią ulgą przyjąłem do wiadomości fakt, że najzwyczajniej w świecie się
myliłem. Tym razem bowiem W. Maxwell Prince wspiął się na wyżyny swoich umiejętności
i zaprezentował nam opowieści nieoczywiste, z ciekawie prowadzonymi postaciami,
a także mające w sobie tony bardzo przyjemnego klimatu. Ale po kolei.
Już otwierająca zbiór historia
człowieka spadającego z dachu wieżowca bawi się formą przekazu. Czas ewidentnie
nie płynie tu tak jak powinien, ale jest to celowe i bardzo ciekawe działanie.
Zresztą szaleństwo, którego jesteśmy świadkami na przestrzeni tych dwudziestu
paru stron nie tylko zdecydowanie wymyka się standardom i robi to w szalenie
pozytywny sposób. Z ogromną ciekawością przeglądałem kolejne strony, by
zobaczyć co jeszcze wymyślili twórcy. Jak się jednak okazało, bardzo dobre
otwarcie tomu miało stanowić jedynie przystawkę do zdecydowanie najlepszego
zeszytu w dotychczasowym dorobku cyklu ”Ice
Cream Man”.
Prowadzona trójtorowo opowieść o mężczyźnie,
który zakupił u lodziarza trzy gałki zimnego smakołyku to od początku do końca
mistrzostwo. W. Maxwell Prince ograniczył tu do absolutnego minimum dialogi,
lecz i tak nie zawaham się napisać, że był to najbogatszy w treść fragment
komiksu. Scenarzysta na trzy różne sposoby pokazał, iż spotkanie lodziarza
nieuchronnie prowadzi do serii nieszczęść, zaś każdy ze smaków oferowanych
przez niego smakołyków ”obdarza” ofiarę innym ich zestawem. Zwłaszcza tutaj
Martin Morazzo musiał się wykazać i niejako prowadzić każdy z wątków swoimi
ilustracjami. Muszę uczciwie napisać, że z postawionego przed nim zadania
wywiązał się bardzo dobrze. Niemniej drugi rozdział tego tomu, a szósty w
ogóle, to zdecydowanie najlepsze, co jak dotąd zaprezentowali nam twórcy serii ”Ice Cream Man”.
I chociaż kolejne dwa rozdziały tego
tomu nie dorównały poziomem do poprzednika, to jednak nie mogę napisać iż były
słabe. ”My little poletrgeist” nieco mocniej zarysowuje dotychczas migający w
tle wątek, który zdecydowanie możemy nazwać głównym. Dodatkowo narracja jest tu
prowadzona w formie dziecięcego pamiętniczka. Z kolei ”Emergencies” to zbliżony
do rozdziału otwierającego ten zbiór pokaz nieskrępowanej niczym fantazji i
szaleństwa, okraszonej mocno zaskakującym finałem, który sprawia, że już
wypatruję czerwca i premiery trzeciego tomu. ”Ice Cream Man” z poziomu średniaka w znakomity sposób
dołączył do grona tych tytułów z Image, których kontynuacji wyczekuję
najmocniej. W. Maxwell Prince oraz Martin Morazzo jak dotąd pieczołowicie pracują
w pocie czoła i regularnie co miesiąc dostarczają nam kolejne rozdziały swojego
komiksu, stąd też wysoka częstotliwość wydań zbiorczych.
Te zaś pochwalić mogą się dość sporą
garścią materiałów dodatkowych. Tym razem otrzymujemy kompletną galerię okładek
wariantowych, szkice, projekty okładek i fragment scenariusza do zachwalanego
przeze mnie rozdziału szóstego. Małą skazą wciąż jest tu cena okładkowa wydania
zbiorczego – niezmiennie serię ”Ice
Cream Man” nieznacznie bardziej opłaca się zbierać w formie zeszytów.
”Strange Neapolitan” to rewelacyjny komiks, tak po prostu. W.
Maxwell Prince i Martin Morazzo znacznie poprawili się w moich oczach i tak jak
nieszczególnie zachęcałem Was do sięgnięcia po pierwszy tom serii, tak w
przypadku drugiego nie mam żadnych wątpliwości – zdecydowanie warto, nie
zawiedziecie się.
---------------------------------------------------------------
"Ice Cream Man vol. 2: Strange Neapolitan" do kupienia w ATOM Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz