Poprzednim razem wspominałem na łamach tego
cyklu o pierwszym zeszycie serii ”Tomb
Raider”, który nabyłem podczas ostatniego Międzynarodowego Festiwalu
Komiksu i Gier w Łodzi. To był ten głośniejszy spośród dwóch tytułów, które
wówczas wpadły mi w łapy. Dziś napiszę co nieco o drugim z nich, a konkretnie o
początkach serii ”Neon Cyber”, za
którym co prawda nie kryje się zbyt ciekawa historia, ale o samym studiu
Dreamwave warto wspomnieć nieco więcej. Wszystko to jak zwykle znajdziecie w
rozwinięciu posta.
Dreamwave Productions powstało w 1996 roku jako
niewielkie, autorskie studio w wydawnictwie Image. Założyli je bracia Pat i
Roger Lee. W tamtym czasie praktycznie każdy twórca, który decydował się
publikować coś w tym wydawnictwie, praktycznie z automatu zakładał własne
studio i nie było to nic szczególnie mocno wartego uwagi. Pat Lee zajął się
kwestią artystyczną komiksów od Dreamwave, Roger zaś odpowiedzialny był za
marketing i finanse. Trochę czasu trwał rozruch studia, ponieważ pierwszy
komiks ukazał się w połowie 1998 roku i była to pierwsza odsłona
miniserii/serii/w sumie nie do końca wiadomo ”Darkminds”, która spotkała się ze stosunkowo ciepłym przyjęciem na
rynku, co doprowadziło do powstania kolejnych tytułów (pierwsza odsłona ”Warlands”), w tym także spin-offu
wspomnianego cyklu, którym było właśnie ”Neon
Cyber”.
Bracia mieli jednak ambicje na znacznie więcej i
gdy Dreamwave zakorzeniło się w świadomości czytelników, zaś tytuły studia były
oceniane raczej dobrze, oddzieliło się ono od Image i w 2002 roku rozpoczęło
samodzielną działalność. Wydawało się, że może być naprawdę mocne, bo oprócz
nowych odsłon znanych już tytułów, wydawnictwo Dreamwave sięgnęło też po kilka
rozpoznawalnych licencji. Lecz wszystko szybko zaczęło się sypać, z powodu niegospodarności
właścicieli. W 2004 roku dość głośno było o Dreamwave z powodu odejścia
czołowych scenarzystów – Adama Patyka i Jamesa McDonougha. Obaj panowie
skarżyli się na brak wypłat za wykonywaną pracę. Wkrótce te same słowa zaczęły
padać z ust innych pracowników wydawnictwa, aż w końcu w 2005 roku Dreamwave
ogłosiło niewypłacalność i tym samym zbankrutowało. Pojawił się jeszcze chętny
na wykupienie i reanimację wydawnictwa Dreamwave, lecz Roger Lee odsprzedał
posiadane licencje i zamknął ten etap swojego życia, zaś nowy właściciel marki
do dziś nic z nią nie zrobił. Pat Lee z kolei przez jakiś czas pracował jeszcze
jako rysownik dla kilku wydawców, lecz doskonale wiedział, iż jest spalony jako
potencjalny partner biznesowy, więc z czasem i o nim słuch nieco zaginął. W
2015 roku ujawniono jedynie, że pomimo zapowiedzi bracia Lee nadal nie spłacili
długów z czasów działalności wydawnictwa Dreamwave.
Samo wydawnictwo ma jednak jedną, naprawdę dużą
zasługę na amerykańskim rynku. Pat i Roger Lee wykupili w 2001 roku od Hasbro
licencję na publikację komiksów z serii ”Transformers” i po blisko dekadzie
nieobecności wielkich robotów w świecie komiksów, jednocześnie pojawiło się
kilka nowych serii z ich udziałem. Co ciekawe, kilka numerów ”Transformers:
Armada” trafiło także do naszego kraju. Po upadku Dreamwave, prawa wykupiło IDW i od 2005 roku
nieustannie publikuje kolejne przygody Transformers. I przede wszystkim, robi
to bardzo dobrze.
Tutaj w ramach ciekawostki dopiszę, że to widoczne rozmazanie to nie wina zdjęcia. Strona tytułowa naprawdę była bardzo kiepsko wykonana.
Wróćmy jednak do czasów Image i serii ”Neon Cyber”. Jak już swego czasu
śmiałem się na blogu, tytuł tego komiksu jest tak bardzo pasujący do lat
dziewięćdziesiątych, jak tylko jest to możliwe. Umiem sobie wyobrazić tytuł potencjalnej
kontynuacji, która brzmiałaby zapewne jakoś w stylu ”Techno Neon Cyber Future Motor”
:) Jest to spin-off serii ”Darkminds”,
ale plusem tytułu na pewno jest to, że oprócz dzielenia tego samego świata, oba
tytuły się nie przeplatają (przynajmniej nie w dwóch posiadanych przeze mnie
zeszytach). Historia skupia się na, no nie zgadniecie, futurystycznym i
dystopijnym świecie, w którym na życiu zwykłych ludzi piętno odciska nieustanna
walka pomiędzy konkurencyjnymi gangami motocyklowymi. Poznajemy bliżej członków
Neon Dragons w czasie, gdy nieoczekiwanie dostają oni propozycję zawiązania
tymczasowego sojuszu z innymi gangami. Oferta wydaje się być dość atrakcyjna,
ale oczywiście ma drugie dno. Sojusz tak naprawdę ma powstać w celu wykończenia
Smoków, których rosnące wpływy nie są powodem radości konkurentów. W tle
wielkich machinacji rozgrywa się także narastający konflikt między braćmi Takeo
i Neonem, podsycany przez tajemniczą nieznajomą.
”Neon
Cyber” pozytywnie mnie zaskoczył, chociaż przyznaję się szczerze, że miałem
wobec tytułu tego makabrycznie niskie oczekiwania. Tymczasem mocna ekipa twórców
o azjatyckich korzeniach (zdjęcie powyżej) stworzyła całkiem ciekawą historię,
która stanowi przyzwoitą mieszankę klasycznego cyberpunku z sensacją, całość
zaś doprawiono wyraźnym, mangowym zacięciem. Pierwsze dwa numery przyzwoicie
rozstawiły wszystkie pionki na szachownicy, dobrze nakreśliły charaktery
poszczególnych postaci i chociaż cały czas widać tu elementy ”stylu Image” –
komiks majstersztykiem fabularnym jednak nie jest, bardziej lub mniej irytujących
uproszczeń i skrótów jest tu strasznie dużo – śmierci mózgu podczas lektury nie
było. Gdyby tylko jeden element był w komiksie lepszy, bardzo mocno zacząłbym
zastanawiać się nad poszukaniem całości tego tytułu.
Są to rysunku, czy też raczej okrutne gryzmoły
autorstwa Lou Kanga. Mam naprawdę wysoką tolerancję dla wielu rysowników i im
bardziej nietypowy styl ktoś posiada, tym większa szansa, że przypadnie mi to
do gustu. Tymczasem Kang rysuje jak… no nie wiem, zdolny amator, którego ktoś z
dnia na dzień zmusił do ilustrowania profesjonalnego komiksu. O ile pierwszy
numer ”Neon Cyber” wygląda jeszcze
akceptowalnie, tak w drugim rysownik wyłożył się po całości i ani jedna strona
nie wygląda dobrze. Czegoś tak spapranego pod kątem rysunkowym nie widziałem od
czasu <tu wstaw tytuł dowolnego komiksu z ilustracjami Roba Liefelda lub
któregoś z jego minionków>, a jest to naprawdę duża sztuka.
Parę słów o wydaniu zeszytów. ”Neon Cyber” posiada kilka dodatków typu
wczesne projekty postaci czy krótkie posłowia, ale rzucał się w oczy brak dostatecznej
korekty. W obu zeszytach wyłapałem kilka literówek, zaś zaglądając na Comic
Vine rzucił mi się w oczy jeszcze dość głupkowaty błąd na okładce numeru siódmego,
gdzie w opisie przypadkiem podmieniono vol. 1 na 2.
Czy polecam ”Neon Cyber”? Nawet jeśli, to wielkiego sensu nie ma. Nie licząc
rzeczy z Transformers w tytule, wznowionych jakiś czas temu przez IDW, tytuły od
Dreamwave dostępne są tylko i wyłącznie z drugiej ręki. Na ComiXology ich nie
ma, zaś w niezbyt legalnych źródłach nie szperałem i tego nie polecam. Aczkolwiek
nie ukrywam, że gdybym miał okazję, sprawdziłbym w jakim kierunku poszła ta
seria.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz