środa, 4 listopada 2020

Death or Glory tom 1: Dałeś się dopaść (Rick Remender/Bengal)

Wydawnictwo Non Stop Comics mocno okopało się w autorskiej twórczości Ricka Remendera, ponieważ nie licząc ”Black Science”, które częściowo wydało i szybko zawiesiło wydawnictwo Taurus Media, a także ”podkradziona” przez Muchę ”Droga ku Wieczności”, cała reszta jego tytułów z Image wydanych po 2013 roku (wcześniej Remender też sporo dla Image robił) trafiła do oferty tej oficyny. Mamy tam już ”Głębię” oraz ”Deadly Class”, lada chwila ukaże się ”Tokyo Ghost” w wersji wypasionej jak trzeba, a teraz do tego grona doszło jeszcze ”Death or Glory”. Także i ”Fear Agent” to komiks, który wydawało to wydawnictwo, potem przeskoczyło do Dark Horse, by ostatecznie wrócić na pokład statku-matki. W ciemno strzelam, że to właśnie NSC już podpytuje w siedzibie Image o możliwość wydania ”Scumbag” ;) Rick Remender do twórca, którego dość wyraźną cechą jest to, że potrafi pisać komiksy, w których tempo prowadzenia historii gna przed siebie jak oszalałe. Nie zawsze z dobrym skutkiem końcowym, ponieważ wspomniane już wcześniej ”Black Science” było tytułem, przy którym momentami szło się pogubić, z jaką wersją danej postaci mamy tym razem do czynienia. ”Death or Glory” na szczęście jest komiksem stosunkowo prostym, który trochę przypomina miks ”Szybkich i wściekłych” z klasycznym już cyklem filmów ”Mistrz kierownicy ucieka”. Najważniejsze pytanie brzmi jednak: do której z tych serii komiksowi Remendera bliżej?

Bo wiecie co? Sam już nawet nie wiem jak traktować ”Szybkich i wściekłych”. Cykl zaczynał od filmów… chyba (?) sensacyjnych, potem przeskoczył na komedię sensacyjną, by dziś stać się już bardziej komedią science-fiction. Niezależnie od tego, za każdym razem gdy spotykałem się ze znajomymi i padała propozycja obejrzenia którejś części, robiło mi się niedobrze. Z ”Mistrz kierownicy ucieka” jest zupełnie na odwrót – tam od początku wiedziano, w jakiej konwencji osiąść i w efekcie otrzymaliśmy trzy niezłe filmy, które po dziś dzień dobrze się bronią. Bardzo, ale to bardzo mocno chciałem, aby Remender w ”Death or Glory” poszedł w kierunku bardziej poważnej wersji drugiego z wymienionych cykli.

 Przy okazji, pewnie część z Was się zastanawia, dlaczego tytuł komiksu pozostał w oryginale. Otóż wynika to z jego dwuznaczności – główna bohaterka komiksu ma na imię Glory i gdyby przełożyć komiks na, przykładowo, ”Śmierć lub chwała/sukces/zwycięstwo”, to ta ciekawa zagrywka językowa by nam uciekła. Dlatego chociaż nie jestem fanem wybiórczego tłumaczenia tytułów komiksów, to tutaj zostawiam okejkę.

No właśnie, Glory. Tym razem Rick Remender przedstawia nam komiks o kobiecie, która została wychowana w bardzo nietradycyjny sposób, a i tak paru błędów w życiu nie uniknęła. Gdy więc życie jej ojca wisi na włosku, ta jest w stanie ruszyć w pogoń za pieniędzmi tak szaleńczą, że koniec końców przeciwko niej staną zarówno lokalni mafiozi, skorumpowani gliniarze jak i największa szumowina z nich wszystkich – były mąż. Ale Glory to twardzielka, ma pomoc i strasznie szybkie auto.

Swego czasu na łamach „Jedynek pod lupą” napisałem po lekturze pierwszego zeszytu, że ”Death or Glory” mi nie siadło. Fajne tempo, w sumie ciekawa bohaterka, ale jakoś mnie nie jara perspektywa czytania komiksu, w którym połowa to wyścigi samochodowe. O jakże mocno byłem w błędzie! Jasne, jest tutaj sporo drogowej rozpierduchy, ale za to…

…jakiej pięknej. To co na warstwie graficznej w tym komiksie wyprawia Bengal, to jest jakieś swoiste mistrzostwo świata. Byłem rysunkami zauroczony już podczas pierwszego kontaktu z tą serią, a przeczytanie, czy też raczej obejrzenie całego tomu, było pod tym względem jeszcze lepszym doznaniem. Wszelkie sceny pościgów twórca ten rysuje niesamowicie dynamicznie i widać wyraźnie, że Remender zatrudnił go do swojego komiksu totalnie nieprzypadkowo. Bengal ponoć majstrował coś przy tytułach z DC i Marvela, ale akurat tych, których nie znam (czyli w zasadzie większości obecnej oferty tych wydawców) i nie ukrywam, że z chęcią bym sobie porównał ”Death or Glory” z dowolną jego pracą dla Wielkiej Dwójki.

Także i sam Remender nie zawodzi, bo chociaż kolejny raz mamy tu do czynienia z komiksem, nazwijmy to umownie, niezbyt ambitnym, to jednak w tej kategorii scenarzysta odnajduje się znakomicie i potrafi dostarczyć czytelnikowi czystą, nieskrępowaną i miejscami niegłupią rozrywkę. ”Death or Glory” to może nie jest poziom ”Deadly Class”, ale biorąc pod uwagę to, że mamy do czynienia z wysokooktanową (no sorry, musiałem) i zamykającą się raptem w dwóch tomach serią, to chyba aż żal nie spróbować. Koszt wielki to nie będzie, a zawsze może się okazać, że otrzymaliśmy kawał bardzo solidnego komiksu.

Bo ”Death or Glory” właśnie jako taką pozycję widzę. Bardzo ładnie narysowaną, solidnie rozpisaną i z całkiem ciekawymi postaciami. Tylko tyle, ale i aż tyle. To z pewnością nie jest pozycja, która podbije serca milionów i znajdzie swoje miejsce w czołówce nieuchronnie zbliżających się podsumować roku. Ale przecież nie każdy komiks musi nieść misję, przesłanie i niesamowitą głębię. Czasem trzeba nam lektury, przy której po prostu można lekko spowolnić myślenie, odprężyć się i po wszystkim nie czuć się, jakby ktoś nas tu robił w wała.

Death or Glory” tom pierwszy z dwóch to coś około 120 stron przyzwoitej opowieści w całkiem niezłej cenie (okładkowa wynosi 49 złotych), miękkiej okładce i kilkoma rekomendacjami na jej tyle, wśród których ktoś też wymienił cykl ”Mistrz kierownicy ucieka”. Cieszę się, że nie tylko ja jeszcze pamiętam ten film :)

"Death or Glory tom 1: Dałeś się dopaść" do kupienia w sklepie Non Stop Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz