Nie dalej jak kilka dni temu dowiedzieliśmy się,
że drugi tom serii ”Monstressa”
nominowany został do nagrody Hugo. Te samo wyróżnienie, chociaż oczywiście w
innej kategorii, zdobyć ma również szansę rysowniczka Sana Takeda. Już dziś
także trudno nie spodziewać się obecności tego cyklu w co najmniej paru
kategoriach przy najbliższych Eisnerach. Ponadto oba opublikowane dotąd tomy
cały czas całkiem dobrze się sprzedają, przynajmniej według list Diamond
Comics. Można więc śmiało zaryzykować stwierdzenie, że triumfalny pochód Maiki
Półwilk trwa w najlepsze. Wydawnictwo Non Stop Comics niedawno wypuściło na
rynek właśnie drugi tom serii autorstwa Marjorie Liu oraz Sany Takedy, dzięki
czemu możemy w rodzimym języku przekonać się co takiego spodobało się kapitule odpowiedzialnej
za nominacje do nagród Hugo.
Nasza główna bohaterka jak zwykle nie ma chwili
na oddech. Tropem Maiki i jej towarzyszy podążają liczne zastępy przeciwników,
które chcą dopaść znajdujące się w niej Monstrum. Ona sama ma coraz większe
problemy z jego opanowaniem, przez co gdy na pobliskich polach dochodzi do
brutalnych okaleczeń zwierząt, podejrzenia od razu padają na dziewczynę. Ta
jednak najmocniej skupia się na odkryciu wszystkich sekretów jej nieżyjącej
matki. Pomóc w tym może pewien odnaleziony klucz, lecz oznaczać to będzie dla
Maiki wyprawę najpierw do opanowanego przez klany piratów miasta Thyria, potem
zaś na mroczną i nieprzystępną Wyspę Kości. Przy okazji także poznajemy
znacznie więcej szczegółów na temat Monstrum, które zamieszkuje ciało
dziewczyny. Niektóre ujawnione informacje mogę być naprawdę zaskakujące.
Na początku napiszę parę zdań o jakości
publikacji wydawnictwa Non Stop Comics. Podobnie jak miało to miejsce w
przypadku pierwszego tomu, tak i tutaj otrzymujemy sześć kolejnych rozdziałów
skupiających się na losach Maiki Półwilk i jej towarzyszy. Jednakże od razu
rzuca się w oczy fakt, że objętościowo komiks jest uboższy. Ma to związek z
tym, że premierowy zeszyt serii miał ponad 70 stron. Niby nic takiego –
objętość komiksów to sprawa płynna. Niemniej tym razem dostajemy mniejszą ilość
stron w niezmienionej cenie okładkowej. Nie zrażajcie się, za moment dopowiem
dlaczego warto. Wracając jednak do jakości wydania, muszę uczepić się jednej
małej rzeczy, która zresztą być może dotyczy tylko mojego egzemplarza. Otóż
drugi tom ”Monstressy” jest wyższy o
jakieś 2 milimetry
od pierwszego tomu i na półce wygląda to tak sobie. Nie jest to tak wielka
różnica, jak miało to miejsce w słynnym trzecim tomie serii ”Loveless” od Mucha
Comics, no ale jednak co wrażliwsze dusze fanów komiksów mogą zostać zranione
tym faktem i warto nieco mocniej zwrócić na to uwagę przy kolejnych
publikacjach. Chylę czoła za to przed Pauliną Braiter – tłumaczką tomu. Komiks
ten to nie lada wyzwanie. Sam zbierając go jeszcze w oryginale nieraz
posiłkowałem się słownikiem, zaś polska edycja nie tylko ustrzegła się błędów,
ale także wszystko podano w przystępny i nietrudny do zrozumienia sposób.
Nie jest to bez znaczenia, ponieważ ”Monstressa” jest komiksem posiadającym
strasznie dużo treści i tekstu. Jeśli zdecydujecie się, bądź już to
zrobiliście, sięgnąć po ten komiks, zdecydowanie
musicie najpierw przypomnieć sobie co było w premierowej odsłonie.
Nagromadzona tu ilość wątków i postaci potrafi mocno skołować, jeśli od lektury
pierwszego tomu upłynęło więcej czasu. ”Monstressa” jest lekturą niełatwą i wymagającą, ja zaś
absolutnie nie uważam tego za coś złego. Powiem więcej, poziom skomplikowania i
rozbudowania fabuły w połączeniu z tym, iż przy zachowaniu odpowiednio dużej
ilości uwagi i skupienia nietrudno czerpać z prowadzonej przez Marjorie Liu
opowieści mnóstwa satysfakcji. Przynajmniej tak właśnie było w moim przypadku.
W omawianym komiksie urzeka mnie mnóstwo rzeczy
i pisząc te słowa zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że chociaż recenzja z
natury jest dziełem przedstawiającym subiektywną opinię, to tutaj już
najprawdopodobniej będę leciał po bandzie. Po pierwsze: świat przedstawiony na
łamach ”Monstressy” jest
przeogromny, przemyślany i przedstawiony w taki sposób, iż wsiąknąłem w niego
maksymalnie. Drugi tom rozbudowuje to co o nim wiemy o kolejne lokacje, a także
przedstawia nam nowe fakty na jego temat. Tutaj raz jeszcze docenić trzeba te
pojawiające się pod koniec każdego rozdziału jednoplanszówki z udziałem
profesor Tam Tam, które warto przeczytać nawet wtedy, gdy cała ilustracja
zawalona jest wręcz dymkami z tekstem.
Po drugie: postacie. Począwszy od Maiki, przez
Kippę, a na postaciach z dalszego planu kończąc, trudno jest tu znaleźć kogoś,
kto nie zostałby napisany bardzo dobrze. Poszczególni bohaterowie mają sporo
głębi, ich wzajemne relacje nigdy nie nudzą, a przede wszystkim – rozwijają się
wraz z trwaniem głównej fabuły. Nie jest to jednak przedstawione w sposób
pośpieszny, Marjorie Liu nigdzie nie pędzi, dając wszystkim tyle czasu na
zmianę postaw, ile tylko wymaga tego sytuacja. Nawet tajemnicze Monstrum
zamieszkujące ciało Maiki doczekało się tutaj ciekawego i zaskakującego
rozwinięcia, co po pierwszej odsłonie cyklu ”Monstressa” nie było dla mnie rzeczą w jakikolwiek sposób
oczywistą.
Po trzecie: rysunki. To, co na łamach omawianego
teraz komiksu wyczynia Sana Takeda jest absolutnie niesamowite. Każda strona,
każdy kadr jest pod każdym kątem przemyślany i rewelacyjnie wykonany. To oczywiście
tłumaczy tempo powstawania serii (jak sądzę, na trzeci tom przyjdzie nam
poczekać aż do okolic końcówki roku). Takeda daje nam niesamowicie wyglądające
tła, niesamowicie szczegółowe i doskonale zaplanowane kadry. Co więcej,
zdecydowanie mniej widoczne są tu czysto komputerowe efekty, którymi artystka
ta odznaczała się podczas pracy dla Marvela. Japonka zdecydowanie jest jedną z
najlepszych artystek pracujących obecnie przy komiksach. I nie mam tu na myśli
tylko tych powstających w USA.
Po czwarte wreszcie: całość jest idealnie
wyważona. Komiks ten ma w sobie wszystko, począwszy od scen spokojniejszych i obfitujących
w rozmowy, poprzez szybką oraz wartką akcję, elementy horroru, komedii (bezcenne
są reakcje Rena), a na momentach chwytających za serce nawet najbardziej
zimnego drania (w tych przoduje zdecydowanie Kippa). Liu zadziwia łatwością, z
jaką wszystko to układa w dobrze zrealizowaną, wciągającą jak diabli opowieść. Dzięki
temu wszystkiemu, drugi tom ”Monstressy”
to chyba najlepsza komiksowa rzecz z zagranicy, jaką przeczytałem od dobrych
kilkunastu miesięcy.
I z taką myślą zakończę ten tekst. Bierzcie, bo
zdecydowanie warto.
------------------------------------------------------------------------------
"Monstressa #2: Krew" do kupienia w sklepie Non Stop Comics.
Jedynka zupełnie mnie nie przekonała, nie odnalazłam się w świecie Monstress, pogubiłam się w wątkach i tylko genialne ilustracje Takedy sprawiły, że sięgnęłam po dwójkę i przepadłam! Kontynuacja dużo, dużo, dużo lepsza :)
OdpowiedzUsuń