W lipcu wydawnictwo Image Comics zaprezentowało swoim czytelnikom sporo, bo aż sześć pozycji oznaczonych numerem 1 na okładce. Jednocześnie był to dla mnie dość ciężki finansowo miesiąc, przez co musiałem bardzo mocno okroić wydatki i z tego powodu sięgnąłem tylko po dwa tytuły z tej szóstki. Ale hej, jeśli przeczytaliście któryś z nich, dajcie znać w komentarzach tu lub na blogowym koncie na Facebooku. Tymczasem zapraszam do rozwinięcia posta.
Tutaj wydawnictwo Image trochę mi pokrzyżowało szyki. Tytuł ten zapowiada się całkiem fajnie zarówno od strony fabularnej jak i graficznej, więc postanowiłem w ciemno pójść w oczekiwanie na trejda. I co? I Image zapowiedziało takowy na październik, ale w wersji HC. Ja jednak poczekam na edycję z miękką okładką, więc zapewne prędko z komiksem tym się nie zapoznam.
"Man-Eaters: The Cursed #1" (Chelsea Cain/Lia Miternique i Katarzyna Niemczyk)
Mam wszystkie trzy tomy oryginalnej serii, więc chyba nie powinno nikogo dziwić, że także i tutaj postanowiłem zrobić sobie klasyczne oczekiwanie na wydanie zbiorcze.
"Mirka Andolfo's Sweet Paprica #1" (Mirka Andolfo)
Ten komiks opuściłem z kolei ze względów finansowych. Znając życie, komiks ten zapewne znajdzie się w przyszłorocznych zapowiedziach wydawnictwa Non Stop Comics, więc tak czy inaczej i tak trafi w moje łapska. Tu więc sobie go odpuściłem.
Gdy widzę nazwisko Kyle'a Higginsa na okładce jakiegoś komiksu, to praktycznie od razu mam dobre skojarzenia, a wydaje się, że ruszając z "Radiant Black" strzelił on jeszcze w finansową dziesiątkę. Jednakże od samego początku i pierwszych zapowiedzi, "Ordinary Gods" jawi się jako projekt klimatem zbliżony bardziej do "C.O.W.L.", niż pierwszego z wymienionych. Tylko w skali zdecydowanie bardziej rozbudowanej. Głównym bohaterem jest tu niejaki Christopher, który w mocno brutalny sposób odkrywa, że jest kolejnym wcieleniem potężnego boga, całe jego życie nie ma większego znaczenia, a nad głową wisi mu kilka nadnaturalnych toporów, ponieważ inne bóstwa mają chęć go o tę głowę skrócić. Pierwszy numer jedynie wstępnie rozrysował fabułę i realia świata, lecz zrobił to całkiem przyzwoicie oraz interesująco. Na tyle, bym z chęcią śledził dalej ten tytuł. Nie do końca wiem jeszcze co sądzić o rysunkach Felipe Watanabe, który na jednej planszy potrafi wywołać u czytelnika opad szczeny, a na drugiej zaskoczyć rysunkiem wyglądającym jakby był wykonany na typowe pół gwizdka.
Ten tytuł z kolei pomijam, bo oprócz historii "Rick Grimes 2000" w zasadzie niewiele mnie tu interesuje. Miniseria zapowiada się jak płatna reklama przyszłych tytułów ze studia Skybound, a to trochę za mało, żeby skusić mnie do kupna.
Dawno, dawno temu, wydawnictwo Image Comics lubiło publikować miniserie liczące sobie raptem trzy numery. Najczęściej były one bardzo byle jakie i wygląda na to, że "Syphon" może kontynuować tę tradycję. Jeśli bowiem chcesz zawrzeć całą zaplanowaną przez siebie fabułę w 66 stronach, to byłoby dobrze nie budować jakiejś nazbyt skomplikowanej fabuły. Tymczasem twórcy tej miniserii postanowili zrobić inaczej i zaprezentować czytelnikom opowieść o całej grupie osób, która potrafi "wchłaniać" negatywne uczucia innych, przez co sami powoli popadają w obłęd. Meaney i Ashraf w pierwszym zeszycie chcieli wyjaśnić czytelnikom możliwie jak najwięcej i przez to fabuła gna przed siebie tak bardzo, że trudno nie mieć wrażenia, iż jest to wszystko potraktowane masakrycznie po łebkach. "Syphon" nijak nie zachęca do tego, by dać temu komiksowi kolejną szansę, a rysownik tego nie ułatwia, bo tu i ówdzie dość mocno rozjechały mu się proporcje.
Na dziś to wszystko. Kolejna i tym razem już na pewno znacznie bardziej rozbudowana odsłona tej rubryki, powinna pojawić się 5 września.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz