środa, 4 marca 2015

Nie tylko komiks #16

Wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Niestety, pewne rzeczy kończą się znacznie szybciej niż powinny i w dodatku nie mają okazji doczekać się satysfakcjonującego zakończenia. Ani w gruncie rzeczy jakiegokolwiek. Tak jest z trzecim i niestety ostatnim sezonem animacji ”Todd McFarlane’s Spawn”, który stał na naprawdę dobrym poziomie. Dalsza część tekstu zawiera spoilery, więc uważajcie podczas lektury.

Podobnie jak w przypadku obu poprzedzających sezonów, tak i ten liczy sobie jedynie sześć trwających dwadzieścia minut epizodów. Od razu jednak rzuca się w oczy fakt, że twórcy animacji prawdopodobnie sami zauważyli, iż poprzednią transzę strasznie przegadali i z małymi wyjątkami, stworzyli historię stojącą w miejscu. Trzecia seria wprowadza nowe postacie, sporo akcji, dużo świeżości i kilka momentów bardzo mocno zapadających w pamięć.

Ale o czym jest właściwie ostatni sezon ”Todd McFarlane’s Spawn”? Otóż zaczyna się on w momencie, w którym tytułowy bohater postanawia uwolnić swojego dawnego dowódcę, majora Fosberga. Ten jest przetrzymywany i torturowany przez Jasona Wynna. Główny przeciwnik Ala Simmonsa ma więcej problemów na głowie, gdyż odkrywa że także Terry Fitzgerald spiskuje przeciwko niemu, a oficer Twitch Williams coraz częściej kręci się w pobliżu zaułków. Jakby tego było mało, pojawia się tajemnicza dziennikarka Lisa Wu, która także chce poznać tajemnice Spawna.

Z radością muszę powiedzieć, że wszystko to, co najlepsze w tym serialu animowanym, zostało zachowane na potrzeby trzeciego sezonu. Wciąż przebijamy się przez niesamowicie mroczny klimat, w którym próżno szukać krystalicznie uczciwych i złotoustych postaci. Nie czuć tu sztuczności, która tak skutecznie odrzucała od filmu aktorskiego. Jednocześnie wypada to bardzo wiarygodnie, a ponieważ także i tempo opowiadanej historii wzrosło, dwadzieścia minut każdego epizodu przelatywało bardzo, bardzo szybko.

No właśnie, szybkość prowadzenia akcji była największym mankamentem poprzedniego sezonu, który momentami ciągnął się niemiłosiernie. Tym razem mielizn próżno szukać i okazuje się, że z ogromna przyjemnością chłoniemy każdą scenę. Te, podobnie jak dotychczas, mogą nieco razić brutalnością, lecz od samego początku taka była konwencja tej historii. Z racji pewnych odstępstw od komiksu, nadziałem się na kilka niezłych twistów. Właściwie jedyne, do czego ewentualnie można się przyczepić, to rzecz która zawsze irytowała mnie w historiach o Spawnie, niezależnie czy był to komiks, film czy serial – notoryczne użalanie się nad sobą w każdej wolnej chwili. To pojawiało się także i w tym sezonie, lecz zarazem doprowadziło do jednej z najmocniejszych scen serialu. Otóż chodzi mi o scenę, w której Spawn spotyka się z Wandą, przyjmując wcześniej postać uprowadzonego Terry’ego. To co działo się później, było dość mocne, niespodziewane i raz jeszcze przypomniało, że ”Todd McFarlane’s Spawn” zdecydowanie nie jest produkcją odpowiednią dla osób niepełnoletnich.

I gdy okazało się, że trzeci sezon serialu animowanego jest tym zdecydowanie najlepszym, stacja HBO ogłasza smutną informację o zakończeniu produkcji z powodu niskiej oglądalności. Gdybym oglądał go wówczas, w roku 1999, na pewno byłbym taką informacją nie tyle zawiedziony, co właściwie wręcz załamany.

W przyszłych odsłonach ”Nie tylko komiks” prędzej czy później wezmę na tapetę zarówno seriale animowane z ”WildC.A.T.S.”, ”Savage Dragonem” czy ”The Maxx”, ale już teraz mogę śmiało napisać, że żaden z nich nawet nie umywa się do ”Todd McFarlane’s Spawn”, który zakończył się świetnym sezonem, lecz jednocześnie zostawił nam mnóstwo niedokończonych wątków. Jest to wielka szkoda, lecz mimo wszystko całość produkcji jest godna polecenia. Trzecią i ostatnią serię ocenię na 4+/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz