Swego czasu serię ”Descender”, podobnie jak i kilka innych, kupowałem w wersji zeszytowej na ATOM Comics. Zawsze jednak miałem taką zasadę, jeśli których ze zbieranych przeze mnie w ten sposób komiksów, pojawi się w ofercie któregoś z rodzimych wydawców, to w tym momencie od razu rzucam zbieranie oryginałów. I tak oto uzbierałem 26 z… 32 numerów, na które złożyła się całość owej serii. Miało to miejsce w listopadzie 2017 roku, więc na poznanie finału przygód TIM-21 przyszło mi poczekać raptem niespełna trzy lata. Tak, mój pech nie opuści mnie aż do samego końca.
Chociaż tak w zasadzie, trudno tu mówić o ”końcu”. Szósty tom cyklu ”Descender” co prawda zamyka najważniejsze wątki, ale jednocześnie samo zakończenie pozostawia tak dużo delikatnie otwartych furtek, że nawet gdy cykl ten dobiegł do końca w USA, to aż nazbyt jasne było, że to nie koniec losów TIM-21 oraz jego najbliższych i z czasem dostaniemy coś jeszcze. Minęło kilka miesięcy i Image Comics zapowiedziało serię ”Ascender”, która to, w chwili gdy piszę te słowa, ma już wydanych dwanaście odsłon i co najmniej trzy kolejne w zapowiedziach. Zresztą wydawnictwo Mucha Comics dość wyraźnie dało do zrozumienia na końcu niniejszej pozycji, że będzie się starać o publikację kontynuacji. Jest to bardzo dobra decyzja, bo uważam, iż o ile lekturę ”Descendera” można zakończyć w finale, odłożyć na swoją półkę i nie sięgać po ciąg dalszy, to jednak są mądrzejsze decyzje, które można podjąć ;)
Wielokrotnie już pisałem oraz mówiłem, że Jeff Lemire to dla mnie taki scenarzysta, któremu jak się chce to przy każdej okoliczności zrobi komiks ponadprzeciętny. Chyba, że mu się nie chce i/lub szuka pewnego zarobku, to wtedy robi solidne średniaki. Ale ponieważ te drugie najłatwiej znaleźć w Marvelu i DC, to nie ma się czym przejmować. Twórca ten swego czasu w końcu trafił do Image, mając już na koncie takie dzieła jak rewelacyjne ”Opowieści z Hrabstwa Essex” czy nie mniej udanego ”Łasucha”, a dodatkowo rysuje Dustin Nguyen, więc wybór ”Descendera” był wręcz obowiązkowy. No i po tych sześciu tomach od wydawnictwa Mucha Comics, mogę śmiało powiedzieć, że wybór ten był bardzo dobry i cieszę się, że najprawdopodobniej na tym się nie skończy.
Kulminacja wszystkich dotychczasowych wątków następuje na wodnej planecie Mata. To właśnie tu dojdzie do ostatecznego starcia pomiędzy organizmami żywymi i maszynami służącymi Psiusowi. W centrum tego wszystkiego jest nasz mały TIM-21, któremu wreszcie udaje się poznać historię swoich przodków oraz tego, skąd pochodzą Żniwiarze. Problem w tym, że ich złowrogi cień znów pojawia się na horyzoncie, co może doprowadzić do zniszczenia kolejnych światów. I tylko młody android może powstrzymać ewentualną zagładę. Czy mu się uda?
Spoiler: no jak myślicie, skoro ”Descender” ma kontynuację? :D
Szósty tom tej serii można podzielić na dwie części. Najpierw Lemire skupia się na wyjaśnieniu tajemnicy pochodzenia Żniwiarzy oraz znacznie wyraźniej nakreśla to, co doprowadziło do ich pierwszego ataku. Następnie przechodzimy już do wydarzeń aktualnych i nie ma co ukrywać, że scenarzysta nie postawił tu przez większość czasu na jakieś niezwykłe i zaskakujące rozwiązania fabularne, lecz muszę uczciwie przyznać: otóż są w zakończeniu tego komiksu dwa fragmenty, których nigdy bym się nie spodziewał. Ale wiadomo – bez spoilerów. Podobać może się również to, jak scenarzysta logicznie i konsekwentnie prowadził do samego finału poszczególnych bohaterów, aczkolwiek nie ukrywam, że momentami robi się aż nazbyt cukierkowo. Być może jednak ma to jakiś związek z tym, że ”Descender” mimo wszystko jest tytułem dla nieco młodszego odbiorcy. Może nie dziesięciolatka, ale już dla kogoś tak ze dwa-trzy lata starszego już jak najbardziej. Nie ma tu przeskakiwania rekina czy wyciągania z rękawów tak zwanych ”deus ex machina”, aczkolwiek Lemire jest tu zarazem dość zachowawczy. To na pewno nie jest najlepsze zakończenie dłuższej historii komiksowej, jakie w życiu czytałem, ale po wzięciu poprawki na ”Ascendera”, wolę o szóstym tomie omawianego cyklu myśleć bardziej jako o finale pierwszego sezonu.
Czy wspominałem już kiedyś, jak mocno kocham rysunki Dustina Nguyena? No to wspomnę. Kocham rysunki Dustina Nguyena. Uwielbiam. Jestem nimi zawsze zachwycony. Bo są super. Nie zmienicie mojego zdania na ten temat :P Począwszy od przecudownej okładki, poprzez puste przestrzenie na terenie Maty, po surowe wnętrza statków kosmicznych – artysta ten doskonale odnalazł się w cyklu ”Descender” i nie zawaham się napisać, że lepszej pracy w swoim dorobku jeszcze nie wykonał, aczkolwiek liczę, że na łamach ”Ascendera” zdoła zmienić moją opinię.
Finał ”Descender” to zakończenie tylko z nazwy, ale spełniające swoją rolę i dające poczucie sporej satysfakcji. Do tego przepięknie zilustrowane. Nie ma co się zastanawiać i sięgajcie do kieszeni po te niecałe pięć dyszek, bo spośród tych kilkudziesięciu komiksów Jeffa Lemire’a, które ostatnimi czasy pokazały się w Polsce, ”Descender” na pewno stoi bliżej ”Royal City” czy ”Podwodnego Spawacza”, niż wygibasom z udziałem X-Men lub Bloodshota.
Wielokrotnie już pisałem oraz mówiłem, że Jeff Lemire to dla mnie taki scenarzysta, któremu jak się chce to przy każdej okoliczności zrobi komiks ponadprzeciętny. Chyba, że mu się nie chce i/lub szuka pewnego zarobku, to wtedy robi solidne średniaki. Ale ponieważ te drugie najłatwiej znaleźć w Marvelu i DC, to nie ma się czym przejmować. Twórca ten swego czasu w końcu trafił do Image, mając już na koncie takie dzieła jak rewelacyjne ”Opowieści z Hrabstwa Essex” czy nie mniej udanego ”Łasucha”, a dodatkowo rysuje Dustin Nguyen, więc wybór ”Descendera” był wręcz obowiązkowy. No i po tych sześciu tomach od wydawnictwa Mucha Comics, mogę śmiało powiedzieć, że wybór ten był bardzo dobry i cieszę się, że najprawdopodobniej na tym się nie skończy.
Kulminacja wszystkich dotychczasowych wątków następuje na wodnej planecie Mata. To właśnie tu dojdzie do ostatecznego starcia pomiędzy organizmami żywymi i maszynami służącymi Psiusowi. W centrum tego wszystkiego jest nasz mały TIM-21, któremu wreszcie udaje się poznać historię swoich przodków oraz tego, skąd pochodzą Żniwiarze. Problem w tym, że ich złowrogi cień znów pojawia się na horyzoncie, co może doprowadzić do zniszczenia kolejnych światów. I tylko młody android może powstrzymać ewentualną zagładę. Czy mu się uda?
Spoiler: no jak myślicie, skoro ”Descender” ma kontynuację? :D
Szósty tom tej serii można podzielić na dwie części. Najpierw Lemire skupia się na wyjaśnieniu tajemnicy pochodzenia Żniwiarzy oraz znacznie wyraźniej nakreśla to, co doprowadziło do ich pierwszego ataku. Następnie przechodzimy już do wydarzeń aktualnych i nie ma co ukrywać, że scenarzysta nie postawił tu przez większość czasu na jakieś niezwykłe i zaskakujące rozwiązania fabularne, lecz muszę uczciwie przyznać: otóż są w zakończeniu tego komiksu dwa fragmenty, których nigdy bym się nie spodziewał. Ale wiadomo – bez spoilerów. Podobać może się również to, jak scenarzysta logicznie i konsekwentnie prowadził do samego finału poszczególnych bohaterów, aczkolwiek nie ukrywam, że momentami robi się aż nazbyt cukierkowo. Być może jednak ma to jakiś związek z tym, że ”Descender” mimo wszystko jest tytułem dla nieco młodszego odbiorcy. Może nie dziesięciolatka, ale już dla kogoś tak ze dwa-trzy lata starszego już jak najbardziej. Nie ma tu przeskakiwania rekina czy wyciągania z rękawów tak zwanych ”deus ex machina”, aczkolwiek Lemire jest tu zarazem dość zachowawczy. To na pewno nie jest najlepsze zakończenie dłuższej historii komiksowej, jakie w życiu czytałem, ale po wzięciu poprawki na ”Ascendera”, wolę o szóstym tomie omawianego cyklu myśleć bardziej jako o finale pierwszego sezonu.
Czy wspominałem już kiedyś, jak mocno kocham rysunki Dustina Nguyena? No to wspomnę. Kocham rysunki Dustina Nguyena. Uwielbiam. Jestem nimi zawsze zachwycony. Bo są super. Nie zmienicie mojego zdania na ten temat :P Począwszy od przecudownej okładki, poprzez puste przestrzenie na terenie Maty, po surowe wnętrza statków kosmicznych – artysta ten doskonale odnalazł się w cyklu ”Descender” i nie zawaham się napisać, że lepszej pracy w swoim dorobku jeszcze nie wykonał, aczkolwiek liczę, że na łamach ”Ascendera” zdoła zmienić moją opinię.
Finał ”Descender” to zakończenie tylko z nazwy, ale spełniające swoją rolę i dające poczucie sporej satysfakcji. Do tego przepięknie zilustrowane. Nie ma co się zastanawiać i sięgajcie do kieszeni po te niecałe pięć dyszek, bo spośród tych kilkudziesięciu komiksów Jeffa Lemire’a, które ostatnimi czasy pokazały się w Polsce, ”Descender” na pewno stoi bliżej ”Royal City” czy ”Podwodnego Spawacza”, niż wygibasom z udziałem X-Men lub Bloodshota.
"Descender tom 6" do kupienia w sklepie Mucha Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz