czwartek, 11 października 2018

Head Looper #2: I Karmazynowa Wieża (Andrew Maclean/Jordie Bellaire)

Z tym tekstem mierzyłem się straszliwie długo. Nie dlatego, że mam jakiś olbrzymi problem z odbiorem komiksu i nie umiem poprawnie ubrać tego w słowa. Bardziej chodzi o to, że kości zostały rzu… wrrrróć! To znaczy wszystko już zostało powiedziane. Drugi tom serii ”Head Lopper” udało mi się przeczytać jakoś pod koniec września i nawet wstępnie usiadłem do niniejszego tekstu, lecz dziś nic z jego pierwszej wersji nie zostało. Dlaczego? Otóż inni byli szybsi i recenzje takich autorów jak Przemek Pawełek, Marcin Kamiński (Kamień z Serca) czy Jan Sławiński (Anonimowy Grzybiarz) zawierają po prostu wszystko to, co o komiksie sądzę i ja. Dlatego pisząc tych kilka akapitów zacząłem czuć się, jakbym po prostu zrzynał od nich i przez to tekst ten powstawał zdecydowanie zbyt długo. Ale ostatecznie, tak mi się wydaje, udało się znaleźć kilka rzeczy, o których koledzy nie wspominali.

Jak zapewne wiecie, a przynajmniej mam taką nadzieję, z reguły zwracam uwagę na jakość wydania danego komiksu. Nie inaczej jest i w tym przypadku. Z reguły chwalę wydawnictwo Non Stop Comics za to, jak publikuje swoje komiksy. Tym razem dam taką piątkę z minusem w skali szkolnej, bo jednak coś mnie w oczy zakłuło. Jeśli wierzyć opisowi wydawcy, zarówno drugi jak i pierwszy tom serii ”Head Lopper” liczy sobie po 280 stron. Cena okładkowa ustalona jest w obu przypadkach na tym samym pułapie i wynosi 55 złotych. Dlaczego więc w takim razie po ustawieniu obu komiksów obok siebie na półce wyraźnie widać, że ”Karmazynowa Wieża” jest chudsza? Najprawdopodobniej nastąpiła tu zmiana papieru na cieńszy, która pociągnęła też za sobą to, że grzbiety trochę do siebie nie pasują. Mnie to akurat w żadnym stopniu nie boli, ale przeglądając komiksowy zakątek Internetu przekonałem się niejednokrotnie, że i o mniejsze bzdety ludzie potrafią robić awanturę. Na plus oczywiście jednak zaliczyć trzeba, że tom zawiera dość dużą ilość dodatków, których przeglądanie to przyjemność równie duża, co czytanie samego komiksu.

Ale zanim przejdę do powtarzania opinii innych recenzentów, zwrócę jeszcze uwagę na jedną rzecz, którą zdaje, oni pominęli. Albo tak mi się wydaje. Drugi tom ”Head Lopper” to zmiana kolorysty. Mike’a Spicera zastąpiła znacznie bardziej utytułowana i popularna Jordie Bellaire. Ostatnimi czasy mocno kręcę nosem na to, co ta wielokrotna zdobywczyni nagrody Eisnera wyczynia, ponieważ uważam, iż lata 2016-2018 to w jej przypadku odejście od jakości na rzecz ilości. Niemal zapomniałem już o czasach, gdy potrafiła ona swoją pracą kompletnie zaczarować dany komiks i w przypadku omawianego właśnie komiksu znowu mam takie samo odczucie. Gdyby jej nazwisko nie pojawiło się dużymi literami na okładce komiksu i jego grzbiecie, istnieje duże prawdopodobieństwo iż nikt by nawet nie zauważył zmiany na tym stołku. Bellaire po prostu kontynuuje dobrą robotę Spicera, w zasadzie nic od siebie nie dodając. Szkoda, bo cały czas pojawiają się tytuły z kolorami tej artystki, które naprawdę potrafią zrobić ogromne wrażenie (chociażby ”Redlands”, ale to akurat zrozumiałe, bo tam Bellaire także pisze scenariusz).

Ok, ale o czym w zasadzie opowiada drugi tom serii ”Head Lopper”? tym razem dekapilator Norgal, nieodłącznie towarzysząca mu głowa wiedźmy Agaty oraz grupka innych postaci trafia na wyspę, na której znajduje się tytułowa Karmazynowa Wieża. Co jakiś czas, jej władca pozwala śmiałkom przekroczyć jej progi i rzuca im wyzwanie, które może przynieść wojownikom chwałę albo śmierć. Jakby zadanie to nie było już wystarczająco trudne, pod nogami Norgala i jego towarzyszy kręcić się zaczną dwaj młodzi i niewinni przedstawiciele lokalnej rasy, którzy wrota wieży przeszli zupełnie przez przypadek. W momencie gdy własne ich życie wisi na włosku, dekapilator i jego towarzysze muszą jeszcze zadbać o losy obu młodzianów.

I teraz już konkretnie zacznie się moje małpowanie opinii innych osób. Podobnie jak oni, tak i ja zauważam w ”Karmazynowej Wieży” swoiste inspiracje grami rpg. Zbiera się bardziej lub mniej przypadkowa drużyna, wchodzi do określonej lokacji i ma wykonać konkretne zadanie. Nie mam z tym absolutnie żadnego problemu, ponieważ jeśli już od czasu do czasu sięgam po jakąś grę na swoim komputerze, to najczęściej są to właśnie rpgi, a im bardziej klasyczne w swym wykonaniu tym lepiej. Dlatego też taka właśnie konstrukcja fabuły bardzo przypadła mi do gustu i chociaż nietrudno było przewidzieć pewne elementy rozwoju historii, Andrew Maclean dał radę nie popaść w bezmyślne kopiowanie. Oj, nie, drugiemu tomowi serii ”Head Lopper” bardzo daleko jest do bycia czymś nieoryginalnym. Akcja rozwija się w znakomitym tempie, poszczególne postacie z każdą stroną zyskują na głębi i charakterze (aczkolwiek dodam, że jakichś turboskomplikowanych kreacji), zaś komiks bardzo przyjemnie wywiązuje się ze swoich podstawowych założeń: dostarcza niegłupiej rozrywki, która od czasu do czasu wywoła na naszych twarzach szeroki uśmiech, a czasem może ścisnąć za gardło i zasmucić.

Karmazynowa Wieża” to pod kątem konstrukcji fabuły i jej zaprezentowania komiks, który stoi na identycznym poziomie jak pierwszy, bardzo ciepło przyjęty tom tej serii. Paradoksalnie, może to sprawić części z Was pewien problem. Premierowa odsłona ”Head Lopper” zaskakiwała świeżością i brakiem banalności. Drugi tom dzieła Andrew Macleana już tego nie zrobi, bo chociaż wciąż jest to rewelacyjny komiks, to jednak dzieło to nie wychodzi ponad to, co już udało nam się poznać. W efekcie tak samo udana opowieść może części z Was wydawać się nieco gorsza. Obym jednak się mylił.

Graficznie nadal mamy do czynienia z prawdziwą petardą. Lekkość, z jaką Maclean przedstawia nam kolejne wydarzenia potrafią ująć. ”Head Lopper” to cały czas ta sama, lekko kreskówkowa kreska, która jednak potrafi pozytywnie zaskoczyć dynamiką i niebanalnymi rozwiązaniami. Bardzo podobały mi się projekty graficzne głównych złych pojawiających się w ”Karmazynowej Wieży”, ale i Bik oraz jego brat wyszły autorowi tak jak powinni – czyli przeuroczo.

Jak dla mnie drugi tom serii ”Head Lopper” to ponownie spora dawka świetnej lektury, która nie ucieknie mi z pamięci po paru godzinach od odłożenia pozycji tej na półkę. Szczerze polecam, jeśli jeszcze z jakiegoś powodu nie zdecydowaliście się po niego sięgnąć. Szkoda tylko, że na kolejną odsłonę tego cyklu przyjdzie nam poczekać przynajmniej do drugiej połowy przyszłego roku.
      
------------------------------------------------------------------------
        
"Head Looper #2: I Karmazynowa Wieża" do kupienia w sklepie Non Stop Comics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz