niedziela, 7 października 2018

Jedynki pod lupą #27

Wrzesień był dla mnie miesiącem, gdzie na pięć premierowych tytułów od Image tak na dobrą sprawę czekałem tylko na dwa. Ale słowo się rzekło, dolary zostały rzucone i sprawdziłem komplet nowych "jedynek". Czy przypadły mi o ne do gustu? Jeśli chcecie się przekonać, klikajcie w rozwinięcie posta. Zaczniemy od:
"Bully Wars #1" (Skottie Young/Aaron Conley)
Pierwszy z tytułów, po których nie spodziewałem się w zasadzie niczego nie zaskoczył. Spencer i jego dwójka przyjaciół rozpoczyna naukę w szkole średniej. Niestety, wraz z nimi do tej samej placówki udaje się ich największy szkolny prześladowca. Jeszcze gorsze jest to, że Rufus okazuje się być potulny jak baranek w zestawieniu z najgorszymi zakapiorami w nowej szkole. Spencer nie ma więc wyboru i postanawia pomóc swojemu największemu wrogowi wygrać zawody na najgorszego prześladowcę w szkole. Wszak to właśnie Rufus wydaje się być największą szansą na ujście z życiem z liceum... Skottie Young tytułem tym stara się ewidentnie powtórzy sukces "Nienawidzę Baśniowa", kolejny raz dostarczając czytelnikom lekką i niezobowiązującą parodię. Niestety, ani Rufus ani Spencer nie są nawet w połowie tak interesujący jak Gertrude, której przygody także nie miały większego sensu, ale przynajmniej były cudownie narysowane. "Bully Wars" graficznie jest mocno kreskówkowe, ale jednocześnie strasznie przeciętne i tym samym rysunki nie odciągają naszej uwagi od tego, że historia jest wręcz infantylna. Komiks ten ani trochę nie zachęcił mnie do dania mu drugiej szansy i tym samym kończy się moja krótka z nim przygoda.

"Burnouts #1" (Dennis Culver/Geoffo)
Drugi tytuł po którym niczego nie oczekiwałem okazał się z kolei fajną lekturą. Andy to szkolny kujon, który nigdy nie wpadł w żadne kłopoty. Pierwszy raz w życiu chciałby udać się na imprezę i szybko tego pożałował. Okazało się bowiem, że widzi on kosmitów, którzy z nieznanych powodów przejmują ludzkie ciała. Sęk w tym, że są oni widoczni tylko wtedy, gdy jest się... pod wpływem. Dla chłopaka, który nigdy nie pił alkoholu ani nie zajarał skręta, to kolejny z wielu problemów. Tak jak i to, że innymi widzącymi przybyszy jest ciesząca się bardzo złą sławą miejscowa młodzież. "Burnouts" to kolejny już dziś komiks, który nie udaję, iż ma jakieś większe ambicje. To czysto rozrywkowa pozycja, ale w przeciwieństwie do powyższego "Bully Wars", tu przynajmniej mamy do czynienia z całkiem dobrze napisanym scenariuszem. Postacie mają konkretny, chociaż zarazem nieco oklepany charakter, fabuła potrafi zaintrygować i nie ukrywam, że z chęcią się dowiem czym naprawdę są wspomnieni przed chwilą kosmici. Rysunkowo jest niestety tak sobie, Geoffo totalnie mnie nie przekonał do swojego stylu, ale jednak dam szansę tej serii, ponieważ Dennis Culver wydaje się mieć całkiem fajny pomysł na rozwinięcie wydarzeń.

"Cemetery Beach #1" (Warren Ellis/Jason Howard)
Zagadka: jakie jest najlepsze rozwiązanie dla teamu twórców, którzy mają na koncie w Image zawieszoną serię? Tak, zgadliście: rozpocząć kolejną. W momencie, gdy dość spora liczba osób, w tym i ja, zaczyna już tracić nadzieję na to, że Ellis i Howard kiedykolwiek dokończą "Trees", ci spokojnie zapowiadają sobie start nowej serii. Jasne, oczekiwania miałem spore, ale nie ukrywam, że przynajmniej częściowo nie zostały one zaspokojone. Seria "Cemetery Beach" przenosi nas do równoległego świata, który infiltrowany jest Michaela Blackburna. Poznajemy go w momencie, gdy ucieka on z uwięzienia, zaś za przewodniczkę po nieznanym mu świecie wybiera lokalną morderczynię. I to w sumie tyle, ponieważ reszta zeszytu to strzelanie, wybuchy i rozwałka. Jak na Ellisa jest tu zaskakująco mało treści, ale twórcy i tak udało się nakreślić pokrótce realia świata, w którym osadzona jest historia, jak i przedstawić głównych aktorów spektaklu. Na szczęście zrobił to na tyle sprawnie, bym poczuł się zainteresowany śledzeniem dalszych numerów tej serii, ale zarazem nie na tyle, bym ponownie zaufał temu duetowi i już planował kupowanie wydań zbiorczych. Na to przyjdzie ewentualnie czas, gdy seria dobiegnie końca, a z tym Ellis i Howard mają pewne problemy. Rysunkowo super.

"Man-Eaters #1" (Chelsea Cain/Katarzyna Niemczyk)
Witamy w świecie, w którym menstruacja może zmienić kobiety w śmiercionośne, ogromne koty. Świat ogarnia panika, panie lądują za kratkami za choćby najmniejsze podejrzenie zarażeniem wirusem i w całym tym chaosie odnaleźć próbuje się dwunastoletnia dziewczynka, od której mogą zależeć losy świata. O ile oczywiście, wcześniej nie zamieni się w krwiożerczą bestię. Drugi komiks duetu Cain/Niemczyk ponownie stawia na silne i ciekawe postacie kobiece, zaś pod płaszczykiem toksoplazmozy doszukać się możemy zalążków wątków, które zdecydowanie można nazwać feministycznymi. "Man-Easters" może w dalszych numerach zmienić się nieco w komiksowy horror z przesłaniem w tle i zgaduję, że niektórych może to od lektury odrzucić. Mnie akurat pierwszy zeszyt tej serii z butów nie wyrwał, ale z pewnością wzbudził zainteresowanie i na sto procent sięgnę po kolejną odsłonę. Jako ciekawostkę dodam fakt, że Katarzyna Niemczyk w krótkim wywiadzie dla mojego bloga powiedziała, że cierpi, gdy musi rysować pojazdy i to znajduje swoje odzwierciedlenie w komiksie. Jest tu pełno świetnych kadrów oraz... takich, na których są pojazdy ;)

"MCMLXXV #1" (Joe Casey/Ian Macewan)
I czas na trzeci tytuł, wobec którego nie miałem żadnych oczekiwań. Joe Casey na zawsze ma miejsce w moim serduchu za drugą i trzecią serię "WildCats" z DC WildStorm, ale od dłuższego czasu nie miał on na koncie jakiegoś naprawdę wybijającego się komiksu. Wydaje się jednak, że czas ten minął, bo zarówno "New Lieutenants of Metal" jak i "MCMLXXV" są po prostu porządnymi czytadłami. Tutaj główną bohaterką jest Pamela Evans - kierowca taksówki, która jednak w razie kłopotów sięga po magiczny klucz do kół i tłucze po łbach wszystkie zjawy, jakie pojawią się na jej trasie. Za wszystkim jednak kryje się większa tajemnica i nie ukrywam, że twórcy komiksu mocno mnie nią zaintrygowali. Na tyle, że już po pierwszym numerze rozważam kupno wydania zbiorczego, co jak pewnie zauważyliście, dziś piszę po raz pierwszy. Ale nie ma tu co się rozdrabniać: scenariusz fajnie mi siadł, rysunkowo także jest bardzo przyzwoicie. W zasadzie czego chcieć więcej?

Na dziś to wszystko, kolejna odsłona "Jedynek pod lupą" ukaże się 11 listopada.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz