Gdy nieco ponad dwa miesiące temu wrzucałem na
bloga swoją opinię na temat pierwszego tomu ”Rock Candy Mountain”, to w ciągu kilku dni od pojawienia się
zainteresowała ona mniej niż sto osób. Na i tak niezbyt wyśrubowane wyniki,
jakie są tu każdego dnia osiągane, rezultat ten był śmiesznie niski. No bo w
sumie kogo taki komiks może zainteresować, a co dopiero opinia o nim, prawda?
Autor w Polsce nieznany, komiksu nikt nie zapowiedział, a i w USA też jakby bez
większego echa przeszedł. Nieco później przyszedł czas na ogłoszenie nominacji
do nagród Eisnera, gdzie dzieło Kyle’a Starksa znalazło się w kategorii
”Najlepsza publikacja humorystyczna” i… niespodzianka, statystyki wejść do
wspomnianego tekstu wystrzeliły do góry. Panie i panowie, trzeba było pamiętać
o starym, ludowym porzekadle, które brzmi ”jak Tymczyński poleca, to nie ma
lipy” ;) Tymczasem wyszedł już drugi tom, który stanowi jednocześnie finał
całości i dziś o nim właśnie słów kilka.
Jackson nadal poszukuje tytułowej Rock Candy
Mountain – mitycznego raju dla włóczęg. Jego pomocnicy Pomona Slim oraz Big Sis
starają się wieść normalne życie i jakoś się ustatkować, ale kolejny raz
udowadniają, że taki los jest im niepisany. Zwłaszcza, gdy odwiedza ich sam
Szatan, który ewidentnie ma spory zatarg z Jacksonem. Tylko w zasadzie
dlaczego? Co łączy tych dwóch jegomości? Gdy autor ujawni nam szczegóły
przeszłości Jacksona, wszystko od razu stanie się jasne. Nie zapominajmy
jeszcze o grupie tajnych agentów podążających za głównym bohaterem, a także
ekipie likwidującej włóczęgów, na którą Jackson co jakiś czas wpada.
Kyle Starks, który jest na łamach ”Rock Candy Mountain” zarówno
scenarzystą jak i rysownikiem, nawet na moment nie wyhamował tempa prowadzonej
przez siebie opowieści. Wydawać by się mogło, że skoro w zapowiedziach Image
tytuł ten sprowadzony został do miana miniserii dopiero wraz z ogłoszeniem
szóstego numeru, to najprawdopodobniej decyzja o zakończeniu tytułu mogła
wynikać ze słabej sprzedaży. Nawet jeżeli tak było w istocie, to jednak nawet
przez moment podczas lektury nie czuć, aby autor pospiesznie domykał rozpoczęte
przez siebie wątki, byle tylko zmieścić się w ośmiu odsłonach. Drugi tom ”Rock Candy Mountain” to zwarta i
konsekwentnie prowadzona opowieść, której finał nie jest szczególnie trudny do
przewidzenia, zaś przedstawiona geneza Jacksona w pewnych swoich aspektach
ociera się o komiksowy banał, ale autorowi udaje się uniknąć sytuacji, w której
traktujemy to jako rozczarowanie i minus. Wręcz przeciwnie, wszystkie
rozwiązania wydają się być bardzo naturalne i na miejscu, zaś dzięki sporym
dawkom idealnie pasującego do fabuły humoru całość jest kompletna.
Skoro już przy wszelkiej maści żartach jestem,
warto wspomnieć o tym nieco więcej. ”Rock
Candy Mountain” to komiks czerpiący garściami z najróżniejszych rodzajów
rozśmieszania odbiorcy. Starks korzysta z żartów sytuacyjnych, tekstowych, rysunkowych,
bardzo sprawnie operuje przesadą i absurdem, a czasem także rzuci zwyczajnym
sucharem. W zasadzie na tych raptem czterech stronach jest tu wszystko i
podczas lektury zaśmiałem się niejednokrotnie.
Rysunkowo nie ma zbyt mocno o czym się
rozpisywać. Kyle Starks ma swój bardzo wyrazisty styl, który z pewnością tyle
samo osób zachęci do sięgnięcia po ”Rock
Candy Mountain” co odrzuci. Jest zatem bardzo kreskówkowo, zaś kolorysta
Chris Schweiger dorzuca do tego sporą paletę nieco wypłowiałych kolorów (ale
spokojnie, to celowy zabieg). Dla mnie kawałek bardzo dobrze wykonanej roboty.
Dalej trzymam się stanowiska, że ”Rock Candy Mountain” zdecydowanie powinno
zostać wydane od razu w jednym tomie, zamiast rozbijać tę miniserię na dwa
liczące po około 100 stron trejdy. Chwała Starksowi, że zdecydował się nie
publikować omawianego dzisiaj tomu w niestety standardowej już cenie 17 dolarów,
która byłaby wyższa niż kupno zeszytów z osobna. Niemniej przykład niedawno
wspominanego na blogu ”Snowfall”
pokazuje, że historie o tego typu objętości lepiej sprawdzają się jako jeden
grubszy tom, niż dwa cieniutkie.
Oczywiście nie zmienia to faktu, że komiks jest świetny
i zdecydowanie warto dać mu szansę. Jak dla mnie nominacja do Eisnera dla tego
tytułu jest jak najbardziej zasłużona (chociaż przyznaję, że nie znam
wszystkich jego konkurentów). Nie ma co się zastanawiać, odkładajcie PLNy na
zakupy.
-----------------------------------------------------------------------
"Rock Candy Mountain vol. 2" do kupienia w ATOM Comics
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz