niedziela, 3 września 2017

Jedynki pod lupą #14

Sierpień dobiegł już końca, czas więc na najnowszą odsłonę "Jedynek pod lupą". W ubiegłym miesiącu Image wypuściło pierwsze numery aż siedmiu nowych tytułów. Przeczytałem je wszystkie, lecz o dwóch z nich nie napiszę Wam zbyt wiele. Jak spisała się reszta sierpniowych premier? Kilkanaście zdań moich opinii znajdziecie w rozwinięciu posta. Od teraz, podobnie jak zrobiłem to już jakiś czas temu przy regularnych recenzjach, rezygnuję z ocen liczbowych na końcu każdej mini-recenzji.
"Elsewhere #1" (Jay Faerber/Sumeyye Kesgin)
Jay Faerber to twórca komiksów może nie do końca przebijających się do szerokiej świadomości czytelników (patrz: "Copperhead"), lecz z całą pewnością jest to chłop mający głowę pełną ciekawych pomysłów. Tym razem postanowił on "rozwiązać" kwestię śmierci słynnej kobiety-pilot Amelii Earhart, której finał lotu dookoła świata wraz z nawigatorem Fredem Noonanem jest do dzisiaj sprawą niewyjaśnioną. Faerber na łamach "Elsewhere" wyjaśnia, że kobieta trafiła... do innego świata, gdzie samolot jest jednym z najbardziej strzeżonych artefaktów, a tamtejsza fauna i flora dość niezwykle reaguje na obecność bohaterki. Co więcej, w finale spotykamy kolejną osobę związaną z niezwykła historią lotnictwa. Wszystko to udało się Faerberowi napisać tak, bym z miejsca zdecydował się na kupno wydania zbiorczego. Lekkość i polot (gra słów niezamierzona) historii stały się jej największymi zaletami, zaś rysunki Sumeyye Kesgin bardzo fajnie je uzupełniały (bardzo mi się skojarzyły z również okołolotniczym "Wild Blue Yonder" z IDW). Zdecydowanie warto dać szansę.

"Genius: Cartel #1" (Marc Bernardin i Adam Freeman/Rosi Kampe)
Szybki wpis. Miniseria ta jest kontynuacją poprzedniej. Sięgając po ten komiks liczyłem, że będzie stanowić dobre miejsce dla nowych czytelników, lecz się rozczarowałem. "Genius: Cartel" opowiada zupełnie nową historię, swoją drogą srogo naiwną, ale przy tym obfituje nawiązaniami do poprzedniej odsłony losów Destiny. Ponieważ te są mi nieznane, wiele niuansów tego komiksu zapewne mi umknęło. Rysunkowo jest przyzwoicie, lecz to za mało, bym polecił sięganie po ten komiks.

"Ghost Station Zero #1" (Antony Johnston/Shari Chankhamma)
Kolejna kontynuacja, ale za to z zupełnie innej beczki. Jeśli nie mieliście okazji sięgnąć po "Codename: Baboushka", absolutnie nic nie przeszkadza zajrzeć do "Ghost Station Zero". Jeśli zaś znacie poprzednią miniserię, to wiecie czego się spodziewać. Nowe dzieło Johnstona i Chankhammy utrzymuje poziom poprzedniczki i ponownie otrzymujemy zeszyt wypełniony akcją w szpiegowskim wydaniu. Klimat jest tu znacznie bardziej luźniejszy niż w "Velvet", także pod kątem rysunkowym i musicie brać to pod uwagę. Niemniej uważam, że warto dać szansę.

"Mage: The Hero Denied #1" (Matt Wagner)
Trzecia już dziś kontynuacja, ale tym razem najdłużej wyczekiwana - Matt Wagner do pisanej przez siebie serii wrócił po kilkunastu latach i domyka ją maxiserią "The Hero Denied". Robi to w sposób całkiem niezły, bo pomimo tego, że nie znam niestety poprzednich dwóch odsłon tego cyklu, bez większego problemu zrozumiałem co się dzieje, kto jest kim i na jakich zasadach operuje ten świat. To niezaprzeczalny plus tego komiksu. Minusem jest zaś fakt, że zeszyt w zasadzie niczym nie oczarowuje, ani nie wciąga na tyle, by z niecierpliwością wypatrywać kolejnych odsłon. Historia jest bardzo kameralna, dość rodzinna, ale na razie wydaje się być dość przewidywalna i oklepana. Także i rysunkowo Wagner nie przekonuje tak mocno, jak jeszcze całkiem niedawno przy pracach nad Green Hornetem czy Shadowem dla wydawnictwa Dynamite. Licząca raptem szesnaście stron "zerówka" była ciekawszą lekturą. Sięgnę jednak po kolejne 2-3 numery i jeśli nie zmuszą mnie do zmiany zdania, pożegnam się z tym tytułem.

"Redlands #1" (Jordie Bellaire/Vanessa Del Rey)
Mówi się, że gdy znany rysownik/rysowniczka biorą się za pisanie scenariuszy, z reguły nie wychodzi z tego nic dobrego. Co jednak w sytuacji, gdy fuchę scenarzysty chce odgrywać kolorystka? Pierwszy numer "Redlands" nie odpowiada na to pytanie, chociaż momentami nastraja dość optymistycznie. Według opisów mamy tu do czynienia z historią, która opowiada o wiedźmach przejmujących zajęcia skorumpowanych stróży prawa w niewielkim miasteczku. Pierwszy numer pokazuje nam właśnie to wspomniane przejęcie i nic ponadto. Trudno więc powiedzieć cokolwiek ponad to, że klimatycznie na pewno premierowa odsłona serii "Redlands" spisała się na medal. Jest mroczno, duszno i klaustrofobicznie, lecz 90% roboty wykonała tutaj Vanessa Del Rey. Graficznie komiks czule połechtał wszystko to, co lubię oglądać w komiksowych horrorach i wzbudził ciekawość tego, co artystka jest w stanie jeszcze wyczarować. Dam więc szansę z nadzieją, że i Bellaire obdaruje nas wyrazistą historią.

"Spy Seal #1" (Rich Tommaso)
To nie będzie zbyt długi komiks i takie osoby jak ja się do tego mocno przyczyniły. Po pierwszych zapowiedziach i przykładowych stronach, wiedziałem już doskonale, że "Spy Seal" będzie tytułem idealnym dla mnie, więc logicznym wydało mi się nie kupowanie zeszytów w formie papierowej, a nastawienie się na wydania zbiorcze. Między innymi z tego powodu Rich Tommaso mógł ponarzekać na Facebooku na mizernie małą ilość zamówień premierowego numeru tego komiksu, co już niejako z automatu przekłada się na to, że nie ma co liczyć na długą serię. Tymczasem premierowa odsłona tego komiksu potwierdziła wszystko to, czego się spodziewałem. To niezwykle przyjemna, momentami bardzo zabawna, oryginalna i wciągająca historia szpiegowska z antropomorficznymi zwierzętami w rolach głównych. Nie jest to komiks typowy, nawet jak na szerokie standardy Image Comics, ale zdecydowanie warto dać mu szansę. Najlepiej zeszytowo albo chociaż w formie wydania zbiorczego. Rich Tommaso zasłużył sobie na kilkanaście dolarów więcej z naszej strony.

"The Hard Place #1" (Doug Wagner/Nic Rummel)
Na koniec wreszcie tytuł, po którym zupełnie nie wiedziałem czego się spodziewać. Mógł być zaskakująco dobry, mógł być odtwórczy i stanowić typowy komiks, o którym po jakimś czasie już się nie pamięta. I niestety, na razie "The Hard Place" bliżej jest do tej drugiej kategorii. Otrzymujemy tutaj typową historię mężczyzny, który opuszcza więzienie z nadziejami na nowy start, lecz pomimo wysiłków przeszłość i tak go dopada, zrzucając na głowę kolejne problemy. Widzieliśmy to już niejednokrotnie i Doug Wagner w pierwszym numerze nie dodał od siebie nic nowego. Jedyną rzeczą, która może trzymać przy lekturze jest zagadka dotycząca wspomnianego w retrospekcjach wypadku, ale to za mało, bym chciał sięgać po kolejne numery. Rysunkowo jest ok, ale nic ponadto. Nic Rummel w moich oczach także nie wyróżnił się niestety niczym szczególnym. "The Hard Place" nie porywa, ale nie jest też jakimś totalnie złym komiksem. Po prostu twórcom nie udało się sprawić, bym chciał więcej.

Na dziś to wszystko. Kolejna odsłona "Jedynek pod lupą" ukaże się 8 października.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz