niedziela, 21 sierpnia 2016

Black Magick vol. 1: Awakening (Greg Rucka/Nicola Scott)

UWAGA: Powyżej widzicie okładkę kwietniowego wydania zbiorczego. Poniższy tekst powstał jednak w oparciu o wersje zeszytowe.

Założę się, że każde z Was ma takiego twórcę komiksowego, scenarzystę lub też rysownika, za którym jesteście w stanie pójść w ciemno. Robicie tak, ponieważ dotychczasowe dzieła danej osoby bardzo Wam się podobały i nie spodziewacie się, by przy kolejnym razie miałoby być inaczej. Dla mnie, jednym z takich twórców był Greg Rucka. Niemniej zawsze miałem gdzieś tam z tyłu głowy myśl, że prędzej czy później jakiś komiks może mu nie wyjść. Swego czasu sporo krytyki zebrała jego miniseria ”Veil” z Dark Horse Comics, lecz nawet ona bardzo przypadła mi do gustu. Za to tym symbolicznym ”paździerzem” czy też swoistą solą w oku stało się ”Black Magick” i w poniższym tekście wyjaśniam, dlaczego właściwie tak uważam.

Rowan Black jest detektywem, pracującym dla policji w Portsmouth. Zarazem, jest też... praktykującą wiedźmą. Pogodzenie tych dwóch aspektów jej życia nigdy nie było łatwe, a będzie jeszcze trudniejsze, gdy najnowsza sprawa do jakiej zostaje wezwana, okazuje się być mocno związana z jej drugim, nieznanym szerzej obliczem. Ktoś wie, że Rowan skrywa mroczne sekrety i nie zawaha się użyć tej wiedzy przeciwko niej.

Na papierze wszystko wyglądało zachęcająco. Oto Greg Rucka – scenarzysta, który jak nikt inny potrafi świetnie pisać żeńskie bohaterki – ogłasza kolejny projekt w jego stylu, całość zaś dodatkowo zachęca tym, że zilustrować ma go Nicola Scott, która to dała się poznać od bardzo dobrej strony w kilku tytułach ze stajni DC Comics. Ponieważ jest to jeden z tych ”moich” twórców, po ”Black Magick” zdecydowałem się sięgnąć w ciemno i jeszcze pierwszy zeszyt nie zwiastował tego, że z czasem zacznę mocno kręcić nosem podczas lektury.

Początek bowiem wypadł całkiem okazale, zarówno pod kątem scenariusza jak i warstwy graficznej, której to poświęcę nieco więcej miejsca za moment. Jeśli chodzi o fabułę, premierowy zeszyt jest powolnym, lecz satysfakcjonującym wprowadzeniem w realia życia Rowan Black. Akcja nawet na moment nie przyspiesza zbyt mocno, lecz nie jest to żaden zarzut. Rucka spokojnie, ale za to konsekwentnie przedstawia to, co powinniśmy wiedzieć o głównej bohaterce, jednocześnie nie ujawnia zbyt wielu informacji, zaś całość ujęta została w bardzo dusznym, ociekającym magią klimacie. Co więcej, dość zaskakujące zakończenie pierwszego numeru zwiastowało bardzo ciekawą kontynuację w kolejnych odsłonach. I tu pojawił się problem, ponieważ moim zdaniem nic takiego niestety nie nastąpiło.

Od drugiego numeru, pod kątem fabularnym, ”Black Magick” zaczęło strasznie się miotać. Komiks, który miał być połączeniem kryminału i magii, sprawiał wrażenie tego, jakby Rucka nie do końca wiedział jak to z sobą połączyć, raz skręcając mocniej w jedną, a raz w drugą stronę. Być może nie byłoby to takie złe, gdyby udawało się zmienić tempo opowiadanej historii. To jest bardzo statyczne i podczas lektury numerów 2-4 niejednokrotnie łapałem się na tym, że z zeszytu po prostu wiało nudą. Wreszcie zaś przychodzi zeszyt oznaczony numerem 5, który dla odmiany przyśpieszył tak mocno, że aż można było odnieść wrażenie tego, jakby scenarzysta chciał mocniej rozruszać całą fabułę w tych 22 stronach, niż przez około 90 wcześniejszych. Gdy nagle zaczęło dziać się, skrótowo pisząc, wszystko, trudno było nie odnosić wrażenia, że scenarzysta trochę skacze po łebkach. Pierwszemu story-arcowi ”Black Magick” na pewno mocno pomogłoby lepsze rozłożenie ważniejszych akcentów na wszystkie zeszyty, a nie jedynie na pierwszy oraz piąty.

Bo wiecie, to nie jest tak, że w odsłonach 2-4 postacie nic nie robią i tylko prześlizgują się przez kolejne strony. Śledztwo Rowan cały czas trwa, lecz jego przebieg i ujawniane fakty jakoś nie potrafią mocniej zaintrygować. Idealnie widać to na przykładzie cliffhangerów, których zadaniem jest sprawienie, by czytelnik z niecierpliwością czekał na kolejny zeszyt. W przypadku, na przykład, drugiego numeru ”Black Magick”, zakończenie było tak ocierające się o miałkość i nijakość, że gdyby nie napis ”end”, spodziewałbym się jeszcze co najmniej jednej strony komiksu. Brakuje tutaj tempa i charakteru wielbionego przeze mnie ”Lazarusa” czy zaskakujących rozwiązań znanych z łamów ”Stumptown”. Wydaje mi się, że te wady znikają nieco, jeśli czyta się to wszystko ciągiem w formie wydania zbiorczego, lecz nie zmienia to faktu, że ”Black Magick” jawi mi się jako mocno nierówny komiks. Fabularnie, spośród znanych mi dzieł Grega Rucki, a uwierzcie mi – znam ich większość, tę pozycję oceniam zdecydowanie najgorzej.

Ale za to jaki jest to pięknie narysowany komiks <3

Nicola Scott dała nam komiks utrzymany w licznych odcieniach szarości, ze sporadycznie pojawiającymi się barwami, które za zadanie mają podkreślić istotniejsze elementy danej sceny. Wrażenie robi to naprawdę dobre, ponieważ wzmaga tylko i tak już wyraźnie akcentowany klimat komiksu. Ilustracje Scott są bardzo realistyczne, a ponadto widać, że artystka włożyła w ich powstawanie mnóstwo wysiłku. Poszczególne kadry są bardzo szczegółowe, zaś bardzo fajny efekt daje mocniejsze zaznaczenie konturów postaci ludzkich, dzięki czemu nieco mocniej skupiają one na sobie uwagę czytelnika. Scott nie kryła w wywiadach, że ”Black Magick” jest dla niej pod kątem artystycznym dużym eksperymentem i moim zdaniem, wyszedł on jej bardzo dobrze. Ilustracje tej rysowniczki są zdecydowanie największym plusem omawianego komiksu.

Jak wspomniałem kilkukrotnie, komiks ten kupowałem w wersjach zeszytowych, gdzie pojawiały się małe dodatki. Każdy rozdział bowiem zawierał fragment podzielonego na części opowiadania, a dodatkowo, w premierowej odsłonie pojawiło się całkiem intrygujące drzewo genealogiczne głównej bohaterki cyklu. Nie wiem czy są one dostępne w wydaniu zbiorczym, lecz jeśli powtórzone zostały praktyki z ”Lazarusa”, można przypuszczać, że nie.

No i jeszcze jedna, ważna rzecz. Jeśli jednak skusicie się na kupno tego komiksu, miejcie na uwadze fakt, że z powodu podpisania przez Ruckę i Scott kontraktu na tworzenie nowych przygód Wonder Woman dla DC, ”Black Magick” jest zawieszone do, podobno, kwietnia przyszłego roku. Oznacza to, że na kolejne wydanie zbiorcze przyjdzie Wam czekać ponad rok. Zaś jak widzicie z powyższego tekstu, wcale nie jestem przekonany, czy jest czego wypatrywać. Tytuł ten okazał się niestety niezbyt trafioną inwestycją, bardzo ciekawą pod kątem graficznym i z mocno zawodzącą fabułą.

Ale Grega Ruckę nadal wielbię. Oby mniej takich wpadek w przyszłości.

3/6 

"Black Magick vol. 1: Awakening" do kupienia w ATOM Comics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz