”Gideon Falls” to jedna z tych serii komiksowych, która na
amerykański rynek komiksowy wjechała na pełnej… prędkości. Lubiany duet twórców
skorzystał z oferowanej przez Image twórczej swobody i przedstawił czytelnikom
takie dzieło, że koniec końców w 2019 roku zdobyli oni nagrodę Eisnera w
kategorii ”Najlepsza nowa seria”. Oprócz tego sprzedaż stosunkowo dopisuje,
tempo publikowania kolejnych numerów jest wysokie i do czasu koronawirusowej
pandemii nie trzeba było się obawiać o jakiekolwiek opóźnienia, dzięki czemu
także i czytelnicy w Polsce nie powinni narzekać, ponieważ w przeciągu dokładnie
dziesięciu miesięcy, wydawnictwo Mucha Comics dało nam okazję zapoznać się już
z trzema tomami tej serii i tym samym dogoniliśmy już wydania oryginalne. W USA
bowiem tom czwarty jest zapowiedziany obecnie na lipiec i jeśli nic już się w
tej kwestii nie zmieni, to żywię nadzieję, że jeszcze w tym roku zawita on
także do naszego kraju. Niemniej to tylko domysły, przyjrzyjmy się nieco
dokładnie ”Drodze krzyżowej”.
W trzecim tomie serii ”Gideon Falls” twórcy na pierwszy plan
wysuwają ojca Burke’a, którego posługa w tytułowym miasteczku trwała do roku
1886. Dowiadujemy się, że właśnie wtedy duchowny zainteresował się sprawą
seryjnego mordercy działającego w Gideon Falls i ostatecznie wpadł na trop
kogoś, kto potrafi podróżować nie tylko w czasie, ale i między światami. Imię
tego zwyrodnialca jest dziwnie znajome. Tymczasem ojciec Fred oraz Norton przez
działania Czarnej Stodoły zamieniają się miejscami w swoich świata. Ksiądz
traci pamięć i trafia na pomagającą Nortonowi Angie, chłopak zaś przekonuje
się, że wygląda dokładnie tak samo jak zaginiony przed laty brat znanej z
poprzednich odsłon oficer Clary.
Jak wynika z powyższego akapitu, tym
razem nieco oddalamy się od dotychczasowej dwójki głównych bohaterów (ci
odgrywają tu swoją rolę, ale dopiero w drugiej połowie ”Drogi krzyżowej”) i
skupiamy się mocniej na kwestii tajemniczego gospodarza Czarnej Stodoły. Nie
jest to tom, który jakoś szczególnie mocno popycha główną fabułę do przodu i
nie ukrywam również, że od razu skojarzył mi się z trzecią odsłoną cyklu ”Descender”. Tam właśnie Jeff Lemire
również zwolnił z aktualnymi wydarzeniami, by mocniej rozwinąć prowadzone przez
siebie postacie i nadać im wyraźniejszą przeszłość. W niniejszej pozycji jest w
sumie podobnie, tyle tylko iż ograniczamy się do ojca Burke’a, który ścigając
mordercę z ”jego” Gideon Falls trafia najpierw do Stodoły, a potem do
alternatywnych wersji tej miejscowości. I jak to zwykle bywa, otrzymujemy kilka
odpowiedzi, pojawiają się naturalnie także i kolejne pytania, ale całość jest
prowadzona przez scenarzystę na tyle sprawnie i ciekawie, że lektura komiksu minęła
mi błyskawicznie i chciałem od razu sięgnąć po kolejną odsłonę. Nie będę tu co
prawda dyskutował z tym, czy Eisner dla ”Gideon
Falls” był zasłużony czy też nie, lecz napiszę iż wcale mnie nie dziwi, że
tytuł ten załapał się do grona nominowanych. Mamy tu wszystko, czego można oczekiwać
od tego typu komiksu: ciekawie prowadzoną i (jak dotąd) nie nudzącą się fabułę,
doskonały klimat tajemnicy, interesujące postacie i te cholerne cliffhangery,
na które raz za razem daję się w przypadku ”Gideon Falls” złapać, zamiast ostentacyjnie przewracać oczami.
Za warstwę graficzną w ”Gideon Falls” niezmiennie
odpowiedzialni są Andrea Sorrentino oraz Dave Stewart. Całkiem niedawno miałem
wziąć udział na innej stronie w takiej swoistej wyliczance ulubionych artystów
komiksowych z USA i ktoś zdziwił się, że na mojej liście braku rysownika tego
komiksu, ponieważ zawsze wypowiadam się o nim w samych superlatywach. Dlatego
właśnie nie lubię brać udziału w takich akcjach, bo człowiek głowi się i myśli,
a potem największa oczywistość i tak mu ucieknie. Posypuję głowę popiołem, bo
Andrea Sorrentino to faktycznie jeden z moich ulubieńców i na łamach trzeciego
tomu ”Gideon Falls” tylko to
potwierdził. Mamy tu kolejny raz festiwal jego chyba niczym nieskrępowanej
wyobraźni podczas tworzenia schematu plansz, co owocuje licznymi przykładami
pozytywnego, twórczego szaleństwa. Praktycznie każda rozkładówka z tego komiksu
robi ogromne wrażenie, niezależnie od tego czy pokazuje jakiś plener czy też
znane ze Stodoły, zakrzywienie rzeczywistości i przy tym straszliwie podoba mi
się także to, że Andrea Sorrentino nie zapomina o detalach oraz lubi, jak ja to
mówię, ”dziubać” przy swoich rysunkach. Rzućcie okiem chociażby na okładkę
niniejszego tomu, by wiedzieć co dokładnie mam przez to na myśli. Kolorysta
Dave Stewart to z kolei niezmiennie klasa sama w sobie, więc i na łamach
omawianego właśnie komiksu lipy pod względem kolorów nie ma. ”Gideon Falls” to niezmiennie graficzny
wypas, który idealnie trafia w moje marudne gusta.
Wielbiciele materiałów dodatkowych
nie znajdą niestety za wiele dla siebie w trzecim tomie niniejszej serii,
ponieważ bonusy ograniczają się tylko do galerii okładek wariantowych. Samo
wydanie nie różni się niczym od poprzednich odsłon – twarda okładka i nieco
powiększony format są na miejscu. Wydawnictwo Mucha Comics deklaruje, że trzeci
tom liczy sobie o całe cztery strony więcej od poprzedniego i wierzę im na
słowo. Cena okładkowa wynosi 59 złotych, zaś jeśli poklikacie chociażby w
poniższe linki to bez większego trudu złapiecie trzeci tom ”Gideon Falls” (jak i poprzednie) w
znacznie atrakcyjniejszych cenach.
Spośród wszystkich pozycji autorstwa
Jeffa Lemire’a, które ukazały się w ostatnich latach w wydawnictwie Image, ”Gideon Falls” cenię sobie bardzo
wysoko. Osobiście moim ulubieńcem był, jest i jeszcze długo będzie ”Descender”, ale i przy tym komiksie
bawię się znakomicie oraz bardzo mocno trzymam kciuki za to, że autorzy nadal
odwalali tutaj tak dobrą robotę jak dotychczas. Wszak wiemy już, że na czwartym
tomie komiks się nie skończy i z każdym kolejnym zapewne będą w naszych głowach
delikatnie wzrastać obawy o to, czy Jeff Lemire ponownie da radę zakończyć
swoje dzieło z klasą.
"Gideon Falls tom 3: Droga krzyżowa" do kupienia w sklepach Mucha Comics oraz ATOM Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz