Kolejny raz Image Comics wypuściło dość oszczędną ilość premierowych tytułów, co ma związek z ogólnym ograniczaniem oferty przed większość wydawców z USA. Tym samym w marcu zadebiutowały trzy nowe serie i nie ukrywam, że wobec każdej z nich miałem wysokie oczekiwania. Przejdźmy do konkretów.
"Assassin Nation #1" (Kyle Starks/Erica Henderson)
Gdy widzę nazwisko Kyle'a Starksa przy jakimś autorskim projekcie, automatycznie kciuk idzie w górę. Facet ma talent do budowania nietypowych fabuł z obowiązkowym elementem komediowym i tak też jest teraz. Emerytowany, były najlepszy morderca do wynajęcia znajduje się na czyimś celowniku. Jak ochronić własne życie? Najlepiej wynająć najlepszych z najlepszych kolegów po fachu. Tyle tylko, że taka mieszanka jest mocno wybuchowa. Starks i Henderson skupiają się w jedynce na przedstawieniu nam najważniejszych bohaterów i robią to w sposób mocno nietypowy, ponieważ bardzo szybko trup ściele się i do samego końca nie wiadomo, kto z przedstawionych postaci w ogóle dożyje do ostatniej strony. Oczywiście nie brakuje tu sporej dawki humoru, a rysunki stoją na przyjemnym poziomie. Zdecydowanie wpisuję tytuł ten na listę wydań zbiorczych do kupienia.
"Lazarus: Risen #1" (Greg Rucka/Michael Lark)
Najbardziej wyczekiwany przeze mnie komiks marca i zarazem... ten który spodobał mi się najmniej. A mimo to wciąż jest bardzo dobry, co tylko świadczy o tym, jak fajne tytuły pojawiły się w ofercie Image w marcu. Wracamy do świata brutalnych zmagań między Rodzinami i jest to powrót na satysfakcjonującym poziomie. Trudno zeszyt ten nazwać tak na dobrą sprawę "jedynką", ponieważ otrzymujemy nic innego jak zwykłą kontynuację rozpoczętych już wątków (zakamuflowanych przeskokiem czasowym) i co tu dużo pisać - to jest ten "Lazarus", którego tak bardzo lubię i szanuję. Dobre dialogi, sporo się dzieje, Rucka wreszcie wysuwa nieco mocniej do przodu pewne postacie, całość rozbudza wyobraźnię, zaś Lark rysuje dokładnie tak, jak już nas do tego przyzwyczaił. Czyli na bardzo wysokim poziomie. Nowy format publikacji jest całkiem spoko, dorzucone opowiadanie chociażby jak najbardziej przypadło mi do gustu. I gdyby tylko ukazywało się to co trzy miesiące jak twórcy obiecywali...
"Little Bird #1" (Darcy Van Poelgeest/Ian Bertram)
Wow... po prostu wow. Komiks po którym nie spodziewałem się w zasadzie niczego - autorzy kompletnie mi nieznani, okładka jakaś taka nijaka, ale przykładowe strony mocno intrygowały. Wreszcie sięgnąłem i zakochałem się na maksa. "Little Bird" skupia się na małej dziewczynce, której matka dowodzi ruchem oporu przeciwko tyranii władzy państwa o nazwie American Empire. Pozornie nie brzmi to jakoś zbyt odkrywczo, ale kurcze... co tam się dzieje. Twórcy wykorzystują na maksa swoją niczym nieskrępowaną fantazję i serwują nam niezwykły świat, bardzo ciekawe postacie, nietypową lecz łapiącą na haczyk narrację, a ja co rusz łapałem się na zachwytach nad tym, co pojawiało się na kolejnych stronach. Do tego komiks jest przepiękny pod kątem graficznym. Ian Bertram dysponuje mocno nietypowym stylem rysowania, lecz na łamach tej miniserii odnajduje się on doskonale. "Little Bird" było zapowiadane jako coś w klimatach "East of West" i nie ma w tym żadnej przesady. A kto wie? Może nawet będzie znacząco lepsze? Czekam na kolejne numery z wypiekami na twarzy.
Na dziś to wszystko, kolejna odsłona "Jedynek pod lupą" powinna ukazać się 5 maja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz