środa, 26 lutego 2020

Skyward vol. 3: Fix the World (Joe Henderson/Lee Garbett/Antonio Fabela)

I tak to się powinno robić możliwie jak najczęściej. ”Skyward” to seria, którą znany z serialu ”Lucifer” scenarzysta Joe Henderson zaplanował na piętnaście zeszytów. Te ukazywały się regularnie i bez opóźnień, dzięki czemu w niecałe dwa lata otrzymaliśmy do rąk własnych całą opowieść o świecie, w którym nagle grawitacja znacząco zmniejszyła swoją siłę oddziaływania. Jednakże czy zgodnie z podtytułem  finałowego tomu, świat został naprawiony?

Willa Fowler przebyła długą drogę od czasu, gdy dowiedziała się, iż jej ojciec był jakoś zamieszany w to, że na świecie grawitacja zaczęła pracować niewłaściwie. Dziewczyna podpadła wielu złym osobom, musiała uciekać z miasta, walczyć w dżungli z niesamowitymi stworami i w końcu trafić do ukrytego miasta wyrzutków. Teraz przed nią największe wyzwanie – przyswojenie sobie tego, że jej matka jednak żyje oraz zapobiegnięcie gigantycznemu rozlewowi krwi, jaki może nastąpić na ulicach i przestworzach miasta w jakimś niegdyś żyła.

Seria ”Skyward” nie odmieni Waszego życia, co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. Joe Henderson napisał całkiem przyjemne science-fiction, które oparł na oryginalnym pomyśle i obudował równie oryginalnymi rozwiązaniami. Tylko tyle, ale i aż tyle. W zalewie komiksów totalnie nijakich, jaki czytelnicy w USA zawdzięczają przede wszystkim Marvelowi oraz DC Comics, seria taka jak ”Skyward” zdecydowanie jawi się jako coś potrzebnego. Nie jest to tytuł, który obraża czyjąś inteligencję i przedstawia kolejne ciągi wydarzeń naciągnięte mocniej niż guma w przysłowiowych gaciach. Scenarzysta dał nam nieskomplikowaną, ale za to wciągającą fabułę oraz kilka dość niecodziennych zwrotów akcji, które jednak na dłuższą metę jak najbardziej mają sens. W niniejszym, trzecim tomie nie ma już dalszego rozbudowywania świata czy dodawania kolejnych postaci. Jedynie dość płynnie przechodzimy do kulminacyjnych wydarzeń, które odpowiedzą na pytanie zadane przeze mnie pod koniec pierwszego akapitu.

Skoro już o postaciach mowa, to pierwszy raz od dawna mogę śmiało napisać, że na łamach jakiegoś komiksu udało mi się poczuć sympatię do praktycznie wszystkich głównych i pozytywnych bohaterów. Nie zawsze się to udawało (patrz: między innymi ”The Wicked + The Divine”), więc uznam to za kolejną zaletę cyklu ”Skyward”.

Rysunkowo także nie jest źle. Lee Garbett, którego niezmiennie lubię i szanuję za pracę przy kilku tytułach z DC Comics (”Lucifer”, ”Batgirl”, ”Outsiders” czy wreszcie ”DC/WildStorm: Dreamwar”), dał tutaj popis swoich możliwości, ale niczym nie ustępował mu także kolorysta Antonio Fabela. W komiksie jest wiele kadrów, na które patrzy się z nieskrywaną przyjemnością. Garbett nieco lepiej spisywał się w konwencji magii i horroru na łamach pierwszej z wymienionych przed chwilą serii, ale i tutaj pokazał się z całkiem dobrej strony. Duży plus zwłaszcza za dbałość o detale przy stronach prezentujących otwarte przestrzenie.

Ten akapit może być lekkim spoilerem, więc jak coś to przeskoczcie do następnego. Nie zdradzę Wam oczywiście tego, jak kończy się seria ”Skyward”, lecz wspomnę, że w posłowiu Joe Henderson wspomina, iż jego celem było, by czytelnicy sądzili iż nie jest to koniec historii Willi. I faktycznie, komiks zamyka się w sposób, który może nie pozostawia poszczególnych wątków pootwieranych, lecz daje nam wyraźnie do zrozumienia, że gdyby twórcy chcieli, to mogliby stworzyć jeszcze i kolejnych piętnaście rozdziałów. Mnie osobiście finał ”Skyward” pozostawił nieco z uczuciem niedosytu, który jednak minął w momencie, gdy przeczytałem, iż taki właśnie był zamysł twórców. Wszak lepiej chyba rozstać się z czytelnikami w taki sposób, niż rozwodnić swoje dzieło tak, by odetchnęli oni z ulgą, po zamknięciu finałowej odsłony.

Finałowa odsłona cyklu posiada zaskakująco dużą ilość materiałów dodatkowych. Jest ich łącznie nieco ponad dwadzieścia stron i oprócz wspomnianego przed chwilą posłowia, czytelnicy otrzymują również małe fragmenty scenariusza wraz z naszkicowanymi i pokrytymi tuszem odpowiednimi stronami. To właśnie tutaj zdecydowanie najlepiej widać, jak dobrą robotę odwalił na łamach serii  nie tylko rysownik Lee Garbett, ale również i odpowiedzialny za kolory Antonio Fabela. Reszta to już totalny standard w wykonaniu wydawnictwa Image – miękka okładka oraz cena w wysokości siedemnastu dolców.

Skyward” okazało się być przyjemną i niedługą, ale jednak przede wszystkim - pomysłową serią. Zdecydowanie nie znajdziecie jej w gronie ”najlepszych serii dekady”, ale hej – nie wszystkie dobre komiksy muszą na takowej się znaleźć. Henderson i Garbett dali nam niezbyt skomplikowany, dynamiczny i niosący sporą dozę akcji tytuł, który nie udaje czegoś, czym nigdy nie miał być. I założę się, że jeśli dacie jej szansę, to się nie rozczarujecie. 
     
"Skyward vol. 3: Fix the World" do kupienia w sklepie ATOM Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz