środa, 5 lutego 2020

Czas Nienawiści #2 (Ales Kot/Danijel Zezelj/Jordie Bellaire)

Stosunkowo niedawno pisałem o pierwszym tomie serii ”Czas Nienawiści” w mocno mieszany sposób. Największym ”problemem” było dla mnie to, że bardzo lubię oraz śledzę twórczość Alesa Kota i ten tytuł z całą pewnością nigdy nie będzie należeć do mojej osobistej czołówki komiksów jego autorstwa. Bynajmniej nie z powodu jego wyimaginowanej ”lewackości”, o którą krzyk podniosły tu i ówdzie Internetowi znaffcy. Dla mnie pierwszy tom był po prostu do bólu przewidywalny, ponieważ Kot wykorzystał w nich praktycznie całą gamę chwytów, które są niejako jego znakami rozpoznawczymi. Niestety, przy drugiej i zarazem finałowej odsłonie lepiej nie jest, co jednak wcale nie oznacza, iż mamy tu do czynienia z komiksem słabym.

Punkt wyjścia komiksu bardzo mi się podobał. Oto śledzimy losy dwóch kobiet, które niegdyś stanowiły parę, a obecnie jedna świadomie współpracuje z rasistowskim państwem policyjnym, zaś druga walczy z nim, używając przy tym metod typowych dla terrorystów. W drugim tomie Huian oraz Amanda ujawniają przed czytelnikami swoje skrywane dotąd plany, co doprowadzi nieuchronnie do podejmowania decyzji, które mogą zaważyć na życiu wielu osób. Niestety, ze względu na twist fabularny z końcówki pierwszego tomu, nie mogę napisać w tym akapicie nic więcej, ponieważ byłby to spory spoiler.

Jednakże zarazem twist ten determinuje to, jak potoczyła się fabuła tomu drugiego i chociaż nie mogę napisać Wam tutaj o tym szczegółowo, to jednak wspomnę, iż nie przypadł mi on do gustu. ”Czas Nienawiści” skręca bowiem w drugim tomie w stronę historii jeszcze mocniej przewidywalnej, niż tom pierwszy. Ten co prawda zawierał już w sobie niemal pełen pakiet trików Alesa Kota, lecz przynajmniej przez większość czasu dawał całkiem uzasadnione nadzieje na to, że sama fabuła może w każdej chwili wskoczyć na tory, których bynajmniej się nie spodziewamy. Do wspomnianego twistu… Przez to też drugie sześć rozdziałów serii to już praktycznie nieustanne podążanie za wyraźną nitką do bardzo konkretnego kłębka, a główną zagadką staje się nie to jakie będzie zakończenie, tylko co najwyżej czy autor czymś zaskoczy w drodze do niego? Na szczęście, autorowi udało przynajmniej w jednym momencie wywołać u mnie tak zwany ”efekt wow”, co oczywiście uważam za duży plus niniejszego komiksu. Tych jest jednak więcej.

Bo widzicie, tak wspomniałem już dwa razy o tym, że komiksy Alesa Kota często mają w sobie te same motywy i może brzmieć to źle. Ale cholera – ja je po prostu lubię i za każdym razem daję się na nie złapać. Podobnie jest właśnie z ”Czasem Nienawiści”. Już przy okazji recenzji pierwszego tomu wspominałem, że bardzo podoba mi się to, iż zarówno Huian, Amanda jak i cały pierwszy rząd bohaterów to postacie wymykające się jednoznacznej klasyfikacji. Tutaj nic w tej kwestii się nie zmieniło i dzięki temu nie ma tutaj zarówno krystalicznie dobrych bohaterów, jak i takich jednoznacznie złych. Przez to nawet ten teoretycznie największy gnojek, a więc agent Freeman, ma na tyle ciekawie napisany background, że w przynajmniej kilku miejscach można może nie tyle z nim sympatyzować, co przynajmniej w jakimś stopniu go rozumieć. ”Czas Nienawiści” to także opowieść, w której nie zaznamy dużej ilości akcji czy wybuchów, zaś bijatyk nie ma tu wcale, ale jednak Kotowi udało się sprawić, bym jako czytelnik nie przysypiał przytłoczony nieustannym ciągiem dialogów. Te są mięsiste i prowadzone tak, by czytelnika nie przytłoczyć. Wydaje mi się, że totalnie każde jedno z nas byłoby w stanie wymienić przynajmniej jeden komiks, w którym dialogów z kategorii ”o niczym” jest zdecydowanie zbyt wiele. Ales Kot na łamach komiksu ”Czas Nienawiści” przed tym się znakomicie obronił.
Niezmiennie jestem także fanem odpowiedzialnego za rysunki Danijela Zezelja, dzielnie wspieranego przez znaną kolorystkę Jordie Bellaire. Ta druga wykonała kawał dobrej roboty, chociaż osoby przyzwyczajone do tego, że potrafiła ona nieraz przyćmić samego rysownika, mogą poczuć się delikatnie zawiedzione. Zezelj, podobnie jak wcześniej chociażby w ”Starve”, charakteryzuje się grubą i wyrazistą krechą, pozbawioną przy tym nadmiaru detali. Ale jednocześnie trudno zarzucić mu brak czytelności. Moim zdaniem ten ”brudny” styl idealnie pasuje do serii ”Czas Nienawiści” i nie mogę się już doczekać ewentualnego wydania w naszym kraju kolejnych komiksów z rysunkami właśnie tego artysty. Jest w czym wybierać, bo Zezelj zazwyczaj byle czego nie ilustruje.

Jakość wydania typowa dla Non Stop Comics. Drugi tom serii ”Czas Nienawiści” liczy sobie 168 stron, wydany jest w miękkiej oprawie i nie zawiera praktycznie żadnych dodatków – znalazło się miejsce jedynie dla spisu lektur polecanych w związku z treścią niniejszego komiksu. Kilka z nich można nawet dostać w naszym rodzimym języku. Cena okładkowa wynosi 47 złotych, zaś realna to około 35 peelenów.

Czas Nienawiści” poleciłbym więc zdecydowanie osobom, które albo wcale nie miały do czynienia z komiksami Alesa Kota, albo też znają go jedynie z wydanego stosunkowo niedawno przez Egmont ”Bloodborne”, na łamach którego Kot nawet nie próbował udawać, że mu się chce. Jeśli zaś macie już w swoich kolekcjach jakieś komiksy wspomnianego twórcy i jakoś niespecjalnie rzuciły Was one na kolana, to z całą pewnością ”Czas Nienawiści” tego stanu rzeczy nie zmieni.

Aczkolwiek nie ukrywam, że takie ”The New World” Alesa Kota od Non Stop Comics, to akurat bym z radością przytulił.

"Czas Nienawiści #2" do kupienia w sklepach Non Stop Comics oraz ATOM Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz