środa, 12 lutego 2020

Descender tom 5: Powstanie robotów (Jeff Lemire/Dustin Nguyen)

Kojarzycie zapewne, że nierzadko podczas pisania recenzji wspominam, że z komiksem X miałem już wcześniej do czynienia w oryginale. Serię ”Descender” również przez dłuższy czas zbierałem w zeszytach i dotarłem do odsłony 26. Czy tej, która zamyka niniejszy i zarazem przedostatni tom cyklu. Jednakże jako, iż wiedziałem już o tym, że tytuł ten trafi na nasz rodzimy rynek, zrobiłem coś być może dziwnego. Mianowicie żadnego z zeszytów #22-26 nie otworzyłem i nie przeczytałem. Uzbierałem ładny obrazek z połączonych okładek, lecz nie zajrzałem do środka, by mieć więcej frajdy w momencie, gdy ”Powstanie robotów” dotrze do Polski. Niedawno wreszcie miałem okazję przeczytać ten tom i totalnie nie żałuję podjętej jakiś czas decyzji.

Nie ma co ukrywać, że podtytuł piątego tomu serii ”Descender” mówi niemal wszystko o tym, czego możemy się spodziewać po jego zawartości. Maszyny są zorganizowane i gotowe, by rzucić życie organiczne na kolana. TIM-21 zrobi jednak wszystko, by uratować swoich przyjaciół, a także Andy’ego i jego towarzyszy. Tymczasem TIM-22 musi zmierzyć się z niespodziewanym zagrożeniem, którym jest jego twórca – wściekły i wspomagany technologią doktor Quon. Telsa być może utonie, z kolei Wiertacz przekonuje się, że magia nie tylko istnieje, ale także jest wyjątkowo upierdliwa. Zwłaszcza, gdy zapasy oleju są na wyczerpaniu.

O tym, że Jeff Lemire jest w naszym kraju niesamowicie modny, nie trzeba przekonywać chyba nikogo. W ubiegłym roku w Polsce ukazało się prawie trzydzieści (!!!) komiksów z jego scenariuszem i nietrudno było zauważyć istotne różnice pomiędzy jego pracami autorskimi, a tymi na czyjeś zlecenie (tytuły z Marvela, DC Comics czy Valianta). Przy tych drugich scenarzysta najczęściej nawet jakoś nieszczególnie krył się z tym, że przyszedł zarobić na rachunki, a nie tworzyć niesamowicie wciągające opowieści. Jestem przekonany, że gdyby z wszystkich ubiegłorocznych tytułów Lemire’a zrobić swoiste ”Top 5”, to mało kto wrzuciłby tam coś, co nie jest jego autorskim dziełem. Ja na pewno bym tak nie zrobił, skoro do dyspozycji ma się takie perełki, jak ”Podwodny Spawacz”, ”Czarny Młot”, ”Royal City” czy właśnie ”Descender”? Nie dziwi mnie zatem, że najnowsza publikacja od wydawnictwa Mucha Comics tylko utwierdza w tym przekonaniu.

Jeff Lemire kolejny raz zaskakuje sprawnością, z jaką prowadzi swoje postacie. Przyznam co prawda, że złowrogi TIM-22 już wybitnie działa mi na nerwy, ale z drugiej strony – to też świadczy o tym, że jest pisany tak, jak powinien. Swoich kilka chwil dostaje także na łamach ”Powstania robotów” doktor Quo i sprawia, że kolejny raz nie do końca wiadomo co w zasadzie możemy o nim myśleć. Obsada serii ”Descender” jest dość szeroka, lecz scenarzysta prowadzi wszystkich w na tyle inteligentny sposób, by nie można było stwierdzić, że ktoś został pominięty. Wyraźnie czuć też, że nieuchronnie zbliżamy się do zakończenia tej opowieści, a mimo to Lemire nadal potrafi nieco podnieść dramaturgię oraz stawkę, o jaką toczy się rozgrywka. Komiks jest przy tym także bardzo dobrze wyważony: dynamiczny gdzie trzeba, ale i potrafiący w odpowiednich momentach zwolnić i skupić się na rozwoju poszczególnych bohaterów. Piąty tom ”Descendera” dzięki temu czyta się bardzo lekko i pomarudzić można tu chyba tylko na to, że lektura mija zdecydowanie zbyt szybko.
Podoba mi się także, a może nawet szczególnie, rozdział poświęcony Wiertaczowi. Nie tylko z powodu tego, że jest dobrze prowadzoną historią, która potrafi zarówno rozbawić jak i miejscami zasmucić. Jak być może wiecie (a jeśli nie, to sorry) ”Ascender”, a więc kontynuacja tej serii, skupia się na magii. Jak widać, ta nie pojawia się znikąd w wykreowanym przez Lemire’a świecie, ponieważ wątek ten jest wyraźnie teasowany już od poprzedniego tomu, a i pewnie odegra znaczącą rolę w tomie szóstym. Zdecydowanie nie każdy scenarzysta potrafi tak sprawnie oraz nieinwazyjnie zasiać zalążek ewentualnej kontynuacji swojego dzieła.

Jak widać, scenariuszowi zasadniczo nie mam nic do zarzucenia, lecz skłamałbym, iż uważam go za najlepszą rzecz, jaką daje nam ten komiks. Pamiętam doskonale, że gdy kilka lat temu Image ogłosiło publikację tego komiksu, zdecydowanie bardziej zajarałem się nazwiskiem artysty. Dustin Nguyen, który kupił mnie już na początku XXI wieku tworząc ”WildCats 3.0” dla DC, potem kompletnie rozwalił dzięki ”Batman: Li’l Gotham”, tak naprawdę tutaj mógł sobie wreszcie poużywać do woli. Zadanie postawione przed nim do najłatwiejszych nie należało, ponieważ kosmiczna sterylność i pustka nie sprzyjają wielkim szaleństwom, a jednak się udało. Piąty tom ”Descender” ponownie zawiera masę niesamowicie namalowanych scen, od których miejscami po prostu ciężko oderwać wzrok (armada statków kosmicznych na jednej z rozkładówek to jest coś niezwykłego). Mam szczerą nadzieję, że tłumnie ruszycie do sklepów po ten i pozostałe odsłony serii, ponieważ dzięki temu doczekamy się także i cyklu ”Ascender”, a ten – nie ukrywam, coś tam sobie podejrzałem – jest nawet jeszcze bardziej zachwycający.

Piąty tom serii ”Descender” nie zawiera żadnych materiałów dodatkowych, poza spisem planet, które pojawiają się na łamach cyklu. Całość liczy sobie 120 stron w twardej oprawie, zaś cena okładkowa wynosi 55 złotych. Realnie tytuł do wyciągnięcia jest za mniej więcej cztery dyszki (link do takowej ceny poniżej). Jeśli wydawnictwo Mucha Comics spełni zapowiedzi z początku roku, to na kolejny i zarazem finałowy tom cyklu nie będziemy czekać jakoś szczególnie długo, gdyż ten ma pokazać się jeszcze w pierwszym półroczu 2020. Ja ze swojej strony jaram się niesamowicie tą perspektywą i zdecydowanie polecam zapoznać się z serią ”Descender”, ponieważ znajdziecie tu Jeffa Lemire w najlepszym wydaniu, a warstwa graficzna to istne cudeńko.

"Descender tom 5: Powstanie robotów" do kupienia w sklepie Mucha Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz