Blogowe rubryki i nie tylko

poniedziałek, 20 lipca 2015

Wiedźmy #1 (Scott Snyder/Jock/Colin Hollingsworth)


EDIT 31.07.2017: Tekst powstawał na podstawie wydania oryginalnego. Dziś na końcu dopisuję kilka słów o rodzimym wydaniu od Mucha Comics

Scott Snyder przez lata swojej pracy dla DC oraz Image wyrobił sobie u części czytelników pewną markę. Być może nie jest z niej tak do końca zadowolony, ponieważ przylgnęła do niego opinia scenarzysty który doskonale prowadzi swoje fabuły, lecz ma wyraźne problemy z ich zakończeniem. Jako że w Polsce mieliśmy już do czynienia z kilkoma komiksami jego autorstwa, łatwo każdy z Was może stwierdzić, że zakończenia takich historii jak ”Severed: Pożeracz marzeń”, ”Przebudzenie”, ”Batman: Śmierć Rodziny” czy ”Batman: Trybunał Sów” są niestety znacznie słabsze niż cała reszta wspomnianych pozycji. Mimo to z niecierpliwością wyczekiwałem premiery kolejnych dwóch wytworów wyobraźni Scotta Snydera. Były to ”Batman: Mroczne odbicie” z serii DC Deluxe Egmontu oraz pierwszy tom ”Wiedźm”. I właśnie tym drugim komiksem zajmę się dzisiaj.
 
Już dawno żaden komiks z wydawnictwa Image nie był tak szeroko promowany jak ”Wiedźmy”. To jednak nie wylewające się z każdego zakątka Internetu reklamy oraz przede wszystkim pozytywne recenzje nie sprawiły, że chciałem kupić wydanie zbiorcze gdy tylko się ukaże. Mnie do horroru o wiedźmach przekonał... wampir. Ten amerykański, który jakiś czas temu na szczęście powrócił do oferty wspomnianego już dzisiaj Egmontu. To właśnie ten komiks sprawił, iż uwierzyłem że ”Wiedźmy”, bądź co bądź powstające w jeszcze większej swobodzie twórczej, naprawdę będzie warte zakupu. Będąc po lekturze komiksu mogę spokojnie powiedzieć, że nie żałuję wydanych dolarów. I z całą pewnością końcówka nie zepsuła mi odbioru całości.

Zaczyna się dość typowo. Jesteśmy świadkami przeprowadzki nieco nietypowej rodzinki w nowe miejsce. Nie jest to gromadka żyjąca w sielankowych klimatach, lecz trzy osoby ciężko doświadczone przez los. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, nadzieje na nowy początek szybko przeradzają się w strach o własne życie, ponieważ szybko okazuje się iż w lesie nieopodal ich domu czają się mroczne siły. Wiedźmy, jakich jeszcze nie widzieliśmy.

Nie oszukujmy się, komiksowe horrory nie są w stanie nikogo wystraszyć (tak, sądzę...). Ich zadaniem jest przedstawienie zajmującej historii z przenikliwym, mrocznym klimatem, nie wolnej od wszelakiej maści stworów i niebezpieczeństw. Scott Snyder pojmuje te zasady, lecz jak dotąd starał się dorzucić jeszcze coś od siebie. I tak w ”Amerykańskim Wampirze” mamy przegląd kolejnych dziesięcioleci wyjętych z historii USA, zaś w ”Severed: Pożeracz marzeń” Snyder tak pieczołowicie starał się stworzyć wiarygodnych i przejmujących bohaterów, że zapomniał o innych aspektach i dlatego ten komiks dość powszechnie oceniany jest raczej średnio. ”Wiedźmy” z kolei są mocno skupione na relacjach wewnątrzrodzinnych, zresztą zgodnie z tym co zapowiadał Snyder. Relacje pomiędzy trójką głównych bohaterów są bardzo ważnym elementem fabuły, a ich zdecydowaną zaleta jest to, że w trakcie lektury ani razu nie czułem się nimi znużony. Różnica charakterów kolejnych postaci jest łatwo dostrzegalna, a interakcje pomiędzy nimi czasem nie należą do lekkich i przyjemnych, ale na pewno są wiarygodne oraz intrygujące. Można także odnieść wrażenie, że nie każdy z głównych bohaterów ma tyle samo czasu antenowego, co z czasem także znajduje swoje uzasadnienie. No ale koniec końców ”Wiedźmy” to nie jest komiks obyczajowy, mrok wylewa się z co drugiej strony i dzięki wysiłkom obu twórców, lekturę tej pozycji po prostu trzeba ocenić wysoko.

Jeśli spodziewacie się tego, że tytułowe wiedźmy będą starymi, wysuszonymi babami rzucającymi zaklęcia, porzućcie te myśl. Tym razem twórcy postanowili przedstawić je w zupełnie inny, budzący grozę i momentami obrzydzenie sposób. Nie jest to jednak w żaden sposób wada. Zarówno scenariuszowo jak i rysunkowo, nie można mieć najmniejszych zastrzeżeń. ”Wiedźmy” pod właściwie każdym względem wydają się być przemyślanym komiksem i bardzo konsekwentnie prowadzonym. Snyder w swoim skrypcie stworzył ciężki i moim zdaniem dawno niewidziany w komiksie klimat, zaś Jock do spółki z Colinem Hollingsworthem doskonale go zilustrowali, ciesząc oczy właściwie każdą kolejną stroną.

I właśnie o tym duecie też trzeba co nieco napisać. Nierzadko przy recenzjach wspominam tylko o rysunkach, kompletnie pomijając kolorystę. W przypadku ”Wiedźm” to byłby ogromny błąd. Styl prac Jocka dla mnie nie zmienił się zbytnio od czasów ”Snapshot”, czyli poprzedniego komiksu z jego rysunkami, który miałem okazje czytać. Ogromną różnicę robi jednak Hollingsworth. Kolorysta celowo na wielu stronach stosuje sztuczki mające sprawiać wrażenie przeszkadzajek. Są więc rozmazane kadry, strony poplamione kolorami, nierzadko wręcz utrudniające identyfikację tego, co narysował Jock. Niech Was to nie zwiedzie, tak właśnie miało być. W ”Wiedźmach” jest bardzo mało dosłowności, a autorzy warstwy graficznej starają się, z niezłym skutkiem zresztą, trzymać w ryzach aurę tajemniczości. W połączeniu ze sprawnie napisanym scenariuszem, do samego końca twórcom udaje się zachować kilka tajemnic.

I właśnie tu warto powrócić do scenariusza autorstwa Scotta Snydera. Być może część z Was się ze mną nie zgodzi, ale po lekturze ”Wiedźm” jestem zdania, że tak dobrze zakończonego przez niego komiksu nie czytałem od czasów ”Batman: Mroczne odbicie”. I jest to kolejny plus omawianej dziś pozycji, ponieważ moja największa obawa okazała się być nieuzasadniona.

Wydanie Image jest bardzo przyjemne. Komiks kosztuje zaledwie dziesięć dolarów, a w środku i tak można znaleźć zaskakująco dużą ilość dodatków. Naprawdę duży plus należy się za przeniesienie z wydań zeszytowych krótkich felietonów pisanych przez Snydera, których lektura jest całkiem przyjemna. Całość uzupełnia galeria szkiców i projektów postaci autorstwa zarówno Jacka jak i Colina Hollingswortha, pojawiają się przykłady ich współpracy, zaś na sam deser otrzymujemy rozpuszczony jakiś czas temu po siebie nietypowy preview. Ten składał się nie z przykładowych stron z premierowego numeru, lecz z liczącej sześć plansz, kompletnie niezależnej historii. Całość wydano całkiem solidnie, chociaż na przykład komiksy autorstwa Ricka Remendera mogą się pochwalić większym ”wypasem” na okładce. Ale to tylko detal.

Snyder nie zawiódł mnie poziomem całości ”Wiedźm”, zaś duet odpowiedzialny za ilustracje kompletnie i pozytywnie mnie zaskoczył. Komiks jest przemyślany, konsekwentny i właściwie przez moment nie schodzi z pewnego, całkiem jednak wysokiego poziomu. Czuć przy okazji, że zgodnie z zapowiedziami, historia jest dla scenarzysty wyjątkowa i dość mocno osobista. Nie jest to może tak wysoki poziom jak wielu innych pozycji obecnych w ofercie Image, ale i tak warto się nim zainteresować. Moja ocena to mocne 5/6

EDIT: mamy końcówkę lipca 2017 roku i "Wiedźmy" ukazały się także po polsku. Wydawnictwo Mucha Comics zaskoczyło, ponieważ postawiło na nieco większy niż zazwyczaj format, co jednak początkowo mi umknęło i dopiero położenie komiksu na "kupce wstydu" uzmysłowiło mi ten zabieg. Główną zaletą tego kroku jest to, że możemy nieco lepiej przyglądać się wysiłkom Jocka i Hollingswortha, zaś jak zapewnił mnie przedstawiciel wydawnictwa, nie miało to żadnego wpływu na cenę okładkową. Ta została ustalona w wysokości 75zł i nawet ze zniżkami to więcej niż kosztowałby Was oryginał, ale płacicie za dużo lepszą jakość wydania. Wersja Muchy ma lepszy, grubszy papier oraz twardą oprawę, a także zawiera wszystko to, co znajduje się w wydaniu anglojęzycznym. Moim zdaniem warto.

"Wytches vol. 1" możecie nabyć oczywiście w ATOM Comics oraz Mucha Comics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz